W ciągu kilkunastu dni pokonał blisko 1500 km. Poradził sobie bez większych incydentów, wszak w zeszłym roku na swoim jednośladzie dotarł aż do Izraela. Wówczas w ciągu czterech tygodni spędzonych na siodełku pokonał dokładnie 3302 km!
Tym razem naczelnikowi towarzyszył Tomasz Możdżyński. Obaj panowie - poprzez codzienną korespondencję - na bieżąco relacjonowali kolejne etapy swojej wyprawy. Oto doniesienia z ostatnich trzech.
Etap XII: Floresti - Kiszyniow (119 km)
Dzisiaj zmieniliśmy nieco nasze plany, dlatego że okazało się, iż droga na Kiszyniow jest zdecydowanie lepsza od tej na Rezine, czyli w kierunku Naddniestrza (…). Po raz kolejny słońce i związany z tym upał dał się nam we znaki. Ponownie pojawiły się długie podjazdy, które czasami zmuszały nas do tego, aby zejść z rowerów i przez kilka minut je prowadzić. Przez większość trasy nawierzchnia drogi była bardzo kiepska i stwierdziliśmy, że jak na drogę prowadzącą do stolicy Mołdawii - Kiszyniowa, jest bardzo zła. Zaczęliśmy doceniać nasze polskie szlaki. Po przejechaniu większości drogi zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem, gdyż wcześniejsze plany zmieniły się i trzeba było znaleźć coś innego na dziś. Przed Kiszyniowem zobaczyliśmy przy drodze niewielki motel, w którym znaleźliśmy wolny pokój (…). Na miejscu spróbowaliśmy mołdawskiej kuchni i zjedliśmy mamałygę z mięsem i rybą.
Etap XIII: Kiszyniow - Tiraspol (92 km)
Tym razem, zgodnie z pierwotnym planem, udaliśmy się w stronę Tiraspola, czyli stolicy Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej (…). Później zaczęły się ciekawe zdarzenia na granicy. Najpierw pojechaliśmy do miasta Warnica, gdzie dowiedzieliśmy się, że jest to przejście dla ludności miejscowej. W pewnym momencie usłyszeliśmy, że jak zapłacimy po 20 dolarów to możemy tędy przejechać. Tomek już nawet pojechał do bankomatu. W międzyczasie rozmawiałem z innym pogranicznikiem, który dziwnie zareagował na płacenie. Ostatecznie stanęło na tym, że nie musimy płacić, ale trzeba pojechać na inne przejście oddalone od tego o ok. 5 km. Tak dojechaliśmy do miasta Bendery, gdzie po wypełnieniu karty wjazdowej bez problemów wjechaliśmy do Naddniestrza (…). W mieście musieliśmy pytać sporo osób nim trafiliśmy na ul. Suworowa. Tutaj spędziliśmy noc w Domu Misyjnym Ojców Sercanów.
Etap XIV: Tiraspol - Iliczewsk (124 km)
Dzisiejszy dzień zaczął się smacznym śniadaniem u Księży Sercan, potem już spokojnie mogliśmy wyruszyć w drogę. Od samego początku towarzyszyło nam słońce, bez problemów dojechaliśmy do granicy naddniestrzańsko-ukraińskiej. Praktycznie po 40 minutach już byliśmy po odprawie i mogliśmy pojechać dalej. Pogoda nam sprzyjała, więc udawało się nam często jechać z prędkością ponad 30 km/godz. Tak dojechaliśmy do naszego zaprzyjaźnionego miasta, Iliczewska. Z tutejszej administracji wysłaliśmy naszą ostatnią wiadomość. Jutro mamy spotkać się z wicemerem miasta i samochodem pojechać na dworzec kolejowy w Odessie.
Reklama
Rowerzyści dotarli do celu - Krzysztof Szlagowski i Tomasz Możdżyński w Iliczewsku
KORESPONDENCJA. Zdobył Iliczewsk, dziś jest już w Tczewie. Krzysztof Szlagowski, naczelnik Wydziału Oświaty, Kultury i Sportu Urzędu Miejskiego w Tczewie - prywatnie miłośnik dwóch kółek - powrócił ze swojej ostatniej już wyprawy rowerowej szlakiem miast partnerskich.
- 22.06.2009 00:00 (aktualizacja 14.08.2023 09:21)

Reklama
Napisz komentarz
Komentarze