sobota, 26 lipca 2025 16:03
Reklama
W gminie Tczew doszło do groźnych pożarów. DUŻE STRATY WŁAŚCICIELI !!

Ogień strawił dwa składy gospodarcze i uszkodził budynek. W jednym ze składów było paliwo i dwie butle gazowe!

28 czerwca (piątek) od godz. 12.41 przy ul. Szkolnej w Czarlinie w gminie Tczew strażacy podejmowali interwencję na skutek wybuchu pożaru pomieszczenia gospodarczego i budynku. Ogień przeniósł się także do sąsiedniego, blaszanego składu gospodarczego. Nikomu nic się nie stało... Teraz najgorsze są straty. Obie poszkodowane rodziny czekają lata wyrzeczeń i pracy nad powrotem do normalności.
  • Źródło: Tczewska.pl
Ogień strawił dwa składy gospodarcze i uszkodził budynek. W jednym ze składów było paliwo i dwie butle gazowe!

Autor: W. Mocny

Jeden z mieszkańców poinformował nas, że ogień pojawił się po godz. 12.15-12.20. Na miejscu strażacy zastali zaawansowany pożar z palącą się drewnianą szopą, elewacją budynku mieszkalnego, garażem blaszanym, którego wnętrze się paliło wraz z wyposażeniem.

Reklama


 

Ogień w biały dzień i sprawna akcja

Płomienie objęły też składowane przy budynku drzewo opałowe oraz tuje na przyległej posesji. Sytuacja z minuty na minutę stawała się coraz groźniejsza...


 

- Cała interwencja strażaków trwała od godz. 12.41 (ok. 1,16 godziny), 28 czerwca gdy otrzymaliśmy sygnał alarmowy z Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Gdy strażacy przybyli na miejsce paliły się szopa, elewacja budynku mieszkalnego, garaż blaszany i składowane przy budynku drewno – potwierdza kapitan Michał Myrda, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Tczewie. - W akcji uczestniczyły 2 zastępy z JRG w Tczewie i zastęp OSP KSRG Gniszewo.


 

Ratownicy zabezpieczeni w aparaty OUO podali dwa prądy wody na palące się obiekty. Po ugaszeniu pożarów sprawdzono budynki za pomocą kamery termowizyjnej. W wyniku zdarzenia nikt nie został ranny, ale straty poniesione przez dwie rodziny są znaczne, choć mogły być dużo większe, gdyby w porę nie udało się opanować ognia.


 

Czujność małżonki

Na szczęście kanistry z paliwem i butle gazowe były w oddali i nie powodowały zagrożenia wybuchem. Usłyszeliśmy nawet od właściciela, że przez całe zdarzenie „były zimne”. Gdy się paliło pana Józefa G. nie było w domu. Była za to... jego żona i dzieci.


 

- Trudno powiedzieć jak doszło do pożaru. Przeniosło się od strony sąsiadów od szopy, ale tę sprawę muszą zbadać odpowiednie służby – stwierdziła właścicielka części domu przy ul. Szkolnej 7b. - Stamtąd ogień objął nasz blaszany skład gospodarczy. Blachy się rozgrzały i od ciepła zajęło się wnętrze... Było bardzo niebezpiecznie. Były butle gazowe, paliwo! Szczęście w nieszczęściu, że nikomu nic się nie stało. Spaliły się za to sąsiadom piękne tuje... Gdyby to paliwo się zapaliło, a butle wybuchły... Boję się nawet mówić co by było! Pewnie ten cały budynek zacząłby płonąć... Ogromnie się baliśmy... Córce osmolił się nowy rower, który mąż kupił. Nasza córka tak się cieszy, że ocalał... Na szczęście jak sprawdzili – wszystko było w porę zabezpieczone.


 

Rodzina wyceniła straty na ok. 20 tys. zł. Najgorsze jest, że pan Józef stracił możliwość wykonywania pracy, bo spaliły mu się narzędzia budowlane. W dniu, w którym odwiedziliśmy tę rodzinę oraz ich sąsiadów po drugiej stronie, 30 czerwca pomoc społeczna właśnie miała przyjechać. Niestety to nie pierwszy pożar. Jak usłyszeliśmy 14-15 lat temu, też doszło do pożaru... Teraz wszyscy mają nadzieję, że żadnej nowej tragedii nie będzie. Obie rodziny liczą na wsparcie Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tczewie z/s w Gniszewie (gm. Tczew).

 

- Szkoda, że tak późno dowiedzieliście się o tym pożarze. Media powinny mieć takie informacje od razu! A tu pomoc społeczna interesuje się i ma przyjechać dopiero teraz po dwóch dniach...! - mówi , denerwując się pan Józef.

Dodajmy, że gdyby nie powiadomił redakcji o swoim problemie, nawet nie wiedzielibyśmy, że w Czarlinie doszło do tak dużego zagrożenia... Dzięki niemu mogliśmy przyjechać, zapoznać się ze stratami, udokumentować je oraz mając podstawy skontaktować się z GOPS-em.


 

- Żeby nie żony czujność... Wszystko mogło pójść z dymem! Całe życie się człowiek dorabia i przychodzi taki jeden dzień i...! - przyznaje ze smutkiem pan Józef. - Potraciłem wszystkie piły, kątówki, drobne narzędzia... Tak zarabiałem na życie! Miałem trzy roboty zaczęte i... co było robić? Zadzwoniłem do tych państwa i odmówiłem pracy, bo... nie jestem w stanie jej wykonać. Nie mam czym pracować. Zajmuję się wykończeniówką budowlaną... Serce boli, ale najważniejsze jednak, że ocalał budynek i moim dziewczynom nic się nie stało.


 

U sąsiadów nie lepiej...

Po drugiej sytuacja jest jeszcze trudniejsza. Mieszkają tam młodzi ludzie. Gdy ich odwiedziliśmy pracowali intensywnie. Sprzątali popalone i przemoczone rzeczy. Niedopalone elementy, przemoczone krzesła, fotele, niedopaloną papę inne przedmioty. Ich sytuacja też jest bardzo trudna.

- Jesteśmy tak samo poszkodowani jak tamci państwo. Gdy pożar wybuchł nie było mnie w domu... - mówi sąsiad rodziny u której byliśmy chwilę wcześniej. - Gdy przyjechałem już się działo. Elewacja jest uszkodzona, a w domu wszystko do remontu... Dziś przyjedzie pomoc społeczna (30.06 br.). Teraz to był wypadek. Dlaczego do tego doszło? Nie wiem... Cały czas wykonywałem remonty, bo 14 lat mieliśmy podobną tragedię. Teraz muszę wszystko zaczynać od nowa. Mam jeszcze tylko jedną parę spodni... Nic mi nie zostało! Na szczęście mam dziewczynę, której nic się nie stało.

Pozwolono nam na udokumentowanie strat po pożarze. Wszystko wyglądało bardzo przygnębiająco, ale mieszkańcy domu przyznali, że chociaż pracy jest dużo, cieszą się, że nikt z nich nie ucierpiał. - Ważne, że budynek jest cały – mówią.

W ich lokalu jednak trudno wytrzymać, bo utrzymuje się zapach spalenizny... Uspakajaliśmy, że nie chodzi nam o wskazywanie winnych tylko zaznaczenie, jak duże są potrzeby. Zgodnie z zapowiedzią do rodziny, krótko po tym jak odjechaliśmy z miejsca zdarzenia, przyjechali pracownicy socjalni. Skierowaliśmy do GOPS pytania, aby dowiedzieć się czy pomoc jest adekwatna do sytuacji. Otrzymaliśmy mailową odpowiedź o dużym stopniu ogólności.


 

Udzielono pomocy, ale potrzeby są znacznie większe

- W odpowiedzi na zapytanie redakcji dotyczące sytuacji rodzin poszkodowanych w wyniku pożaru w miejscowości Czarlin, informuję, że sytuacja rodzin, które ucierpiały w wyniku zdarzenia losowego, jakim był pożar budynku gospodarczego przy ul. Szkolnej 7b i 7d w Czarlinie,

oczywiście jest przedmiotem bieżącego zainteresowania ze strony władz Gminy Tczew oraz Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tczewie z siedzibą w Gniszewie – poinformowała

Katarzyna Grabowska, starszy pracownik socjalny GOPS w Gniszewie z/s w Tczewie. - Pracownicy socjalni przeprowadzili na miejscu wywiad środowiskowy z poszkodowanymi. W jego wyniku:

- zapewniono doraźną pomoc finansową na zaspokojenie podstawowych potrzeb,

- zaproponowano wsparcie psychologa oraz udzielono informacji o możliwości

skorzystania z nieodpłatnej pomocy prawnej.

Poszkodowani zostali objęci opieką pracownika socjalnego zgodnie z zapisami ustawy o pomocy społecznej.


 

Zapytaliśmy u źródła jakiego rodzaju to pomocy udzielono: „zgodnie z zapisami ustawy o pomocy społecznej”, bo zdajemy sobie sprawę, że pomoc prawna i psychologiczna jest potrzebna, ale w tej chwili jest rzeczą całkowicie wtórną. O wiele ważniejsze jest wsparcie materialne, a co głównie pytaliśmy.


 

- 3 lipca, gdy odwiedzili mnie pracownicy socjalni GOPS wykonali zdjęcia i wszystko dokładnie obejrzeli – stwierdza pan Józef G. - Przekazali nam dużo informacji i przelali na konto żony 1 tys. zł. Cieszę się, że otrzymałem jakąkolwiek pomoc, ale w porównaniu ze stratami jakie poniosłem – ok. 20 tys. zł plus konieczność naprawy okna, to bardzo niewiele. Prawdę mówiąc liczyłem na większe wsparcie bogatej przecież gminy. Natomiast jestem również wdzięczny społeczności gminy Tczew. Pan sołtys Czarlina - Dawid Zieliński i pani sołtys Bałdowa – Knybawy - Krystyna Fryca, zorganizowali zbiórkę, w wyniku której otrzymałem bony na zakupy narzędzi i materiałów budowlanych o wartości ok. 1,5 tys. zł. Jestem im oraz nieznanym mi osobom naprawdę wdzięczny za okazane wsparcie.


 

Pan Józef poprosił pracowników gminy wiejskiej o pomoc w wywiezieniu spalonych rzeczy. Przysłano pojazd towarowy, dzięki czemu możliwe jest pozbycie się spalonych przedmiotów oraz innych pozostałości z pogorzeliska. Jak to często bywa na wysokości zadania stają mieszkańcy. Sołtysi zorganizowali akcję pomocową, dzięki której społeczność skrzyknęła się i udzieliła pomocy.

Rodzina G. bardzo ucieszyła się, że nagle pojawiło się takie nieoczekiwane wsparcie, tym cenniejsze, bo udzielone w wyniku sąsiedzkiej solidarności.

Będziemy informować o sytuacji rodzin, jak tylko dowiemy się większej ilości szczegółów o działaniach pomocowych wobec obu z znich.


 

Wawrzyniec Mocny

Martyna Mazurowska/

Fot. W. Mocny


 


 


 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Nieznana 11.07.2025 18:50
A dlaczego tylko jedna rodzina dostała 1000 zł a drugi pan nie dostał nic , tak samo spaliło mu się wszystko ,i no dodatek całą łazienka jest spalona . W domu nie może mieszkać bo czuć spaleniznę. Gdzie jest Sołtys tej gminy i wójt żeby choć trochę pomóc na przykład postawić kontener żeby wszystko uporządkować po pożarze.

Reklama
Mieszkaniec gminy 06.07.2025 20:31
Bardzo przykra sytuacja, ale niestety teraz trzeba dalej żyć. Trudno uwierzyć, że zaoferowano tylko tysiac złych. Dawniej po dużym pożarze zasiłek celowy wynosił przynajmniej kilka tysięcy złotych...

Reklama