Kolejną kampanię, przyszło stoczyć pełniącemu obowiązki wielkiego marszałka szpitalnikowi na rynku krzyżackich nieruchomości. Od połowy 1455 r. krzyżaccy zaciężni, władający formalnie i faktycznie zakonnymi zamkami i miastami, które otrzymali na mocy zapisu wielkiego mistrza, tytułem zastawu za należne wynagrodzenie, zaczęli, wobec ewidentnego braku widoków na wypłatę niemałych należności, poszukiwać nabywców na krzyżackie nieruchomości, nie wykluczając bynajmniej z ich grona swoich dłużników.
Pokerowa zagrywka pośrednika
Szpitalnik-dyplomata rozpoczął intensywne zabiegi o fundusze konieczne do odzyskania zastawu, starając się jednocześnie odzyskać zaufanie zaciężnych wierzycieli oraz odwieść ich od zamiaru sprzedaży zakonnych dóbr polskiemu królowi. Jedyne istotne wsparcie finansowe nadeszło od inflanckiej gałęzi zakonu, jednakże nie umożliwiało ono zaspokojenia roszczeń zaciężnych, którzy prowadzili także przewlekłe i burzliwe negocjacje ze stroną polską, W ich wyniku, obydwie strony zaakceptowały pod koniec lipca 1456 r. warunki wykupu krzyżackiego zastawu. Za kwotę 436 000 węgierskich złotych, z której 1/4 miała być wypłacona w towarach, uregulowaną do końca 1456 r., stronie polskiej przekazane być miało 21 zamków i miast wraz ze stolicą Zakonu. Świadomy swoich skromnych możliwości finansowych, wielki szpitalnik zdecydował się na iście pokerową zagrywkę, przebijając królewską ofertę zarówno co do stawki jak i terminów płatności. Propozycję tę przyjęła za dobrą monetę spora część dowódców niemieckich, zawierając z von Plauenem w połowie sierpnia układ w Prabutach, określający warunki dalszej służby dla Zakonu. Ich optymizmu nie podzieliła jednak grupa tak czeskich jak i niemieckich dowódców związanych z Malborkiem, która w tym samym czasie w Toruniu zdecydowała się na sprzedaż polskiemu królowi krzyżackiej stolicy wraz z Tczewem i Iławą.
W oczekiwaniu na odsiecz
Wkrótce po przybyciu wielkiego mistrza do Królewca w połowie sierpnia 1457 r., wielki szpitalnik podjął ponownie działania zaczepne w dolinie Pregoły i Łyny w Prusach Dolnych, oblegając Welawę i Sępopol, a następnie po zaskakującej i śmiałej przeprawie konnych wojsk przez spiętrzoną Łynę, 14 września pokonał w bitwie pod Bartoszycami wysłane na odsiecz obleganym miastom liczniejsze oddziały związkowych zaciężnych.
1 października przybył do miasta Malborka, opanowanego przez wojska Bernarda Szumborskiego, któremu bramy otworzyli wierni Zakonowi mieszczanie. Zamek utrzymała zaciężna załoga Ulryka vel Oldrzycha Czerwonki, zawczasu wynagrodzonego hojnymi nadaniami przez roztropnego polskiego króla. Przez blisko 4 miesiące wielki szpitalnik kierował obroną miasta, od końca listopada obleganego, acz niezbyt skutecznie, przez wielkopolskie pospolite ruszenie i oddziały związkowe. Od nieuchronnej kapitulacji w wyniku braku zapasów jak i środków dla zaciężnych, uratowała szpitalnika-obrońcę odsiecz, z jaką bez większych przeszkód przedarł się przez dziurawą blokadę Bernard Szumborski.
Ostatnia ofensywa
W końcu stycznia 1458 roku wielki szpitalnik zrezygnował z dowodzenia obroną Malborka i wraz z oddziałami Szumborskiego opuścił miasto udając się do Królewca. Wobec możliwości upadku miasta obleganego od połowy sierpnia przez liczne pospolite ruszenie z Korony, szpitalnik-dyplomata rozpoczął rokowania z delegatami króla, zakończone podpisaniem 12 października rozejmu w Prabutach, zawieszającego na 9 miesięcy działania wojenne. W marcu 1459 r. wszedł w skład delegacji wielkiego mistrza, próbującej podjąć w Chełmnie rokowania pokojowe ze stroną polską. Poważne problemy zdrowotne, trapiące szpitalnika na przekór piastowanemu urzędowi, poważnie ograniczyły jego aktywność zarówno w końcowym okresie zmagań o miasto Malbork, jak i w czasie późniejszej krzyżackiej ofensywy na Pomorzu i w Dolnych Prusach, do której przyłączył się w jej końcowej fazie przeprowadzając przeszło 4-miesięczne, udane oblężenie Morąga, który skapitulował w końcu października 1461 r.
Pod koniec lata 1463 r. wziął udział w ostatniej dużej krzyżackiej operacji ofensywnej, podjętej przez wielkiego mistrza dla odblokowania Gniewa obleganego przez wojska królewskie i gdańskie. Dowodzone przez szpitalnika siły krzyżackie z Prus Dolnych wykonały głębokie obejście oblężonego Gniewa przez Nowe i Starogard, gdzie połączyły z załogami ściągniętymi z miast północnego Pomorza i wyruszyły na spotkanie nadciągającej Wisłą flotylli wielkiego mistrza. 12 września wojska szpitalnika minęły Tczew i rozłożyły się obozem pod Czatkowami. Plan połączonej operacji lądowej i rzecznej nie doszedł jednak do skutku z powodu nieudolnego dowodzenia wielkiego mistrza, którego flota została zablokowana na Szkarpawie przez okręty gdańskich i elbląskich kaprów, a następnie zepchnięta na Zalew Wiślany i rozbita w bitwie morskiej stoczonej 15 września w Zatoce Świeżej. 16 września wojska szpitalnika ponownie przeszły pod Tczewem, tym razem w drodze powrotnej do Starogardu, gdzie grupa uległa samorzutnemu rozpadowi. Poniesione przez zakon klęski sprawiły, że w roku 1464 szpitalnik po raz kolejny wcielił się w dyplomatę, współprzewodnicząc krzyżackiej delegacji próbującej wysondować warunki zawarcia rozejmu ze stroną polską na rokowaniach prowadzonych od końca czerwca do połowy lipca w Toruniu. Jednak już jesienią ponownie przejawił bardziej mu właściwą naturę wojownika, gdy 13 października nagłym wypadem o mały włos nie opanował elbląskiego Nowego Miasta. Niezadługo po tym, poprowadził skryty zagon pod Toruń, który 31 października próbował zdobyć atakiem na mury od strony Wisły, dostrzeżonym jednak przez toruńskie straże. Ostatnią próbę odzyskania Torunia dla zakonu, tym razem drogą układów podjął rok później w sierpniu 1465 r. kusząc miasto obietnicą nadania ziemi chełmińskiej.
Rozejm mimo woli
W październiku 1466 r. przybył do Torunia wraz z wielkim mistrzem, który powierzył mu kierownictwo krzyżackiej delegacji finalizującej z przedstawicielami króla ustalenia kończącego wojnę traktatu pokojowego. Chociaż 19 października w toruńskim Dworze Artusa, przyszło mu wziąć udział w uroczystym zaprzysiężeniu zawartego pokoju, to z jego postanowieniami nie pogodził się nigdy. Nową siedzibą wielkiego szpitalnika, który musiał porzucić cokolwiek już nieaktualny tytuł komtura Elbląga, na krótko stał się Pasłęk. Gdy niespełna pół roku po zawarciu pokoju toruńskiego, w kwietniu 1467 r. zmarł wielki mistrz Ludwik von Erlichshausen, niepokorny szpitalnik został uznany jego niekwestionowanym następcą. Aby ominąć postanowienia toruńskiego traktatu dotyczące hołdu należnego polskiemu królowi od każdorazowego wielkiego mistrza, nowy zwierzchnik zakonu rozpoczął swe rządy jako namiestnik- zastępca, zwyczajowo sprawujący władzę do wyboru nowego wielkiego mistrza. Przekazawszy tytuł wielkiego szpitalnika swojemu następcy, Henryk Reuss von Plauen, już jako namiestnik przyjął, skromny tytuł komtura Morąga. W maju spotkał się w Piotrkowie z Kazimierzem Jagiellończykiem, któremu przekazał dokumenty traktatu pokojowego ratyfikowane przez rycerstwo i mieszczan krzyżackich Prus, uzyskując ze strony stanów Królestwa potwierdzenie utrzymania zawartego pokoju. Permanentny namiestnik starał się utrzymać poprawne relacje z zaangażowanym w sprawy czeskie polskim królem, intrygując jednocześnie przeciwko Gdańskowi, o którego rzekomej nielojalności informował króla składając mu wizytę w Wilnie, wiosną 1468 r. We wrześniu przyszło mu z nutą nostalgii odwiedzić Malbork, gdzie wezwał go na spotkanie powracający z podróży do Gdańska Kazimierz Jagiellończyk, którego cierpliwość w kwestii oficjalnego wyboru wielkiego mistrza zaczynała się powoli wyczerpywać. Jednak jeszcze przez rok udało się von Plauenowi prowadzić z królem ryzykowną grę w namiestnika.
Wybrany 15 października wielkim mistrzem, przybył pod koniec listopada na sejm do Piotrkowa, gdzie złożył królowi, po przeszło trzech latach uników, uroczystą przysięgę wierności. Pod koniec grudnia powrócił do Prus, gdzie, jak chcieli to widzieć niegdyś pruscy historycy - złamany doznanym upokorzeniem, a w rzeczywistości - sterany wiekiem i trapiony chorobami sędziwy mistrz zmarł po doznanym wylewie 2 stycznia 1470 r. w Morągu, zaskakując króla już po raz ostatni.












Napisz komentarz
Komentarze