I co najważniejsze nadal znajduje, bo placówka ta - powołana i prowadzona charytatywnie przez tczewską radną Grażynę Antczak - stale się rozwija przy ogromnym wsparciu ks. proboszcza Stanisława Cieniewicza. W niedzielę świetlica świętowała - wspaniałym festynem dla mieszkańców - dekadę działalności.
Jakie były początki? Trudne – wspomina pani Grażyna. Dziesięć lat temu była radną i pracowała także w komisji zwalczania problemów alkoholowych. I wówczas wpadła na pomysł powoływania do życia w Tczewie świetlic środowiskowych, w których miejsce znajdują dzieci, potrzebujące wielorakich form wsparcia. Inną formę mają świetlice socjoterapeutyczne, warsztaty terapii etc.
- Początki były trudne, bez zaplecza, pieniędzy, ale potrzeba stworzenia takiej placówki dla dzieci była tak duża, że postanowiłam zmierzyć się z tym – mówi radna. - Pomyślałam o naszym ulubionym księdzu dziekanie Stanisławie Cieniewiczu i był to strzał w dziesiątkę. Gdyby nie on i jego wsparcie oraz danie nam miejsca na działalność, nie sądzę byśmy mieli dziś co świętować. Ogromnie dziękuje kapłanowi za jego cierpliwość dla nas, i pozytywne reakcje na każde nasze potrzeby. To wspaniały człowiek!
Grażyna Antczak powołała do życia tę placówką i prowadzi ją z wielkim zaangażowaniem. Bo cieszy ją gdy widzi „swoje” dzieci, które przychodzą do niej już jako dorośli ludzie: ukończywszy szkoły średnie, będący studentami. To powody do dumy, bo jak podkreśla dzieci które miała i ma pod swoja pieczą są świetne!
Co udało się jej stworzyć przez te 10 lat? Dzisiaj świetlica ma już dwa pomieszczenia i kuchnię, w której są przygotowywane smaczne posiłki dla dzieci przy wsparciu rodziców i wolontariuszy. Pani Grażyna nie bez kozery wspomniała o anielskiej cierpliwości ks. Cieniewicza, podając za przykład dzień spowiadania wiernych wśród oparów gotującego się bigosu (rozprzestrzeniał się na cały kościół!). Takich anegdot zebrało się sporo. Udało jej się stworzyć dzieciom pracownię komputerową z prawdziwego zdarzenia, uczą się one pływać, kończąc naukę uzyskiwaniem karty pływackiej, mają wiele zajęć: tanecznych teatralnych, ruchowych, kulturalnych, wiele wycieczek, wypadów do kina… A w zasadzie taka świetlica ma za zadanie zapewnić jedynie miejsce dla dzieci, których rodzice np. długo pracują…
- Chciałam, by ta placówka nie była „przechowalnią” dzieci, a dawała im dużo więcej i to się dzięki wsparciu moich znajomych, także sponsorów, udało. Tylko czy po mnie znajdzie się ktoś, kto dalej dla dzieciaków poprowadzi ją nieodpłatnie? – to największe zmartwienie pani Grażyny.
Obecnie dotacja z urzędu miasta wynosi 60 proc. zaspokojenia potrzeb działalności placówki, resztę pani Grażyna zdobywa nadal, tak jak niegdyś, pukając gdzie się da. A warto, bo w niedzielę, widać było zarówno wspaniałe występy podopiecznych, i wolontariuszy i rodziny. Słowem kawał dobrej roboty! Gratulujemy dziesięciolecia i życzymy następnych dekad uszczęśliwiania tczewskich dzieciaków.














Napisz komentarz
Komentarze