- Opinia ta stanowiła wewnętrzny dokument urzędu, mający służyć wyłącznie rozeznaniu sytuacji prawnej gminy i wyjaśnieniu Radzie Miejskiej przyczyny podjętej decyzji o przejęciu przez gminę kosztów utrzymania ulicy - powiedział podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej wiceprezydent Tczewa Zenon Drewa. - Opinia prawna nie stanowi informacji publicznej w rozumieniu ustawy o dostępie do informacji publicznej. Zbigniew Urban otrzymał ten materiał jako radny, a opublikował go jako osoba prywatna, bo jest tam wskazany taki odnośnik.
W ocenie władz miasta zachowanie radnego było nie tylko naganne etycznie, jako nie licujące z godnością sprawowanej publicznie funkcji, ale także szkodzi interesom miasta i jego mieszkańcom, ponieważ doprowadził do ujawnienia informacji, które mogą zaważyć na wyniku przyszłego procesu sądowego ze Strefą.
- Zupełnie odrębną sprawą jest naruszenie dóbr osobistych pracownika samorządowego - kontynuował wiceprezydent. - Radny umieszczając opinię w Internecie opatrzył ją obraźliwymi komentarzami naruszając prawnie chronione dobro osobiste radcy prawnego, będącego jednocześnie funkcjonariuszem publicznym.
Władze miasta rozważają możliwość wystąpienia na drogę sądową w celu obrony dobrego imienia pracownika Urzędu Miejskiego.
Do słów wiceprezydenta szybko odniósł się Zbigniew Urban, stwierdzając, że są one skandaliczne. Radny przypomniał, że na Komisji Rewizyjnej przegłosowany został wniosek o zaproszenie na następne posiedzenie komisji radcy prawnego, który jest autorem opinii, oraz prezydenta. Dodał, że prezydent przejął utrzymanie ul. Malinowskiej bez zgody radnych i żadnych konsultacji. Podkreślił też, że opinię prawną zamieścił na forum „z pełną świadomością i odpowiedzialnością”.
- Prezydent nie jest uprawniony do oceny radnych i dezawuowania ich pracy - mówił rajca. - Odniosę się do tego szczegółowo na piśmie. Zapewniam, że odpowiedź ta będzie dla pana prezydenta druzgocąca. Pan mi nie zamknie ust, ja będę mówił to, co myślę, w interesie tego miasta. Nie boję się żadnej odpowiedzialności. Dokumenty, które otrzymują radni, nie są tajne. Pełnimy pewną misję i jeżeli nie zgadzamy się z oficjalną linią urzędu, to nie znaczy, że nie możemy przekazywać tej informacji w formie źródłowej, najbardziej rzetelnej - takiej, w jakiej została wytworzona przez pracowników urzędu - mieszkańcom Tczewa. Nie boję się żadnych konsekwencji publikowania dokumentów, które w momencie gdy trafiają do radnych są moim zdaniem jawne. Na tym dokumencie nie było klauzuli „ściśle tajne, do użytku radnych, chronić przed mieszkańcami”.
Czytaj więcej w aktualnym numerze „Gazety Tczewskiej”.












Napisz komentarz
Komentarze