sobota, 13 grudnia 2025 03:18
Reklama

Radny bandyta i radny złodziej

Policjanci zatrzymali dwóch tczewskich radnych. Jeden należał do złodziejskiej szajki napadającej na pociągi, drugi miał na koncie kilka bandyckich napadów.
Radny bandyta i radny złodziej

Na szczęście - dla reputacji lokalnego samorządu - nie jest informacja z ostatnich dni, a sprzed 80 lat. Interesujące informacje o podwójnym życiu miejskich radnych znaleźli w przedwojennej prasie pomorskiej forumowicze portalu Dawny Tczew.

Mieli chrapkę na… smalec z Ameryki

W marcu 1930 r. „Gazeta Sępoleńska” informowała o aresztowaniu przez policję szajki złodziei, która dokonywała kradzieży w wagonach kolejowych podczas biegu pociągów na szlaku Tczew - Zajączkowo i Tczew - Górki.

- „Złodzieje ci dokonali ogółem 20 włamań, przyczem rozbili wagon z transportem amerykańskiego smalcu, z którego skradli 14 dużych skrzyń - podała gazeta. - Na czele tej szajki, składającej się z pięciu rafinowanych złodziei, stał niejaki Konkolewski Leon, przyczem, jak się okazało, do spółki tej należał także kupiec Domjan, który jest radnym miejskim w Tczewie z ramienia Narodowej Partii Robotniczej - prawicy. Policji udało się odebrać znaczną ilość skradzionych rzeczy.

„Gazeta Gdańska” informowała z kolei, że skrzynie z ukradzionym smalcem zakopano w pobliżu toru na szlaku Zajączkowo - Górki.

Policjanci przebierańcy

Nie był to koniec skandali w tczewskim światku politycznym tego roku. W lipcu, w „Słowie Pomorskim”, tczewianie mogli przeczytać o przewiezieniu do Łodzi radnego Stefana Woźniaka, jego brata Michała oraz funkcjonariusza kolejowego Bronisława Augustyniaka, aresztowanych na polecenie sędziego śledczego za napady rabunkowe. Trójka mężczyzn w 1920 r. dokonała kilku napadów pod Łodzią.

- „Dla łatwiejszego ukrycia się wszyscy bandyci byli ubrani w mundury policyjne i uzbrojeni w krótkie karabinki kawaleryjskie - ustalili dziennikarze. - Broni dostarczył im jeden z członków bandy, zatrudniony uprzednio jako zbrojmistrz w prywatnym zakładzie rusznikarskim. Mundury policyjne ułatwiły im ucieczkę, bo gdy po jednym z napadów żandarmeria i policja dokonały obławy w okolicznych lasach, żandarmi wzięli bandytów za patrol policyjny, współdziałający z żandarmerią w ściganiu rabusiów.”

Po dokonaniu napadów, gdy policja była już na ich tropie, Woźniakowie i Augustyniak uciekli do Poznania, gdzie pracowali przez pewien czas jako zwykli robotnicy, a następnie do Gdańska, gdzie najęli się za drwali.

- „Tam zaopiekował się nimi komitet polski i umieścił ich na kolei w Tczewie. Zachowanie się ich było bez zarzutu. Stopniowo dosługiwali się coraz wyższych stanowisk. Augustyniak był nawet urzędnikiem w 9. stopniu służbowym, a Stefan Woźniak piastował mandat radnego miasta Tczewa.”

Aresztowanie bandytów nastąpiło zupełnie przypadkowo. Augustyniak zgłosił się do komisariatu policji, aby zameldować o drobnej kradzieży dokonanej w jego mieszkaniu. Tam poznał go jeden z posterunkowych na podstawie listu gończego nadesłanego przez sąd okręgowy w Łodzi. Odtąd już tylko kwestią czasu było zatrzymanie braci Woźniaków.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

28.03.2013 16:53
Radny bandyta i radny złodziej dobre ;)

Reklama
Reklama
Reklama