W związku z rocznicą ulicznej egzekucji sympatycy portalu Dawny Tczew - Wirtualne Muzeum Miasta planują upamiętnienie ofiar tej zbrodni. W czwartek, 24 stycznia, o godz. 17.00 zapalą 13 zniczy i złożą kwiaty pod tablicą poświęconą ofiarom, znajdującą się przy ul. Lecha.
Aresztowano niewinnych
Dwa lata temu - przy współpracy z mieszkającym w Niemczech historykiem amatorem Tomaszem Rajkowskim - opisaliśmy szczegóły tej zbrodni. W nocy z 23 na 24 stycznia 1940 r., w garażach na terenie fabryki Arkona (obecnie Fabryka Sztuk i Muzeum Wisły) wybuchł pożar, w wyniku którego spłonęło 7 lub 11 (różnice w źródłach) samochodów pocztowych oraz hala.
- Niemiecka obsługa warsztatów postawiła koksowniki na tyle blisko pojazdów, że opary benzyny zatankowanych samochodów zapaliły się - opowiadał nam wówczas pan Tomasz. - Niebawem w ogniu stanęły samochody pocztowe, po czym płomienie ogarnęły zabrudzoną olejami i smarem podłogę, na której Niemcy składowali beczki z benzyną. Mimo podjęcia niemalże natychmiastowej walki z ogniem przez OSP oraz osoby cywilne hala uległa całkowitemu zniszczeniu.
Rano na pogorzelisku zebrała się grupa miejscowych funkcjonariuszy nazistowskich: szef SS Walter Becker, starosta powiatowy i szef NSDAP Isendick, dowódca Gestapo Adolf Leister oraz szef SA Simens. Bez przeprowadzenia żadnego dochodzenia stwierdzili, że pożar był wynikiem sabotażu. Jak po wojnie zeznał Martin Prohl, kierowca Isendicka: „Podczas pożaru spaliło się 11 samochodów pocztowych, dlatego też za każdy spalony samochód zostanie rozstrzelany Polak.” Ostatecznie aresztowano 13 Bogu ducha winnych Polaków. Rodzinom powiedziano, że aresztowani zostaną zwolnieni po przesłuchaniu.
Czwórkami pod ścianę…
Jednak ok. godz. 13.00 aresztowanych przewieziono z siedziby Gestapo na ul. Bałdowskiej na teren tzw. świńskiego rynku (w okolicach ul. Lecha; dzisiaj teren ten należy do Straży Pożarnej). Wszelkie dojścia zostały obstawione przez hitlerowców. Polacy byli bici kolbami karabinowymi i kopani. Czekał już na nich pluton egzekucyjny SS. W jego skład wchodzili również niemieccy mieszkańcy Tczewa. O godz. 14.00 rozpoczęła się egzekucja, ofiary ustawiano czwórkami pod ścianą, kolejni aresztowani musieli zabierać ciała rozstrzelanych na ciężarówkę.
- Ciała zamordowanych Polaków wywieziono do lasu Szpęgawskiego - mówi Tomasz Rajkowski. - Wrzucono je do wykopanej wcześniej dziury. Ze względu na śnieg oraz silne mrozy zwłoki leżały w lesie nie zakopane.
Po egzekucji rozwieszono na terenie miasta odezwę do mieszkańców, w której grożono dalszymi prześladowaniami: „Mimo wszystkich ostrzeżeń stwierdzono w ostatnich czasach wzrastające akty sabotażu ze strony elementu polskiego (…) Niemcy nie mają zamiaru nadal tolerować tego rodzaju sił niszczycielskich (…) Za haniebny czyn dokonanego ubiegłej nocy podpalenia rozstrzelano dziś pewną liczbę osób, które specjalnie były uznane jako podstępni Polacy oraz wbrew wyrażonemu zakazowi znajdowały się w posiadaniu broni. Wszystkie dalsze akty sabotażu będą w przyszłości zwalczane jeszcze surowszymi środkami.”
Sprawcy nieosądzeni
Polskie Ministerstwo Sprawiedliwości zaczęło się interesować sprawą egzekucji w Tczewie w 1946 r. W latach 1946-1948 oraz 1967-1968 przesłuchiwano świadków wydarzeń. Z kolei w 1961 r., Niemiecka Prokuratura Generalna założyła sprawę o morderstwo przeciwko dowódcy tczewskiego SS Walterowi Beckerowi. W dokumentacji procesowej przewijają się dziesiątki zeznań świadków oraz uczestników egzekucji. Sprawę prowadzono przez okres trzech lat, aż do 28 lipca 1964 r., kiedy sprawę zamknięto. Samego Beckera uniewinniono ze względu na to, że nie on wydal komendę „Ognia!”. Becker oraz osoby biorące udział w rozstrzelaniu mogły by zostać oskarżone jedynie o współudział w morderstwie, jednak ten zarzut się przedawnił i sprawa została umorzona. W latach 70. polska prokuratura jeszcze raz wysłała uzupełnione materiały, ale błędy w tłumaczeniu popełnione przez stronę niemiecką spowodowały odrzucenie ich przez sąd jako nie wnoszące nic nowego do sprawy.
- Egzekucja w Tczewie nigdy więcej nie wróciła już na wokandę niemieckich sądów - dodaje Tomasz Rajkowski.
Błędy na tablicy
Miejsce śmierci 13 tczewian zostało uapmiętnione już 7 października 1945 r., z inicjatywy Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa.
- W tym celu zabrano okazałą płytę z cmentarza ewangelickiego, należącą najprawdopodobniej do rodziny Heine, na której tylnej części wyryto nazwiska pomordowanych i odwrócono ją oryginalnym napisem do ściany - mówi Łukasz Brządkowski, koordynator Dawnego Tczewa. - Popełniono przy tym kilka błędów w pisowni i wieku ofiar.
W dalszych latach lokalizację czarnej płyty zmieniano trzykrotnie. W obecnym miejscu płyta znajduje się od 15 kwietnia 1986 r. W 1991 r. dodano zdanie: „Hołd Składa Społeczeństwo Miasta Tczewa”.











Napisz komentarz
Komentarze