Mowa o generale Adrianie Carton de Wiart (1880-1963), szefie brytyjskiej misji wojskowej w Warszawie. Generał pochodził z rodziny o korzeniach irlandzkich i belgijskich. Jako młody człowiek brał udział w brytyjskich działaniach wojennych prowadzonych w Somalii (gdzie w 1898 r. stracił oko) i południowej Afryce. Czterokrotnie odniósł poważne rany, łącznie ze stratą ręki, na polach bitew I wojny światowej.
Mimo kalectwa nie zrezygnował z pracy dla swojego kraju. W 1919 r. został szefem misji wojskowej w Warszawie. Podczas wojny polsko – bolszewickiej pomagał w transporcie uzbrojenia do Polski (sam wypożyczył pociąg, aby przywieźć broń z Węgier) oraz – bezskutecznie – zabiegał o udzielenie pomocy militarnej Polsce przez Wielką Brytanię. Dwukrotnie przeżył katastrofy pilotowanych przez siebie samolotów. W 1924 r. przestał być szefem misji, ale nadal mieszkał w Polsce (jako rezydent brytyjskiego wywiadu), w majątku na Polesiu podarowanym mu przez swojego polskiego adiutanta księcia Karola Radziwiłła. Szefem misji wojskowej został ponownie latem 1939 r. Z Polski wyjechał przez Rumunię dzięki fałszywemu paszportowi. Walczył potem w Norwegii, trafił do włoskiej niewoli (skąd zbiegł), by w końcu zostać przedstawicielem premiera Winstona Churchilla u chińskiego generalissimusa Czang Kaj-szeka. Został odznaczony m. in. Krzyżem Virtuti Militari.
W jaki sposób gen. Carton de Viart znalazł się w Tczewie? W lutym 1923 r. Brytyjczyk, w towarzystwie francuskiego majora i dwóch polskich oficerów, zwiedzał pas neutralny na „gorącej” granicy między Polską a Litwą, gdzie był świadkiem ostrzału przez litewską artylerię wioski Wójtowo.
- „Z Wójtowa generał udał się do Strzelkiszek, kiedy nasze oddziały opuszczały tę wioskę – informował „Orędownik Wrzesiński”. - Od tej chwili słuch o nim zaginął. Są obawy, że gen. Carton de Viard z trzema towarzyszami dostał się do niewoli litewskiej.”
Tymczasem nocą 28 lutego generał pojawił się na tczewskim dworcu.
- Jak wiadomo, generał przedostał się z pasa neutralnego do Kowna, skąd drogą przez Królewiec i Gdańsk - Tczew wracał do Warszawy - wyjaśniało sytuację „Słowo Pomorskie”. - Następnego dnia rano na powitanie generała przybyli starosta i komendant policji na dworzec, gdzie oddział w liczbie 26 ludzi prezentował broń przed zaszczytnym gościem, który o godz. 9.21 udał się w dalszą podróż.”











Napisz komentarz
Komentarze