Tradycyjne „bramy weselne” coraz częściej zamieniają się w prawdziwy tor przeszkód i żenujące wymuszanie alkoholu. Nie ma to nic wspólnego z prawdziwym wydźwiękiem tego staropolskiego zwyczaju.
Flaszka albo przejazd
- Kilka tygodni temu brałam ślub w tczewskiej farze – opowiada Katarzyna, świeżo upieczona mężatka. – Po wyjściu z kościoła bardzo się zbulwersowałam. Razem z mężem zostaliśmy wręcz oblężeni przez kilku brudnych, podpitych, śmierdzących mężczyzn. Ocierali się nie tylko o nas, ale też o naszych gości i bezceremonialnie domagali się alkoholu. Widocznie jedna, którą otrzymali od świadka nie wystarczyła. Gdy ten grzecznie poprosił ich o zejście z drogi, zaczęli napierać na auto i próbowali otwierać drzwi!
Bełkoczący pod nosem „bramowicze” nie są zbyt miłym widokiem dla młodej pary i jej gości. Nie czują się też oni bezpiecznie. Obawiają się, że przy odmowie podchmieleni mężczyźni porysują im auto lub zaczną się awanturować. Co najciekawsze w proceder wymuszania okupu angażowane są także dzieci. I nie interesują już ich cukierki czy inne słodkości, chcą pieniądzy albo wódkę dla rodziców...
- Pewna kobieta krzyczała do małego chłopca „Nie schodź z drogi, dopóki nie dostaniesz wódki” – relacjonuje wzburzona Katarzyna. – Przecież to uczenie od małego żebrania i kradzieży. Dzieci niby pomagają w zbieraniu grosików, ale jedną ręką zbierają pieniądze i oddają młodej parze, a drugą... kradną.
Nieprzyjemna sytuacja pod kościołem nie była jedyną niemiłą niespodzianką młodej pary w drodze do domu weselnego.
- Kolejna podobna sytuacja miała miejsce na skrzyżowaniu ul. Gdańskiej i ul. Sobieskiego. – kontynuuje Katarzyna. – Gdy zatrzymaliśmy się na światłach, do auta podbiegło dwóch mężczyzn, którzy stali pod kościołem pw. Św. Józefa. Biegli na oślep, nie zważając na hamujące samochody. Również upominali się o alkohol.
Wymuszanie i żebractwo
Co tydzień w sobotnie popołudnia pod tczewskimi kościołami koczują grupki wciąż tych samych osób. Niemalże rzucają się na maski samochodów.
- Co ciekawe „działają” parami – zaznacza Marzena, biorąca niedawno ślub w kościele pw. NMP Matki Kościoła w Tczewie. – Kobieta podeszła do naszego auta i wzięła wódkę, a nieopodal stał jej partner i też zatrzymał nasz samochód. Wcześniej ta kobieta wzięła kwiaty spod pomnika Jana Pawła II. To już nie jest ludowy zwyczaj, a wymuszanie i żebractwo. I darmowe picie.
Jak więc zachowywać się podczas tego niemiłego, współcześnie zmodyfikowanego, zwyczaju weselnego?
Najprościej byłoby wyminąć nachalnych „bramowiczów”, jednakże bardzo często jest to niemożliwe. Potrafią biec za samochodem, napierać na niego i ciągnąć za klamki. Na nic zdają się też stanowcze prośby o zaprzestanie żebrania. Młodożeńcy mają też niecodzienne pomysły, np. nalewanie wody do butelki po alkoholu, kupowanie mniejszych butelek tzw. małpki.
- Z pewnością taka sytuacja powinna zainteresować władze strzegące porządku publicznego - proponuje Marzena. - Być może częstsze sobotnie patrole wokół kościołów zakończyłyby tę pseudo-tradycję.
To przestępstwo, za które grozi kara
- Oczywiście taki proceder to przestępstwo – informuje Andrzej Joachimowski, komendant Straży Miejskiej w Tczewie. – Już kilka razy interweniowaliśmy w takich sytuacjach. Jesteśmy w ciągłym kontakcie z parafią pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, skąd przysyłane są do nas daty i godziny ślubów. W tym czasie wysyłamy tam patrole.
- Na terenie Kociewie od wielu dziesiątek lat panują pewne tradycje związane z ślubami, uroczystościami weselnymi – mówi Dariusz Górski, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Tczewie. - Do jednej z takich tradycji należy robienie tzw. „bramy” przed pojazdem pary młodej, by złożyć życzenia. W zamian para młoda odwdzięcza się najczęściej jakimś upominkiem - dzieci dostają słodycze, dorośli symboliczną butelkę weselnej wódki. Oczywiście zachowania takie są dobrowolne i muszą się mieścić w pewnych ogólnie przyjętych i tolerowanych przez obie strony „ramach”. Nie można żądać od pary młodej, by koniecznie coś dała i zatrzymywać ją co kilka metrów. Jeśli weselnicy nie życzą sobie takich zachowań powinni to jasno i wyraźnie powiedzieć tym, którzy ich zatrzymują. A jeśli „organizatorzy bram” są natarczywi i niegrzeczni, mogą narazić się na konsekwencje karne. Nie można kogoś zmusić, by coś od niego dostać. To jest przestępstwo i grozi za to kara. Osoby takie nie mają też prawa zatrzymywać samochodu na drodze. Mogą tylko swoim zachowaniem zasugerować, że jest to element tradycji i liczyć na to, że kierowca pary młodej się zatrzyma. Jeśli nie życzymy sobie takich zachowań, a mimo wszystko jesteśmy zmuszani do zatrzymania się i wydania jakiegoś przedmiotu możemy w takiej sytuacji wezwać na miejsce policjantów. Nikt nie ma prawa zmuszać nas do określonego zachowania, a tym bardzie wydania należących do nas przedmiotów.











Napisz komentarz
Komentarze