Nieznani sprawcy weszli do nie zamkniętego kościoła w biały dzień. Zniszczyli krzyż procesyjny tłukąc postać Chrystusa w drobne kawałki. Pobrudzono też tabernakulum (na szczęście nie udało im się go otworzyć) oraz ściany i obrazy w prezbiterium, w tym wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej, który wisiał jeszcze w pierwszej kaplicy przed budową kościoła.
- Zdarzały się już kradzieże, które można przeboleć, ale to co się stało jest trudne do przeżycia - mówił podczas niedzielnej mszy św. ks. prałat Stanisław Cieniewicz, proboszcz parafii pw. NMP Matki Kościoła. - Pewnie zastanawiacie się, kto to mógł zrobić. To ludzie. Przecież mają ręce, mają oczy, serca i sumienia pewnie nie mają. Nie będziemy im złorzeczyć, ani nigdzie zgłaszać tej sprawy, tylko będziemy się za nich modlić. Jak mówił Pan Jezus tym, którzy go splugawili przed śmiercią – „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. Ja im z serca wybaczam. Ale skąd tacy ludzie się biorą? Znikąd? Nie, to wypływa z atmosfery, która powstała w naszej Ojczyźnie.
Ks. proboszcz postanowił nie zgłaszać profanacji kościoła organom ścigania. Ślady zniszczeń w prezbiterium zostało już usunięte. Krzyż natomiast nie zostanie naprawiony jako swoiste memento zajścia. Od teraz kościół górny i dolny będą w ciągu dnia zamykane.












Napisz komentarz
Komentarze