O Jasiu Bielińskim z Tczewa i jego chorobie pisaliśmy na łamach GT kilkukrotnie. Chłopiec urodził się z zespołem Arnolda – Chiariego oraz z niewydolnością oddechową. Obecnie przebywa w Gdańskim Szpitalu Dziecięcym „Polanki”, który stał się jego drugim domem. Od 22 października ub. roku rodzice Jasia codziennie pokonują ponad 100 km, aby opiekować się ich chorym synkiem w szpitalu, rehabilitować go i wspierać. Do dziś zebrano ponad 115 tys. zł, ale to wciąż za mało na sfinansowanie operacji mózgowia w Barcelonie. Potrzeba ponad 250 tys. euro. Dodatkowo Jaś musi przybrać na wadze do ok. 9 kg. Obecnie waży niespełna 6 kg.
Jadą po zdrowie dla Jasia
Na nieco szalony pomysł przejazdu z Pruszcza Gd. do Nowego Sącza wpadł Krzysztof Zyskowski, uczeń Centrum Kształcenia Zawodowego „Nauka” w Tczewie, na co dzień miłośnik wycieczek rowerowych.
- Kiedyś siedziałem w domu i myślałem: co by tu zrobić, jak pomóc ludziom. Postanowiłem, że skoro jeżdżę na rowerze, to mogę pojechać dla kogoś, w jakimś szczytnym celu. Najpierw pomyślałem o hospicjum, ale to było mało. Poszedłem więc do sekretariatu szkoły, w której się uczę i zapytałem, czy nie znają kogoś, dla kogo warto byłoby się poświęcić. Tam od razu opowiedziano mi historię Jasia i jego rodziców. Wziąłem kontakt, no i się zaczęło.
- Wszystko działo się bardzo szybko. Krzysztof zadzwonił do mojej siostry, a już kilka dni później siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy o wyprawie – mówi przejęta Agnieszka Połomska, mama Jasia. - Nie wiem jak mam jemu i jego kolegom dziękować. Są trochę szaleni. Pewnie przez całą tę wyprawę nie będę mogła spać, bo będę się o nich bać. (...)











Napisz komentarz
Komentarze