- A jak to było z Opaleniem i dlaczego tu?
A.J.: - W Opaleniu osiedliliśmy się w 2003 r. Dwa lata szukaliśmy obiektu z duszą. Początki były bardzo trudne. Zabytkowy dworek Czapskich był w ruinie. Nasi podopieczni podnieśli go z rui, tak jak często podnoszą z ruin swoje własne życie - jest to bardzo symboliczne. Położony w otoczeniu lasów, przyrody, Wisły. Można tu prowadzić pełną terapię. Pracujemy metodą społeczności terapeutycznej
- Jak mieszkańcy Opalenia was odbierają?
K.J.: Mamy bardzo dobry kontakt z mieszkańcami. Wiedzą, że mogą na nas liczyć. Np. podopieczni pomagali w gaszeniu dwóch pożarów. Jeden pan dzięki naszym chłopcom nie stracił dobytku. Wynieśli z mieszkania wszystko co się dało, łącznie z telewizorem. Innej pani, której palił się dom, odbudowali część parterową posesji. Gdy Wisła wylała, nasi tak się wzięli do pracy, że worków na piasek zabrakło. Przy wyrębie lasu, pracach polowych - cały czas gdzieś biorą udział. Mieszkańcy Opalenia wiedzą, że na naszych mogą liczyć, dlatego traktują nas jak wartość dodaną. Uważam, że dodajemy kolorytu Opaleniu, choć pewnie jest to pytanie do rdzennych mieszkańców. (...)










Napisz komentarz
Komentarze