Do tragicznego zdarzenia doszło podczas finału WOŚP w Gdańsku. Tuż po godz. 20, na scenę ustawioną na Targu Węglowym, dostał się mężczyzna, który długim na 14 cm nożem zaatakował prezydenta Gdańska.
„Myśleliśmy, że zapalił się płaszcz”
- Nie widziałam momentu samego ataku, jednak po chwili zauważyłam, że coś jest nie tak, bo prezydenta posadzono, chyba na głośniku - mówi mieszkanka Tczewa, która stała przy prezydencie tuż po zamachu. Kobieta prosi o zachowanie anonimowości. - Nikt nie wiedział co się stało. Było stosunkowo ciemno. Myśleliśmy, że to płaszcz prezydenta zaczął się palić od trzymanych w ręce zimnych ogni. Prezydent przycisnął je do siebie, przykrywając rany... Po kilku sekundach z rękawa wypłynęła krew. Ludzie zaczęli krzyczeć o pomoc.
Przez kilkadziesiąt minut Pawła Adamowicza reanimowano jeszcze na scenie, następnie przetransportowano do szpitala. W gdańskim Uniwersyteckim Centrum Klinicznym przeszedł pięciogodzinną operację. (...)