piątek, 26 kwietnia 2024 12:35
Reklama

Gdy hałdy śmieci rosły ponad mury miasta...

1 kwietnia mija 78 rocznica utworzenia niezwykle ważnego, choć nie cieszącego się zasłużonym prestiżem wśród mieszkańców Zakładu Oczyszczania Miasta. O jego działalności wiemy niewiele, a szkoda bo jest on nie mniej zasłużony dla Tczewa niż inne komunalne przedsiębiorstwa jak wodociągi, elektrownia czy miejska gazownia.
Gdy hałdy śmieci rosły ponad mury miasta...

Problem usuwania nieczystości i wywozu śmieci pojawił się zapewne wraz z powstaniem miasta. Zgodnie z zapisami XVI wiecznego wilkierza, czyli zbioru praw lokalnych, to mieszkańcy byli zobowiązani do utrzymywania ulic w czystości. Zebrane w ten sposób śmieci oraz odpadki pochodzące z gospodarstw domowych były zapewne gromadzone tuż pod murami miejskimi. 

Hałda odpadów urosła ponad mury miasta?

Skuteczność takiego sposobu na walkę z zanieczyszczeniem miasta zasadnie kwestionował S. Mrozek. W książce „Tczewski Genius loci” zadał pytanie „Czy przestrzegano wilkierzowych zasad czystości w mieście, skoro w 1710 roku z łatwością wybuchła dżuma? Tuż za murami hałdy śmieci urosły tak wysoko, że podczas ataków wojska oblegające Tczew nadal korzystały z nich niby ze zwodzonych mostów. Na dobrą sprawę problem usuwania śmieci z miasta został rozwiązany dopiero w 2. połowie XIX wieku. E. Raduński w „Zarysie historii miasta Tczewa” opisał skuteczne decyzje burmistrza Wagnera, który rządził Tczewem w latach 1854-1888. Powołując się na opracowanie Ezechiela Caro napisał: Zdołał nawet z odwozu śmieci dla miasta bić kapitał. W roku 1863 znalazł się przedsiębiorca, który zobowiązał się odwozić śmiecie przez 3 lata za darmo, płacąc miastu jeszcze odszkodowanie w wysokości 21 tal. za śmiecie, podczas gdy w latach poprzednich miasto płaciło za odwóz około 350 tal. rocznie. Otwarte pozostaje pytanie, gdzie śmieci z miasta były wywożone? Wykorzystywano do tego celu doły i wyrobiska po miejskich cegielniach czy żwirowniach oraz naturalne zagłębienia terenu. W wieku XIX i w niektórych przypadkach aż do drugiej połowy wieku XX korzystano z różnych miejsc. Był to m.in. Gemel czyli zagłębienie terenu przy ul. Wyspiańskiego, na wschód od ul. Matejki. Potoczna nazwa tego miejsca mocno wskazuje na jego przeznaczenie. W gwarze poznańskiej gemela to śmietnik, śmiecie, bałagan, co wzięło się z niemieckiego słowa müll, które oznacza śmieć, odpad. Zarówno Tczew jak i Poznań był pod zaborem pruskim więc gemel jak i poznańska gemela oznaczają to samo. 

Stadion na wysypisku?

Obecnie na tym terenie znajdują się domy, chociaż niewielki fragment dawnego zagłębienia trenu jest wciąż widoczny. Miejskim wysypiskiem był również teren... dzisiejszego stadionu przy ul. Bałdowskiej.
Jak wspominał J. Mrozek („Moja młodość” K.M.R. nr 3, 1987 r.) Tczew dotychczas nie posiadał stadionu sportowego, więc władze miasta wyznaczyły pod jego budowę teren przy ulicy Bałdowskiej, w miejscu dawnej żwirowni. Doły i nierówności po wybiórce żwiru przez kilka lat wypełniano śmieciami (było to miejskie śmietnisko), potem zwożono tam ziemię i cały teren zniwelowano. Ze wspomnień mieszkańców wyłaniają się również inne lokalizacje wysypisk jak teren wokół dawnego Retmana, za Strzelnicą przy ul. Targowej czy dzisiejszej ul. Korczaka na Prątnicy. Dopiero w 1974 powstało składowisko odpadów przy Rokitkach, w pobliżu którego zbudowano duży Zakład Utylizacji Odpadów Stałych spełniający wszystkie standardy XXI w. 


Podziel się
Oceń

Reklama