- W projekcie przebudowy szpitala, który został przedstawiony na sesji Rady Powiatu znalazły się konkrety. Wiemy, że w nowej części lecznicy przy ul. 30 stycznia znajdą się m.in. oddziały anestezjologii, chirurgii, chorób wewnętrznych czy blok operacyjny. Co jeśli do końca 2016 r. nie uda się zrealizować tych planów?
- Niestety szpitale, które nie będą dysponowały do 2016 r. infrastrukturą, a więc budynkami, sprzętem i potencjałem ludzkim, będą miały problemy. Problem będzie także wtedy, gdy nie będzie pacjentów chcących skorzystać z usług szpitala. To co dzisiaj nam w Tczewie najbardziej dolega, to brak odpowiednich budynków. Każdy obiekt, w którym funkcjonujemy nie był wcześniej obiektem opieki zdrowotnej. Na ul. 1 Maja były koszary, na ul. Paderewskiego zakon sióstr, a położnictwo pierwotnie nie było nawet przeznaczone dla ludzi, ale zwierząt. W takich warunkach musimy funkcjonować. Z drugiej strony dysponujemy dobrym sprzętem, którego nie możemy się wstydzić. Do tego mamy bardzo dobrze wykształconą kadrę pielęgniarską oraz kadrę medyczną, którą w części stanowią młodzi ludzie podnoszący swoje kwalifikacje.
- Z czym obecnie jest największy problem?
- Nawet gdyby nie było magicznej daty roku 2016, to wiemy, że standard przyjmowania pacjentów na obydwu najważniejszych izbach czyli chirurgii oraz oddziale wewnętrznym, pozostawia wiele do życzenia. Tak jest np. pod względem logistyki. Jednak czego byśmy nie wymyślili, na ul. Paderewskiego nie da się wszystkiego dobrze zorganizować. Podobnie jest z warunkami na ul. 30 stycznia, konkretnie na izbie chirurgicznej. One także budzą nasze zastrzeżenia. Przyznam się, że gdybym był pacjentem pewnie wpisałbym do Ankiety Satysfakcji, że warunki w szpitalu nie są przeze mnie akceptowalne. Nawet gdybym został dobrze obsłużony przez lekarza czy pielęgniarkę. Jeżeli chcemy w czwartym co do wielkości mieście woj. pomorskiego mieć szpital, którego nie będziemy się wstydzić, to musimy zrobić te inwestycje. Data 2016 r. tylko pomaga nam w tej determinacji. Pomysłów na zdobycie niezbędnych środków były wiele, m.in. takie, by zmobilizować władze powiatu do wyasygnowania pewnej kwoty. W poprzedniej kadencji prowadziliśmy rozmowy z różnymi komisjami, po to, by także miasto wyasygnowało pewną pulę. Tylko, że to nie są zadania statutowe miasta. Był taki czas, gdy starosta mówił mi: „tylko nie licz, że my damy pieniądze na szpital.” Budżet powiatu jest jaki jest, a my mówimy o środkach rzędu kilkunastu milionów złotych. W ostatnim okresie podjęte zostały uchwały o poszukaniu ich na giełdzie papierów wartościowych. (...)
Cały wywiad w dzisiejszym wydaniu Gazety Tczewskiej!











Napisz komentarz
Komentarze