- Podjął pan już decyzję o starcie w wyborach jesienią?
- Na pewno jest to bardzo ważna decyzja. Dwie kadencje byłem wiceprezydentem u boku pana prezydenta Odyi. Teraz jestem prezydentem. Trochę rzeczy udało się zrobić. Jest jeszcze sporo pomysłów. Uważam, że mam jakąś wizję rozwoju miasta i zdecydowanie będę startował w wyborach.
- Właściwie jest pan troche w komfortowej sytuacji. Z jednej strony „kupił” pan mieszkańców dużymi projektami jak węzeł czy rewitalizacja, z drugiej kończącemu kadencję zawsze łatwiej ubiegać się o kolejną. Czy to rządzenie trochę nie rozleniwia? Taki zarzut dzisiaj często pada w stosunku do obecnie rządzących krajem.
- Apetyt na pracę i efekty rośnie w miarę jedzenia. Jeżeli pracuje się i widać efekty to chce się dalej pracować. Dopóki ma się pomysły i wizję długoterminową i ludzie są z tego zadowoleni, to dlaczego nie. Głos należy do mieszkańców. To nie jest Białoruś. Jeśli chodzi kraj to Platforma jako partia rządząca musiała się zmierzyć jednocześnie z dwoma problemami, kraju i wewnątrz partii. Premier czasami więcej czasu poświęcał jednym problemom kosztem drugich. Ja działam w samorządzie gminnym. Dla mnie ideałem byłoby, gdyby w ogóle partii nie było. Problemy miasta nie są problemami politycznymi. Dziura w ziemi musi być załatana bez względu na to czy rządzi prawica czy lewica. Na poziomie Warszawy problemy polityczne zaczynają odgrywać rolę. Ja nie mam zasady, że muszę kurczowo trzymać się stołka. Jeżeli uznam, że mnie to męczy to powiem, że więcej nie wystartuję w wyborach.
- Nie korci pana kariera polityczna na ul. Wiejskiej?
- Nie. Po pierwsze nie mam aspiracji bycia posłem czy senatorem. Po drugie, to już jest czysta polityka. Moje doświadczenie samorządowe jest doświadczeniem człowieka do konkretnych prac. Zaletą jest to, że się widzi efekty pracy. Bycie posłem jest trochę wirtualne w oderwaniu od konkretnych problemów, natomiast powoduje silne uwikłanie w relacje wewnątrzpartyjne. Ktoś kto nie jest lojalny wobec partii, praktycznie nie ma szans. Nie jestem członkiem żadnej partii, w związku z tym wolę się skoncentrować na działaniach konkretnych.
- Nie uważa pan, że Tczew jest marginalizowany z uwagi na brak przedstawiciela w parlamencie?
- Są dwa aspekty. Pierwszy, to nie kwestia posiadania przedstawiciela, a kwestia tego kogo się tam ma i fachowości. Więcej udało się załatwić w Warszawie wykorzystując kontakty poprzez senatora Andrzeja Grzyba czy posła Sławomira Neumanna, niż wtedy kiedy mieliśmy swojego posła. To nie jest tak, że musi być człowiek z Tczewa. To musi być na tyle silna osobowość, aby mieć pozycję w partii, by móc pewne rzeczy lobbować i wygrywać na forum Warszawy. Po drugie, mamy problem, że Tczew i powiat tczewski ma jednego przedstawiciela w sejmiku wojewódzkim (Zenon Odya), a np. Powiśle ma trzech To tu jest marginalizowanie. Widocznie nie ma dobrych kandydatów. (...)
- Jedną z istotnych przemian tej kadencji jest zmiana systemu zarządzania całym mieszkalnictwem. Z pewnością wielu mieszkańców zadałoby panu dzisiaj pytanie, kiedy powstaną nowe budynki komunalne.
- Są plany, by w kwietniu rozpocząć budowę kolejnego budynku przy ul. Prostej i to właśnie będzie ten pierwszy element budowany według nowego systemu, realizowany poprzez TBS.
- To bardzo dobry chwyt marketingowy w roku wyborczym...
- Wiem, że jest to okres wyborczy, jednak czasami boli mnie to, że myśli się kategoriami, że trzeba zrobić coś, bo idą wybory. Dlatego nasze rozmowy zaczęliśmy nie od zadań bieżących, tylko od strategii. Trzeba myśleć kategoriami rozwoju na wielu lat, a nie tylko na 3, 4. Myślę, że dla mieszkańców będzie to dobra wiadomość, ale też będzie to dobra wiadomość dla pozostałych, ponieważ im więcej mieszkań komunalnych tym większa rotacja, dla tych, którzy oczekują na mieszkanie socjalne, bo to też jest problem jeżeli chodzi o Tczew. (...)
Cały wywiad w Gazecie Tczewskiej, która w każdą środę ukazuje się na terenie powiatu tczewskiego.












Napisz komentarz
Komentarze