- Po tym co działo się w trakcie wyborów i tuż po nich, nie żałujecie Państwo, że wzięliście na siebie organizację powołania Rady Organizacji Pozarządowych?
- Nie, chyba trochę spodziewaliśmy się tego. Jeszcze do niedawna byliśmy jednym z trzech powiatów w województwie, który nie miał takiej Rady. W starostwie, razem z Radą Działalności Pożytku Publicznego przedstawiliśmy wniosek, by stworzyć takie ciało. Kiedy obdzwaniałem organizacje i zachęcałem, by przyszły na spotkanie, na którym pojawi się wniosek powołania ROP, oddźwięk był różny. Od wsparcia, po stwierdzenia „ale po co to”. Nie chcę wskazywać, które organizację tak mówiły, ale były takie, które pytały jakim prawem akurat my to robimy. Pojawił się lęk, że mniejsze organizacje stracą swoją autonomiczność. Staraliśmy się wytłumaczyć, że Rada będzie ciałem nieformalnym, a więc nie będzie żadnych przepływów finansowych, a będzie wspierać, właśnie te mniejsze organizacje, które mają problem z władzą, instytucjami, itd.
- Pada zarzut, że nie wszystkie organizacje zostały zaproszone na to spotkanie wyboru członków ROP.
- Może powiem w jaki sposób informowaliśmy. Po pierwsze mailowo. Wysłaliśmy ok. czterech maili przypominających do ok. ¾ z 200 organizacji z terenu powiatu. Dzwoniłem i wysyłałem maile do samorządów w każdej gminie. Na spotkaniu, na którym wybieraliśmy członków Rady, było ok. 30 osób, przedstawicieli organizacji. Były tam prawie wszystkie znane organizacje w regionie. Mieliśmy na zaproszenie ok. 3 tygodni i uważam, że zrobiliśmy dużo. Podczas spotkania, niektórzy krzyczeli „ja nie zostałem zaproszony”. Jednak skoro ta osoba pojawiła się na spotkaniu, to oznacza, że dotarliśmy do niej innymi kanałami, np. przez urząd.
- Rozmawiałem z przedstawicielami niektórych organizacji. Mówią wprost, że nie mieli siły przebicia, a ich wnioski były bagatelizowane. Jak Pan może się do tego odnieść?
- Jeśli chodzi o samą debatę, to trzeba powiedzieć, że trwała ona ok. 4 godzin i to pokazuje, jaka burzliwa była dyskusja. Można powiedzieć, że były skrajnie różne pomysły na tę Radę. Na wniosek jednej organizacji wybraliśmy prezydium, które miało ustalić co będziemy po kolei robić. Głosowaliśmy nad każdym z przedstawionych przez organizacje wniosków. Rzeczywiście w niektórych kwestiach zaważyły 3, a nawet 2 głosy. Taka jest demokracja. Większość była za takimi rozwiązaniami, a mniejszość czuła się niezadowolona. Po przegłosowaniu każdego z punktów, przegłosowaliśmy cały regulamin i zrobiliśmy przerwę. Grupa organizacji, która była niezadowolona wyszła z sali. Zostały z tej grupy 2 osoby, które notabene dostały się do Rady. Pozostali prawdopodobnie stwierdzili, że obrana forma nie jest im bliska i nie chcą w tym uczestniczyć. Większość osób, która została, była zadowolona z tej inicjatywy. (...)
Więcej na ten temat w Gazecie Tczewskiej, która w każdą środę ukazuje się na terenie powiatu tczewskiego.











Napisz komentarz
Komentarze