- Zadzwonili ok. godz. 10.00 na numer telefonu stacjonarnego. Jako, że do mnie na stacjonarny nie dzwoni nikt poza firmami zapraszającymi na prezentacje garnków, byłam na to przygotowana – mówi nasza Czytelniczka, która jak stwierdza, nie dała się „nacignąć”.
„Dzwonimy, ponieważ dostała pani dofinansowanie z Unii Europejskiej, a pani na pewno choruje na nadciśnienie” - usłyszała w słuchawce.
- Nawet gdybym chorowała, to bym się do tego nie przyznała. Powiedziałam, że nie choruję, więc wybiłam telefonującą z rytmu. Mimo to zaproponowała mi ciśnieniomierz, który miał kosztować 300 zł, ale ponieważ dostałam 173 zł dofinansowania, cena sprzętu miała wynieść 127 zł.
Dla mieszkanki Tczewa największym zaskoczeniem było, że głos w słuchawce powołał się na NFZ. Później z ciekawości zadzwoniła bezpośrednio do wojewódzkiego oddziału Funduszu. Tam poinformowano ją, że NFZ nie oferuje ciśnieniomierzy, a tym bardziej nie obdzwania swoich „klientów”. Kobieta zgłosiła sprawę na policję. (...)
Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu Gazety Tczewskiej, która w każdą środę ukazuje się na terenie powiatu tczewskiego.











Napisz komentarz
Komentarze