Tymczasem winda prowadząca na dworzec z peronu 1 od maja jest nieczynna, od ponad tygodnia też zepsuta jest też ta od strony od. Zatorze.
Z obu tych dźwigów – oprócz rzeszy innych mieszkańców i przyjezdnych – korzystała Grażyna Nowakowska, mama 13-letniej Moniki poruszającej się na wózku inwalidzkim.
Często korzystałam z obu wind, aby dostać się na peron i zawieźć córkę na rehabilitację do Trójmiasta – opowiada. – Były one dla mnie dużym ułatwieniem. Zresztą nie tylko dla mnie. Przez te awarie także osoby starsze i schorowane mają duże problemy, swobodnie poruszać się po dworcu.
Rzeczywiście co jakiś czas podróżni niecierpliwie naciskają przycisk przywoływania dźwigu, a gdy przekonują się, że widna wciąż jest nieczynna – zrezygnowani wchodzą lub schodzą po stromych schodach.
Pani Grażyna od maja interweniowała w tej sprawie nie raz, nie dwa:
Zgłaszałam ta sprawę sokistom, paniom w kasie, zarządcy budynku. Stwierdził, że on odpowiedzialny jest tylko za windę, którą zjeżdża się na postój autobusów podmiejskich. Nikt właściwie nie przejął się tym, że dla ludzi niedziałająca winda może stanowić problem. Nikt też nie potrafił mi powiedzieć, kiedy dźwig będzie wreszcie czynny.
Mieszkańcy rozumieją, że wszystkie urządzenia mogą się zepsuć. Nie rozumieją jednak tego, dlaczego osoby odpowiedzialne za prawidłowe funkcjonowanie obiektów ogólnodostępnych nie naprawiają ich uszkodzeń. Czują się lekceważeni.
Więcej na temat w Gazecie Tczewskiej z dnia 31 października 2013 r.












Napisz komentarz
Komentarze