Pasażerów komunikacji miejskiej w Tczewie kontrolują obecnie dwie firmy. Ich pracownicy posiadają tylko cztery czytniki kart miejskich. Jeśli kontroler nie ma go akurat przy sobie, zabiera dokument pasażera i sprawdza opłacenie przejazdu na kasowniku. To przestaje się podobać osobom korzystającym z autobusów.
- Choć kontrole są częste, to nie zdarzyło mi się zauważyć, aby któryś z kontrolerów posiadał czytnik - mówi jeden z tczewian, który sprawą zainteresował radnego Zbigniewa Urbana. - Gdy pewnego razu jechałem autobusem pani kontroler wręcz wyrywała mi kartę z ręki. Czy kontrolerzy mają prawo zabierać mój dokument tożsamości, którym jest karta miejska, i znikać z nią w tłumie pasażerów, oraz co zrobić, gdy chcący zarobić kontroler odbije moją kartę i wstawi mandat za brak biletu?
Zdaniem Zbigniewa Urbana kontrolerzy nie mają prawa tak postępować.
- Ja oczywiście odmówiłbym i nie poszedł z kartą do kasownika, nie oddałbym też karty kontrolerowi - dodaje radny. - Tego typu skargi trafiają do mnie kilka razy w tygodniu.
Władze miasta tłumaczą, że zakup czytników dla firm kontrolujących pasażerów to zadanie przewoźnika. A co na to przedstawiciele Meteora?
- Zabranie karty miejskiej pasażerowi celem sprawdzenia jej kasowniku nie jest naruszeniem przepisów - tłumaczy Marek Pieczewski, kierownik tczewskiego oddziału firmy. - Czasami nie ma innej możliwości. Dwie firmy kontrolujące mają po dwa czytniki i naszym zdaniem ta ilość jest wystarczająca. Dwa tygodnie temu rozmawialiśmy z firmami zwracając im uwagę, żeby liczbę podobnych sytuacji zminimalizowali do niezbędnej ilości, żeby niepotrzebnie frustrować pasażerów. Od tego czasu nie mamy podobnych skarg. Nie planujemy też zakupu dodatkowych czytników.












Napisz komentarz
Komentarze