Zmuszony do wyjazdu przez Służbę Bezpieczeństwa po powrocie z internowania w stanie wojennym wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Tam też, w San Jose w Kalifornii, w ubiegły poniedziałek, 13 sierpnia, odbył się jego pogrzeb. Jak wspominają go przyjaciele i współpracownicy z okresu tzw. pierwszej „Solidarności”?
Od początku w „Polmo”
Andrzej Kaszuba był tczewianinem z urodzenia (ur. 11 marca 1952 r.). W Tczewie ukończył szkołę średnią – Technikum Mechaniczne, a w 1976 r. studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki Gdańskiej. Po zdobyciu dyplomu rozpoczął pracę w Fabryce Przekładni Samochodowych „Polmo”, której był stypendystą. Tutaj też pracował jego ojciec. Jednocześnie uczył matematyki i przedmiotów technicznych w Wieczorowym Technikum Mechanicznym. Przez cały okres zatrudnienia w „Polmo” pracował na Wydziale Doświadczalnym/Prototypowni.
- Okres ten wspominam z dużą sympatią ze względu na ciekawy aspekt techniczny, jak również prawie rodzinną atmosferę wśród załogi wydziału - wspominał Andrzej Kaszuba w liście wysłanym do swojego przyjaciela Tadeusza Wilczarskiego.
Zbulwersowany propagandą
Tymczasem sytuacja wewnętrzna w kraju stawała się coraz bardziej napięta. Już w pierwszych dniach lipca – po decyzji rządu o podwyżkach cen mięsa i wędlin – w „Polmo” wybucha strajk. Andrzej Kaszuba przebywał wówczas na urlopie.
- Myślę, że bez tego strajku nikt nie byłby do końca pewien, że następna fala powszechnego przebudzenia w skali kraju jest możliwa - stwierdził Kaszuba. - Byłem zbulwersowany komunistyczną propagandą nie tylko ze względu na jej zakłamanie, ale przede wszystkim z powodu jej pogardy dla ludzkiej godności i kompletnego odebrania prawa jednostki do stanowienia o własnej przyszłości. Było to drastyczne przeciwieństwo do słów głoszonych przez Jana Pawła II: „Nie bójcie się, Zachowajcie godność”. W moim przekonaniu źródeł „Solidarności”, źródeł przebudzenia Polaków, należy szukać w pierwszej kolejności w pielgrzymkach JP II do ojczyzny.
Miesiąc później wybucha protest w gdańskiej stoczni. Fala strajków obejmuje także tczewskie zakłady pracy, w tym „Polmo”. Dyrekcji zakładu oraz członkom komisji zakładowej PZPR zależało na zduszeniu protestu w zarodku i wypchnięciu jak największej liczby pracowników poza bramy fabryki.
- Obawiając się, że wzrastające emocje i zamieszanie mogą przybrać niekorzystny kierunek próbowałem udzielić paru rad kolegom organizującym strajk: ograniczyć swobodę poruszania się dyrekcji po zakładzie, kontrolę bram wejściowych, wybór komitetu strajkowego, wyznaczenie godzin oficjalnych negocjacji itp. - tłumaczy Kaszuba.
Świetny organizator
Kaszubie, ku jego zaskoczeniu, zaproponowano przewodzenie komitetowi strajkowemu.
- Andrzej był inżynierem, więc jako pracownicy wydziałów produkcyjnych dobrze go nie znaliśmy - opowiada Mieczysław Śliwka, uczestnik sierpniowego strajku. - Miał dobre pomysły, więc zaakceptowaliśmy go jako szefa strajku, tym bardziej, że chętnych na to stanowisko nie było. Była to duża odpowiedzialność, bo wówczas w „Polmo” pracowało ponad 2500 osób.
Uczestnicy wydarzeń sprzed 30 lat wspominają, że Kaszuba był świetnym organizatorem. Leszek Lamkiewicz, jego ówczesna prawa ręka i łącznik „Polmo” z komisją krajową NSZZ „Solidarność” w Gdańsku wspomina:
- Andrzej został szefem strajku, a następnie komisji zakładowej, ze względu na swój intelekt i nieprzeciętne zdolności organizacyjne. Był także zdolnym i wybitnym inżynierem, miał na swoim koncie wynalazki. Miał niezwykłe zdolności analityczne. Na pewno nie był związkowym radykałem jak ja, czy Konrad Gajewski.
Tadeusz Wilczarski pracował z Andrzejem Kaszubą w jednym biurze, a Kaszuba senior był jego szefem.
- Do bycia świetnym organizatorem predestynował Andrzeja ścisły umysł - mówi Wilczarski. - Jako szef związku dbał o pracowników, ale szerzej, zwracając uwagę także na ich wolność i godność pracy. Był prawy i bezkompromisowy. Problemy starał się rozwiązywać poprzez dialog, nawet z naszymi przeciwnikami, co czasem mu zarzucaliśmy.
Ruch bez precedensu
Po zakończeniu strajku Andrzej Kaszuba zostaje jednogłośnie wybrany przewodniczącym komisji zakładowej NSZZ „Solidarność”. Funkcję tę pełnił aż do wybuchu stanu wojennego.
- Pierwsi w kraju mieliśmy radę pracowniczą, która wybrała dyrektora zakładu w konkursie (został nim Jerzy Bogacki – przyp. red.) - podkreśla Leszek Lamkiewicz. - Jako nieliczni negocjowaliśmy o płacach z dyrekcją, o układach zbiorowych. Zajmowaliśmy się tym, czym normalny związek zawodowy zajmować się powinien.
Dla Kaszuby „Solidarność” była przede wszystkim bezprecedensowym w historii ruchem społecznym, niepowtarzalną szansą na zmiany społeczne, polityczne i ekonomiczne.
- „Solidarność” przybrała rolę związku zawodowego, gdyż tylko taka rola zapewniała najlepsze szanse przetrwania i oddziaływania na sytuację w kraju - oceniał Andrzej Kaszuba. - W moim przekonaniu żadne normalne i wolne społeczeństwo nie może funkcjonować bez zróżnicowanego wielopartyjnego systemu politycznego, wolności wyznania i przekonań oraz wolnej gospodarki.
Ten pluralizm Kaszuba starał się zachowywać w swojej działalności, choć próby przejmowania kontroli nad strukturami związku przez różne koterie były realnym zagrożeniem. Zwolennicy określonych opcji politycznych zawsze mieli dostęp do radiowęzła, czy związkowego powielacza, jeżeli tylko byli w stanie sfinansować i zorganizować swoje własne przedsięwzięcie.
- W czasach tzw. pierwszej „Solidarności” Andrzej Kaszuba był działaczem nr 1 w naszym mieście - zaznacza Jan Kulas, były poseł i historyk, które dokumentuje dzieje PRL-owskiej opozycji w Tczewie. - W latach 1980-1981 ośrodek tczewskiej „Solidarności” należał do trzech największych w ówczesnym woj. gdańskim. W dużej mierze było to zasługą Andrzeja Kaszuby i jego świetnego zespołu współpracowników. W trudnych chwilach strajków sierpniowych, okazywał swoją dużą indywidualność. Stał się niejako wzorem działacza związkowego.
SB: wyjedziesz, to damy ci spokój
13 grudnia 1981 r. wybucha „wojna polsko – jaruzelska”: stan wojenny. Andrzej Kaszuba zostaje aresztowany wraz z Leszkiem Lamkiewiczem, który przebywał akurat u niego w domu. Przewieziono ich do Pruszcza Gdańskiego, potem więźniarkami do obozu internowania w Strzebielinku, gdzie sukcesywnie dowożono innych tczewskich opozycjonistów – w sumie 22.
- Czy stan wojenny był do przewidzenia? Osobiście bylem przekonany, że komuniści nie zrezygnują z jakiejś formy siłowego odzyskania swoich uprzywilejowanych pozycji - uważał Andrzej Kaszuba. - Jeżeli cokolwiek mogło zaskoczyć to chyba jedynie rozmiar i precyzja tej operacji przygotowywanej przez miesiące, gdy komunistyczni przywódcy przysięgali na wszystkie świętości o swoich szczerych intencjach przy stołach negocjacyjnych.
Z internowania wychodzi po 7 miesiącach, wielokrotnie odmawiając podpisania tzw. „lojalki”. Wkrótce decyduje się wyjechać wraz z rodziną z kraju.
- Wyjazd Andrzeja do USA był dla nas pewnym zaskoczeniem, ale esbecja mocno na niego naciskała i nie miał wyjścia - mówi Mieczysław Śliwka. - Swoją karierę zawodową poświęcił dla „Solidarności”.
- SB postawiło mu po internowaniu ultimatum, że jeśli wyjedzie z kraju, to przestaną go gnębić - dodaje Tadeusz Wilczarski. - Po prostu wyrzucono go z kraju, jak wielu innych wartościowych ludzi, aby dalej, już bez przeszkód, ogłupiać społeczeństwo.
Zdaniem Leszka Lamkiewicza, który również zdecydował się na emigrację za ocean, o wyjątkowości Andrzeja Kaszuby świadczy fakt, że karierę zawodową poświęcił dla Ojczyzny. W USA musiał przecież wszystko zaczynać od początku.
Ujmujący patriotyzm
Kaszuba nowe życie rozpoczął w Kalifornii. Najpierw pracował w fabryce produkującej komputerowe dyski elastyczne, następnie przeniósł się do Applied Materials – największej na świecie firmy produkującej maszyny do nanoszenia układów scalonych na płytki krzemowe – gdzie do śmierci pracował na stanowisku projektanta. Wciąż utrzymywał kontakty z polskimi przyjaciółmi i współpracownikami. Niektórym z nich pomagał finansowo. Zaangażował się w działalność Kongresu Polonii Amerykańskiej na północną Kalifornię.
- Zainicjowaliśmy m. in. wysłanie 10 tys. listów do kalifornijskiej senator, która protestowała przeciwko przyjęciu Polski do NATO - wspomina Leszek Lamkiewicz. - Powstała też polska szkółka sobotnia dla dzieci emigrantów, żeby nie zapomniały polskiej mowy.
Po 1989 r. kilkukrotnie przyjeżdżał do rodzinnego miasta.
- Miałem okazję rozmawiać z Andrzejem Kaszubą w Tczewie latem 1992 r. - mówi Jan Kulas. - Byłem w tym czasie posłem z ramienia NSZZ „Solidarność”. Andrzej zadzwonił i poprosił mnie o rozmowę. Pamiętam, że przegadaliśmy wówczas prawie całą noc. Bardzo interesował się zmianami i przebiegiem transformacji ustrojowej w naszym kraju. Umiał słuchać uważnie. Czuło się, że sprawy Polski są dla niego wciąż bardzo bliskie. Ten jego patriotyzm był dla mnie niezwykle ujmujący.
Bez honorowego obywatelstwa
Przed kilkoma laty Jan Kulas wystąpił z inicjatywą nadania Kaszubie Honorowego Obywatelstwa Miasta Tczewa. Do konsensusu wśród miejskich radnych jednak nie doszło.
- Mam żal do władz Tczewa, że Andrzej nie otrzymał tego wyróżnienia - nie kryje Leszek Lamkiewicz. - Argument, że nie zasługuje na honorowe obywatelstwo, bo wyjechał z kraju, był bzdurny.
- Kandydatura Andrzeja wywołała, co smutne, niesłuszne kontrowersje - dodaje Tadeusz Wilczarski. - Andrzej sam prosił, aby dalej tej sprawy nie ciągnąć. Nie był łasy na honory. Był nieprzeciętny, a w Polsce takich ludzi, niestety, się niszczy.
Jan Kulas jest przekonany, że Andrzej Kaszuba w pełni sobie zasłużył na najwyższe tczewskie wyróżnienie.
- Mam nadzieję, że obecni radni zrealizują tamten zasadny wniosek - dodaje Kulas. - To nasza powinność. W moim przekonaniu Andrzej Kaszuba zalicza się do najwybitniejszych obywateli Tczewa w ostatnim 30-leciu.
Mieczysław Śliwka ostatni raz rozmawiałem z Andrzejem Kaszubą w czerwcu.
- Nic nie wskazywało na to, że ma problemy ze zdrowiem. Śmiał się, żartował…
Andrzej Kaszuba o „Solidarności”, Okrągłym Stole i dzisiejszej Polsce
„Z perspektywy czasu widzę, że powstanie Solidarności był początkiem żmudnej drogi do odzyskiwania przez Polskę niepodległości. Jak ten dorobek został wykorzystany to całkowicie oddzielny i obszerny temat. W moim osobistym przekonaniu układy Okrągłego Stołu były błędem. Przez wprowadzenie stanu wojennego komuniści promowali Solidarność do roli idei, przeciwko której nie mieli innych argumentów niż lufy czołgów. Było to ich przyznaniem się do klęski. (…) Okres tych pierwszych 16 miesięcy dokonał nieodwracalnej zmiany w sposobie myślenia Polaków. Ludzie przestali się bać, a oskarżenie kogoś o bycie opozycjonistą nie sprowadzało go do statusu przestępcy. Ludzie uwierzyli, że decydowanie o własnej przyszłości nie jest przywilejem, a naturalnym prawem każdego człowieka. (…) Dawanie jakichkolwiek porad z perspektywy doświadczeń solidarnościowych mija się z celem, gdyż sytuacja obecna jest diametralnie inna od tej w jakiej tworzyła się Solidarność. W 1980 r. walczyliśmy o prawo do własnego związku zawodowego - dzisiaj problemem jest jak nadać temu związkowi dawne znaczenie. W 1980 r. pytaniem było czy kiedykolwiek będziemy mogli wybierać własny niekomunistyczny rząd - dzisiaj problem jest jak skompletować grupę ludzi nieskorumpowanych i kompetentnych. W 1980 r. sukcesem było wydawanie poza obiegiem cenzury paru powielaczowych broszurek - dzisiaj problemem jest zalew pieniactwa i brak odpowiedzialności za słowo itd. Model zachodni staje się coraz mniej godny do naśladowania. Pogoń za chwilowym zyskiem wielkich korporacji powoduje coraz wyższe bezrobocie przez wysyłanie produkcji do krajów o tańszej sile roboczej. Tradycyjny
system wartości chrześcijańskich zostaje wypierany przez pseudo wolność osobistą. Granica między dobrem a złem staje się domeną prawniczych wywodów aniżeli prostych dziesięciu przykazań. Jeżeli cokolwiek jest Polsce w tej chwili najbardziej potrzebne to rodzina zbudowana na silnych podwalinach moralnych. Na tym fundamencie można zbudować etykę pracy, zarówno tę dotyczącą pracodawcy, jak i pracownika. Następny krok to nieskorumpowany rząd i zdrowa etyka w sferze biznesu.
Reklama
Andrzej Kaszuba (1952 – 2012) – związkowiec prawy i bezkompromisowy
7 sierpnia, w wieku 60 lat, odszedł nagle Andrzej Kaszuba – legendarny przywódca strajku w sierpniu 1980 r. oraz przewodniczący komisji zakładowej NSZZ „Solidarność” w FPS „Polmo”.
- 20.08.2012 12:03 (aktualizacja 19.08.2023 06:33)

Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze