Msza św. odbyła się w ubiegły poniedziałek w kościele pw. NMP Matki Kościoła na Suchostrzygach, w godzinie pogrzebu zmarłego w San Jose w Kalifornii, dokąd po internowaniu w stanie wojennym – zmuszony przez Służbę Bezpieczeństwa – wyjechał Andrzej Kaszuba.
Jego osobę i dokonania wspominał przyjaciel i najbliższy współpracownik, Leszek Lamkiewicz:
- Jego życie można zawrzeć w naszym narodowym przesłaniu: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Andrzej był wiernym synem kościoła, był człowiekiem honoru, a dla wolnej ojczyzny poświęcił swoją karierę. Trudno mi wymienić jego wszystkie zasługi, ale chcę przypomnieć, że był jednym z organizatorów brygad pracowniczych,. Które pomagały budować tę świątynię. Po sierpniu 1980 r. nie miał zamiaru szyć sztandarów, tylko skupić się na rzeczowej pracy związkowej dla dobra pracowników. Niestety stan wojenny to wszystko przerwał. Po internowaniu został zmuszony do wyjazdu z kraju, ale na emigracji nie zapomniał o Ojczyźnie. Pracował społecznie w organizacjach polonijnych, wspomagał finansowo organizacje opozycyjne w kraju.
Leszek Lamkiewicz zaapelował do władz miasta, aby uczciły pamięć o Andrzeju Kaszubie honorowym obywatelstwem lub nadaniem jego imienia ulicy, czy skwerowi.
- Polska dzięki takim ludziom jak Andrzej Kaszuba jest dzisiaj wolna, choć nadal ludzie nieodpowiedzialni mają wpływ na naszą rzeczywistość - powiedział ks. prałat Stanisław Cieniewicz, dziekan dekanatu tczewskiego. - Modląc się za wielkich Polaków, módlmy się także za naszą Ojczyznę.
Po Mszy świętej i modlitwie różańcowej za zmarłego, Przyjaciele Andrzeja Kaszuby złożyli mu hołd pod tablicą osób internowanych, która znajduje się na ścianie portierni fabryki "Eaton" dawniej FPS "Polmo".
Obszerny życiorys oraz wspomnienie o śp. Andrzeju Kaszubie ukazało się w aktualnym numerze „Gazety Tczewskiej” - dostępnej w punktach sprzedaży prasy.

















Napisz komentarz
Komentarze