O interwencję w sprawie problemu budynku przy ul. Wojska Polskiego 19 a poprosiła naszą redakcję córka pana Władysława.
- Za ścianą mieszkania mojego taty zbiera się najgorszy „element” tego miasta - uważa pani Jolanta (nazwiska naszych rozmówców do wiadomości redakcji).
Robią to na oczach dzieci
Dwurodzinny dom wydaje się dobrym miejscem do zamieszkania. Mimo że stoi przy jednej z najbardziej ruchliwych ulic w mieście, to od strony podwórka nie słychać zgiełku miejskiego życia. Kilkanaście metrów obok stoi zabytkowy wiatrak, z ładną nocną iluminacją. Jednak od dwóch lat mieszkańcom budynku trudno mówić o wymarzonym miejscu do życia.
- Zmarł wtedy właściciel mieszkania, a nowym został jego syn. I wtedy się zaczęło – wspomina 80-letni pan Władysław, emerytowany oficer. - Głośne nocne libacje i burdy, powybijane szyby w oknach, smród moczu i wymiocin, robactwo i szczury.
Jego sąsiedzi z powodu nie regulowania opłat mają odciętą wodę, prąd i kanalizację. Swoje potrzeby fizjologiczne załatwiają do wiadra, którego zawartość wylewają na wspólne podwórko lub do swojej części budynku gospodarczego. Zdarza się i tak, że nie korzystają z wiadra, tylko obnażają się na oczach rodziny pana Władysława lub wymiotują zwisając przez poręcz.
- Przyjeżdżam do taty z dziećmi i wnuczkami. Co mam im powiedzieć? - pyta pani Jolanta. - Smród moczu i innych ekskrementów odczuwalny jest na ulicy i podwórku. Powybijane są szyby w oknach, zasłonięte szmatami. Tak ci ludzie mieszkają tam całą zimę. Tu zbiera się najgorszy element z całego miasta. Ukradli nawet bramkę na złom. Melinę odwiedzają również kobiety z małymi dziećmi. W zeszłym roku przychodziła kobieta w ciąży. Wychodziła pijana, przewracając się i wlokąc brzuch po ziemi. Teraz wlecze ze sobą niemowlaka pijana w sztok. To tylko mały wycinek z tego co na tej posesji się dzieje.
Pan Władysław obawia się o swoje bezpieczeństwo, w tym zaprószenia ognia, bo uczestnikom imprez zdarza się wchodzić na wspólny strych i palić tam papierosy.
- Nie mam pewności, że nie zostanę napadnięty - dodaje. - Oni ciągle walą w ścianę, w moje okna, zaglądają do mojego mieszkania przez szyby. Pytałem właściciela mieszkania, dlaczego dopuszcza do takich rzeczy. On na to: A co ja mogę zrobić, gdy oni sami przychodzą? Wiem, że przynoszą mu jedzenie i alkohol. Co myślą o nas inni ludzie widząc co się tutaj wyprawia? Już nie mam na to siły, nie wiem do kogo się zwrócić o pomoc.
Wielokrotne interwencje
Nasz rozmówca interweniował u właściciela budynku, na policji, Straży Miejskiej, a nawet w Sanepidzie. Jak twierdzi – wszędzie bezskutecznie. Problem meliny jest doskonale znany służbom.
- Ale my nie mamy możliwości interwencji w prywatnym mieszkaniu. Od tego są policjanci – tłumaczy Andrzej Jachimowski, komendant Straży Miejskiej.
- Wielokrotnie tam interweniowaliśmy - podkreśla asp. sztab. Dariusz Górski, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Tczewie. - Na bieżąco monitoruje sytuację dzielnicowy, który odwiedza tę kamienicę średnio 2-3 razy w tygodniu. Dzielnicowy nie zaobserwował, aby to mieszkanie odwiedzała jakaś nadużywająca alkoholu kobieta z małym dzieckiem. Jeśli by tak było, z całą pewnością byśmy na to zareagowali.
Zagrożenie dla życia i zdrowia
Budynek należy do Wojskowej Agencji Mieszkaniowej, która prowadząc działania windykacyjne, jest zobowiązana – podobnie jak np. spółdzielnie czy gminy – do przestrzegania obowiązujących procedur i przepisów prawnych, również w przypadkach lokatorów zakłócających spokój w budynku i uciążliwych dla najbliższego sąsiedztwa.
- W stosunku do wymienionych osób, zamieszkujących rzeczony lokal mieszkalny, zapadł w Sądzie Rejonowym w Tczewie wyrok nakładający obowiązek opuszczenia, opróżnienia i wydania go WAM - wyjaśnia Leszek Łuczak, dyrektor oddziału regionalnego agencji w Gdyni. - Komornik sądowy prowadzący postępowanie zwrócił się do gminy o wskazanie pomieszczenia tymczasowego dla lokatorów, do tego bowiem uzależnione jest wykonanie wyroku. Jednakże ze względu na szczególną uciążliwość tych osób zwróciliśmy się pismem do prezydenta Tczewa o przyśpieszenie terminu wskazania pomieszczenia tymczasowego.
W piśmie tym dyrektor Łuczak wprost zwrócił uwagę na fakt, iż „aspołeczne zachowania osób zajmujących lokal mieszkalny stwarzają znaczne utrudnienia dla pozostałych lokatorów budynku, a nawet mogą stanowić zagrożenie dla ich życia i zdrowia z uwagi na brak zachowania jakichkolwiek standardów higieny”. Poprosił także Straż Miejską i Policję o „o zintensyfikowanie działań mających na celu zapobieżenie aspołecznym zachowaniom osób zamieszkujących w lokalu”.
- Wszelkie nasze działania, zmierzające do załagodzenia uciążliwości lokatorów, miały charakter ponadobowiązkowy, dobrowolny i zostały podjęte w celu maksymalnego załagodzenia negatywnych aspektów sąsiedztwa do czasu wyegzekwowania praw przez komornika - podkreśla Leszek Łuczak.
Jest wyrok, ale lokalu brak
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, gmina ma obowiązek zapewnić osobom eksmitowanym pomieszczenie tymczasowe nie później niż 6 miesięcy od dnia wezwania przez komornika. Dopiero po bezskutecznym upływie wezwania, komornik może wezwać gminę do wskazania miejsca w schronisku lub noclegowni. Okres 6 miesięcy upłynie we wrześniu br.
- Trudno mi powiedzieć, czy uda się nam zapewnić tej rodzinie lokal zastępczy do tego czasu - zastrzega wiceprezydent Tczewa Zenon Drewa. - Jeżeli nie, WAM może dochodzić odszkodowania za niedostarczenie lokalu socjalnego od gminy za stawkę ustaloną przez sąd. Wówczas lokatorzy sprawiający problemy będą nadal tam mieszkać, aż do czasu znalezienia im przez nas innego lokalu. W zeszłym tygodniu otrzymaliśmy od WAM pismo z prośbą o przyśpieszenie biegu sprawy, ale nie mamy warunków, by tego typu problemy rozwiązywać doraźnie.
Obecnie na liście przydziału lokalu socjalnego w Tczewie znajdują się 84 rodziny, a kolejne sprawy sądowe są w toku. Jak mówi wiceprezydent, 75 proc. spraw jest podobnych do tej z ul. Wojska Polskiego. Jednak dla mieszkańców opisanego budynku to żadne pocieszenie.














Napisz komentarz
Komentarze