Z lekarskim zaświadczeniem o takiej treści przyszła do naszej redakcji mieszkanka Łukocina (gm. Tczew).
Nie przyszłam z bolącym palcem
W niedzielę, 15 kwietnia, pani Emilia (nazwisko do wiadomości redakcji) poczuła przeszywający ból w plecach.
- Tak jakby coś uciskało mi kręgosłup - precyzuje 33-letnia kobieta. - Ból był tak duży, że praktycznie nie mogłam się poruszać.
Pani Emilia pojechała z mężem do Tczewa na pogotowie. Otrzymała zastrzyk przeciwbólowy oraz polecenie, aby na drugi dzień udała się do swojego lekarza rodzinnego w przychodni w Turzu. Tak też zrobiła w poniedziałek, po powrocie z pracy, gdy znowu poczuła się źle. W przychodni, ok. godz. 15.00, pielęgniarka poprosiła ją, aby przed rejestracją najpierw zapytała się lekarza, czy ją przyjmie, podkreślając, że tego dnia zarejestrowało się dużo pacjentów.
- W kolejce czekało kilka osób, które widząc mój stan zgodziły się, abym weszła do gabinetu bez czekania - mówi kobieta. – Niestety, lekarz podniesionym głosem kazał mi opuścić gabinet i wrócić na drugi dzień rano. Stwierdził, że ma na dzisiaj tyle pacjentów, ze nie musi mnie przyjmować. Prosiłam tylko o jakiś zastrzyk lub skierowanie do innego lekarza. Tłumaczyłam mu, że przecież nie przyszłam z bolącym palcem, tylko dlatego, że prawie nie mogę chodzić. Wyszłam z gabinetu, ale po chwili zdecydowałam się wrócić, żeby wystawił mi na wszelki wypadek zaświadczenie o nieudzieleniu pomocy.
Tak też się stało. W zaświadczeniu czytamy: „Ze względu na znaczną ilość zarejestrowanych pacjentów nie mam fizycznej możliwości przyjęcia pacjentki w dniu dzisiejszym”. Pani Emilia pojechała do szpitala w Tczewie
- Tamtejszy lekarz był zszokowany takim zajściem - twierdzi kobieta. - Nawet sobie skserował to zaświadczenie. Stwierdził, że tak nie można tego zostawić, a lekarz nie ma prawa wyrzucić pacjentki w takim stanie. Powinien zrobić cokolwiek. Wykonano mi prześwietlenie, które wykazało ucisk na kręgosłup. Dostałam zastrzyk i receptę na leki. Teraz jest już dobrze.
To nie było zagrożenie życia
Dr Piotr Nowak, którzy tego dnia przyjmował w przychodni w Turzu, potwierdza okoliczności zdarzenia z 16 kwietnia.
- Tego dnia było zarejestrowanych ponad 50 pacjentów i trudno było znaleźć miejsce dla kolejnego - wyjaśnia nam lekarz. - Udzieliłem pacjentce informacji, że może się zwrócić po godz. 18.00 do punktu nocnej obsługi chorych przy szpitalu w Tczewie lub zapisać się na wizytę w naszej przychodni w dniu następnym. Ból pleców nie stanowi przecież poważnego zagrożenia życia lub zdrowia.
Dr Nowak przyznał, że wspomniane zaświadczenie wystawił po raz pierwszy, na wyraźną prośbę pacjentki. Pani Emilia zrezygnowała już z niego jako lekarza rodzinnego.
Nie najlepsze rozwiązanie
O komentarz do sytuacji poprosiliśmy Okręgową Izbę Lekarską w Gdańsku. Jej prezes przypomina, że zgodnie z kodeksem etyki lekarskiej i ustawą o zawodzie lekarza lekarz nie może odmówić udzielenia pomocy pacjentowi w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia.
- Jeśli ma do czynienia z czymś takim, to rzuca wszystko i pomaga - dodaje dr Roman Budziński. - Lekarz może odmówić przyjęcia pacjenta, jeżeli ma ku temu uzasadnione powody. Nie znam szczegółów tego zdarzenia, ale może w tej sytuacji lekarz rzeczywiście miał nadmiar pacjentów i nic nie stało na przeszkodzie, by ta pani przyszła na wizytę na drugi dzień.
Dr Budziński dodaje, że lekarze podstawowej opieki zdrowotnej muszą pracować w stanie permanentnego stresu. Według NFZ porada lekarska powinna trwać 15 minut. W rzeczywistości trwa o połowę krócej, ponieważ lekarze często przyjmują znacznie więcej pacjentów niż powinni.
- Jeśli lekarz miał do czynienia z pacjentem ponadlimitowym, musiał wskazać inne miejsce, gdzie otrzyma on doraźną pomoc, czyli szpital w Tczewie - tłumaczy prezes OIL w Gdańsku. - Podobne sytuacje zdarzają się w przychodniach praktycznie codziennie. Zakładam, że w tym przypadku doszło do polemiki słownej z pacjentką. Lekarz był pod presją, stąd niekoniecznie najlepsze rozwiązanie w postaci tego zaświadczenia.











Napisz komentarz
Komentarze