Reżyserem filmu jest Wiesław Kwapisz, autor pokazywanego dwa lata temu – również w Miejskim Ośrodku Kultury w Pelplinie – filmie o wydarzeniach Pelplińskiej Jesieni (zamordowaniu przez niemieckich okupantów 24 kapłanów diecezji chełmińskiej) i dokumentów o obozie koncentracyjnym Stutthof.
Musimy pamiętać
Wśród gości premiery filmu „Tajemnica Lasu Szpęgawskiego” byli m. in. burmistrz Pelplina Andrzej Stanuch, rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie ks. dr Antoni Bączkowski, oraz twórcy filmu – reżyser i autor muzyki Kacper Lecheta.
- Pamięć o tym wydarzeniach w Szpęgawsku jest dla Kociewia bardzo ważna - powiedział Piotr Łaga, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury. - Musimy o tej zbrodni pamiętać, a ten film ma nam w tym pomóc.
Film trwa 80 minut i składa się z dwóch części. W scenach fabularyzowanych grają m. in. klerycy z koła teatralnego pelplińskiego seminarium oraz rekonstruktorzy z Samodzielnej Grupy Odtworzeniowej „Pomorze”.
- Oddaliście część siebie - dziękował aktorom Wiesław Kwapisz. - Reżyser może wypić szklankę herbaty i iść do domu, ale o soli filmu stanowią aktorzy. Ludzie, którzy pojawiają się na ekranie, przedstawili całymi sobą kawałek tej tak nieodległej, tragicznej historii. Gdy mówię o filmach historycznych dotyczących tego okresu nie kryję, że zawsze brakuje mi słów. Tak było w przypadku mojego filmu „KL Stutthof – fabryka śmierci”. To miejsce jest mi bardzo szczególne, ponieważ mój ojciec był tam więziony od 2 września 1939 r. do 25 stycznia 1945 r., do ewakuacji obozu zwanej z uwagi na ilość ofiar „marszem śmierci” – drogi były zasłane ciałami więźniów.
Konsultantami historycznymi filmu, którzy również pojawiają się na ekranie, byli Ryszard Szwoch, Zbigniew Potocki i Jacek Piotrowski.
- Dzięki nim trafiliśmy do wielu osób dzisiaj już wiekowych, ale doskonale znających historię tego miejsca - dodał reżyser.
Bo przeszkadzali germanizacji...
Zbiorowe egzekucje w Lesie Szpęgawskim odbywały się od września 1939 r. do stycznia 1940 r. Miejsce to wybrano nieprzypadkowo. Bór sosnowy o długości ponad dziesięciu i szerokości siedmiu kilometrów, znajdował się stosunkowo blisko Starogardu Gdańskiego, ale jednocześnie był pozbawiony osad ludzkich. Las posiadał piaszczysty grunt, ułatwiający kopanie dołów. Miejsce rozstrzeliwań nie było widoczne z przebiegającej w pobliżu linii kolejowej, a od drogi w kierunku Tczewa prowadził dogodny dojazd. Jesienią 1939 r., po zajęciu Pomorza przez wojska hitlerowskie, do kompleksu nie było dostępu. Otoczono go posterunkami, a drogi oznakowano zakazami wjazdu.
Pierwszymi ofiarami zbrodni byli starogardzcy Żydzi oraz pacjenci Krajowego Zakładu Psychiatrycznego w Kocborowie. Dla hitlerowców osoby opóźnione w rozwoju i chore psychicznie były traktowane jako ciężar dla państwa. Wśród ofiar byli nauczyciele, księża, działacze społeczni i polityczni, przedstawiciele wolnych zawodów – osoby, które mogły przeszkodzić w germanizacji Pomorza.
Więźniów zabijano strzałami z broni palnej. Ofiary musiały kłaść się na brzuchu z rękami założonymi na głowie, po czym otrzymywały strzał w kark. Zatrzymanych rozstrzeliwano też seria z karabinów, gdy stali nad skrajem wykopanego grobu. Dających znaki życia dobijano kolejnymi strzałami, uderzeniami kolbą w głowę lub grzebano żywcem. Katom – głównie członkom starogardzkiego paramilitarnego Selbstschutzu oraz SS-Heimwehr Danzig – dla dodania sobie animuszu często zdarzało się upijać przed egzekucjami. Wraz ze zbliżającym się frontem wschodnim pod koniec 1944 r. zapadła decyzja o zatarciu śladów zbrodni. Wydobyte z rozkopanych grobów zwłoki układano w stosy na przemian z drewnem, oblewano smołą i podpalano. Część ciał spalano też w pracujących przez całą dobę dwóch piecach. Szczątki ludzkie z powrotem zakopywano w dołach, na których zasadzono las świerkowy.
Po wojnie odbywały się ekshumacje rozstrzelanych, ostatnia w październiku 1947 r. W kwietniu 1954 r. odsłonięto pomnik, przy którym do dnia dzisiejszego odbywają się uroczystości religijno – patriotyczne. W lesie znajdują się 32 masowe groby, kilka kolejnych w okolicy.
- Oficjalnie mówi się o liczbie ok. 7 tysięcy zamordowanych - przypomniał Wiesław Kwapisz. - Ilu było naprawdę trudno powiedzieć. Są deklaracje o konieczności podjęcia szerszych badań, mających na celu także identyfikację pozostałych grobów masowych.
Las Szpęgawski – Golgota Kociewia – jest pierwszym i głównym miejscem masowych straceń Polaków z powiatów starogardzkiego, tczewskiego, byłego gniewskiego, ale także częściowo kaszubskich – kościerskiego i bytowskiego. Wśród ofiar są także obywatele innych państw Europy – pacjenci szpitala w Kocborowie.
Odżyły wspomnienia
Najcenniejsze w filmie są relacje rodzin ofiar zbrodni w Szpęgawsku, a także rozmowa z córką Władysława Rezmera, jednej z nielicznych osób, której udało się uciec z miejsca egzekucji.
- Miałem ogromny dylemat, które sceny w filmie zostawić - przyznał reżyser. - Ubolewam nad tym, że w filmie pokazać można tylko tyle, ile można. Często pracowaliśmy do godz. 4.00 nad ranem, spierając się, co pokazać. To był dla mnie chyba najtrudniejszy film, bo ze zbrodni szpęgawskiej nie uratował się praktycznie nikt. To była przemyślana, bandycka akcja. Rozmawiając z rodzinami ofiar byliśmy świadkami emocji i wzruszeń, bo wrócił tamten czas. Próbowali je tłumić, ale obrazy jak żywe powracały w ich wspomnieniach. Tego na ekranie nie widać. Każde wspomnienie ma bardzo indywidualny charakter.
„Tajemnica Lasu Szpęgawskiego” we wrześniu tego roku zostanie pokazana w drugim programie niemieckiej telewizji publicznej ZDF. Również we wrześniu film będzie można obejrzeć ponownie w Pelplinie.
- Nie traktujemy tego tematu jako zamkniętego - zwrócił się do widzów Wiesław Kwapisz. - Stąd wielka prośba, bo żyją wśród was ludzie, którzy otarli się o tę tragedię. Jeżeli byście chcieli utrwalić wasze i ich wspomnienia, to proszę przekazać taką informację dyrektorowi ośrodka kultury. Obiecuję, że na pewno pojawimy się u tych osób.










Napisz komentarz
Komentarze