piątek, 26 kwietnia 2024 01:23
Reklama

To był „tylko” jeden skręt... Rodzinna tragedia w gm. Gniew z dziką marihuaną w tle

Co roku scenariusze się powielają. Odpoczynek przy wyskokowym trunku lub coraz częściej przy czymś znacznie mocniejszym. Niestety pierwsze beztroskie zabawy, eksperymenty z używkami mogą mieć finał w kostnicy. Także historia z gm. Gniew nie ma zakończenia z happy endem…
To był „tylko” jeden skręt... Rodzinna tragedia w gm. Gniew z dziką marihuaną w tle

Autor: (MW)

Narkotyki. Temat znany, powielany, corocznie opisywany przez media. W okresie letnim czy festiwalowym nasilony. Młodzież jedzie bawić się bez rodziców. Problem pierwszego skręta czy niewielkiej tabletki ma swoje żniwo, największe w okresie wakacji. Lato, morze, biwak i coś więcej. Teraz już nie wystarczy alkohol, by jak to mówią „sponiewierał”, teraz ma dawać „kopa”. Tego „kopa” dają narkotyki. Ludzie znudzeni piwem czy innymi trunkami, sięgają po nowe „atrakcje”. Ile razy słyszeliśmy „to był tylko jeden skręt, jedna tabletka”. Obecnie narkotyki przyjmują coraz „ciekawszą” formę. Słynna sprawa sprzed kilkunastu lat, kiedy po sylwestrze, na ostrych dyżurach pojawiły się ofiary tzw. UFO. Była to mała, ładna tabletka ecstasy z latającym spodkiem na odwrocie, która wtedy stanowiła śmiertelne zagrożenie.

Historia z życia wzięta

Historia mieszkańców gm. Gniew skłania do refleksji. Jak uzależnienie dzieci wpływa na rodziców, którzy poświęcając swoje życie muszą opłakiwać grób dziecka. Nie tak dawno mieli syna, dwudziestoparolatka pełnego życia. Nawet nie wiedzieli, kiedy zaczął popalać konopie. Z dostępem nie było problemu, ponieważ w okolicy rośnie ona… dziko. Ma znikomą zawartość środka uzależniającego, jednak jego ilość wystarczy by uzależnić. Po pewnym czasie zaczął wszczynać awantury, roznosiła go energia, dostawał halucynacji, aż w końcu rodzice nie wytrzymali i oddali chłopaka na leczenie. Leczył się w ośrodku, w domu przechodził rehabilitację i był pod opieką lekarzy. W międzyczasie nie wiadomo czy pod wpływem, czy nie okradł wraz z bratem mieszkańca sąsiedniej wsi. Za to dostali prawie dwa lata więzienia. Odsiedział wyrok mimo, że był leczony psychiatrycznie. Rodzina, która go odwiedzała mówiła, że z dnia na dzień wyglądał coraz gorzej. Po wyjściu z aresztu wrócił jak to mówią do żywych. Chciał podjąć pracę i ustatkować się. (...)


Podziel się
Oceń

Reklama