W zamyśle morderców – funkcjonariuszy radzieckiej NKWD i członków najwyższego kręgu władzy ZSRR z Józefem Stalinem na czele – pamięć ta miała zostać zagrzebana wraz z ofiarami w lasach wokół Katynia, Charkowa i Miednoje. Tak się jednak nie stało.
Powtarzane kłamstwo
W ostatni piątek, w Parku Miejskim przy pomniku poświęconym ofiarom komunizmu z lat 1922-1956, odbyły się miejskie uroczystości upamiętniające 72. rocznicę rozstrzelania polskich oficerów, policjantów i pograniczników. Dzień 13 kwietnia został ustanowiony przez Sejm Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej.
- Zbrodnia katyńska to tragedia narodu polskiego, który stracił przedstawicieli elity, ludzi wykształconych, aktywnych społecznie i politycznie, patriotów z krwi i kości - mówił Edmund Pek z Konwentu Organizacji Kombatanckich. - To też tragedia pojedynczych rodzin, które nie znając losu swoich bliskich, czekały na nich latami, a w Polsce ludowej nie mogli oficjalnie przyznawać się do tego, gdzie zginęli ich bliscy. Zbrodnia katyńska to kłamstwo powtarzane przez następne pół stulecia i walka o prawdę prowadzona przez rząd i Polaków na emigracji.
Wśród ofiar NKWD byli też tczewscy policjanci, w tym ojciec Jerzego Wierzbowskiego z Rodzin Katyńskich. Józef Wierzbowski, zmobilizowany we wrześniu 1939 r., był więziony w obozie w Ostaszkowie, pochowany jest w Miednoje.
- Szukając ojca nie mieliśmy żadnego kontaktu - opowiadał Jerzy Wierzbowski. - W sierpniu 1940 r. mama otrzymała list od strażnika granicznego, więzionego razem z tczewskimi policjantami, z ich nazwiskami. Niestety już wówczas wszyscy nie żyli.
Byli tam zupełnie sami
Według oficjalnych danych w ramach zbrodni katyńskiej zamordowano 21 768 osób, choć nie są to dane pełne. Nie znamy też wszystkich miejsc, gdzie pochowano ciała polskich oficerów.
- Żeby pokazać jak ogromna to liczba spróbujmy ją porównać z ludnością naszego miasta - mówił Adrian Galikowski, przewodniczący Młodzieżowej Rady Miasta. - To tak, jakby zniknęła co trzecia osoba w Tczewie, jakby trzech z czterech mężczyzn wymordowano. Powinniśmy pamiętać o tamtych niemych bohaterach, którzy oddali życie za trzy największe cnoty – Boga, honor i suwerenną Ojczyznę.
Za zmarłych przed 72 laty modlił się dziekan dekanatu tczewskiego.
- Byli tam zupełnie sami, wywiezieni w ciszy w odległe lasy - powiedział ks. prałat Stanisław Cieniewicz. - Myślę, że niejeden z nich klęcząc nad mogiłą, obawiał się, że go nikt nie znajdzie, nikt się o nim nie dowie, a rodzina nawet nie będzie wiedziała, jak został zamordowany. Dziękujemy Bogu, że już w wolnej Ojczyźnie możemy o nich pamiętać, budować na ich ofierze nasze życie.
Kwiaty i znicze pod pomnikiem złożyli przedstawiciele władz samorządowych, szkół, instytucji kulturalnych, partii politycznych i stowarzyszeń.






















Napisz komentarz
Komentarze