niedziela, 12 maja 2024 15:44
Reklama
Reklama
Reklama

Klub z tradycją? Tak trenują tczewscy wioślarze, w tym olimpijczyk

Podstarzała siedziba z prowizorką siłowni, zimą brak ogrzewania i wody, sprzęt do pływania, z którym wstyd pokazywać się na zawodach – to stan tczewskiej sekcji wioślarskiej Unii Tczew, klubu, który przyszłym roku będzie obchodzić swoje 95. urodziny. Mimo pogarszających się z roku na rok warunków, udaje się wychować zawodników pokroju Mateusza Biskupa, który z powodzeniem rywalizował na olimpijskich akwenach. Czy miasto powinno angażować się w ratowanie sekcji, która przez lata wychowała dziesiątki medalistów mistrzostw Polski, Europy i Świata i wciąż stanowi żywy pomnik tczewskiego sportu?
Klub z tradycją? Tak trenują tczewscy wioślarze, w tym olimpijczyk

Mateusz nawiązał do pięknych tradycji tczewskich wioślarzy. Jest trzecim olimpijczykiem rodem z Unii, po brązowej medalistce z Moskwy Czesławie Kościańskiej – Szczepińskiej oraz Barbarze Wencie – Wojciechowskiej (mamie słynnego szczypiornisty), olimpijce z Montrealu (7. miejsce). Ostatni trening przed wylotem do Rio zrobił w macierzystym klubie. Gdyby jego koledzy z niemieckiej osady, zobaczyli w jakich warunkach trenował przed najważniejszym startem w życiu, oddaliby złote medale ze wstydu.

- Najgorzej jest zimą – mówi Mariusz Grubich, jedyny obecnie trener tczewskich wioślarzy. - Nie ma ogrzewania, nie ma wody, którą trzeba zakręcać, by rury nie popękały w czasie mrozów. Mimo to przychodzimy nawet jak jest -10 czy - 20 st. C. Ciężko namówić dzieci do czegoś takiego. Gdy przychodzą rodzice, ten widok trochę ich odstrasza. I nie ma co się dziwić. Każdy chciałby, żeby jego dziecko chodziło do klubu z nowoczesnym zapleczem.

Trudno sobie wyobrazić, że podupadający obiekt tętnił kiedyś życiem 30-40 zawodników. Dziś cały wioślarski Tczew to 10 zawodniczek i zawodników, z czego większość pochodzi z Lisewa Malborskiego.

Sprzęt pamięta lata świetności   

Problemy lokalowe to źródło większości kłopotów. Teren, na którym stoi hangar wioślarzy należy do kolei, a ta ani myśli dokładać do klubu sportowego. Apele władz Unii oraz miasta, o to by działkę zamienić bądź odsprzedać zostają bez odpowiedzi, a na budowę obiecanego przed laty Centrum Sportów Wodnych na razie się nie zanosi. Unici skazani są na trenowanie w spartańskich warunkach. Zimą siedzą w klubie w czapkach i rękawiczkach. Gdy mróz uniemożliwia wyjście na wodę i ćwiczenia w hangarze, korzystają z sali gimnastycznej szkoły w Lisewie oraz tczewskiego basenu. Choć i tu ograniczono im możliwości treningowe, likwidując basen z wmurowaną „ósemką”.

- Miasto nie otrzyma środków na remont hangaru, bo nie jest właścicielem. My nie zainwestujemy, bo już trzy lata temu próbowano wypowiedzieć nam umowę. Na sponsorów nie mamy co liczyć. To nie jest sport, którym się można reklamować. Prace ograniczają się do bieżącego malowania, dlatego jest jak jest – mówi Jacek Prętki, prezes KKS Unia Tczew.  (...)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
cqgezmzm 06.11.2018 09:44
Komentarz usunięty

wenjaioezq 06.11.2018 00:50
Komentarz usunięty

uuhilada 06.11.2018 00:13
Komentarz usunięty

Reklama