- W lipcu minie 25 lat od momentu powołania w Tczewie Komitetu Obywatelskiego. Domyślam się, że jego założycielom zależało na budowie, demokratycznego, transparentnego państwa prawa. Patrząc na to w jaki sposób handluje się dzisiaj stanowiskami oraz jak ABW traktuje wolne media, nie ma pan wrażenia, że to wszystko idzie w złym kierunku?
- 25 lat temu środowiska podziemnej Solidarności Ziemi Tczewskiej zabiegały o to, by wolność i demokracja zostały w Polsce przywrócone. Była to niewielka grupa osób, z panami Czesławem Czyżewskim, Romanem Bojanowskim, działaczami podziemnej solidarności z zakładów pracy, która była w stanie poświęcić zdrowie, a nawet życie słusznej sprawie. Zjednoczyliśmy się 4 czerwca 1989 r. Udało się wygrać wybory. W ciągu pół roku Polska stała się państwem nie tylko wolnym, ale i demokratycznym. My jako członkowie KO powiedzieliśmy sobie tak: państwo ma fundament wolności, a my w Tczewie chcemy mieć niezależność samorządową. I to się sfinalizowało 27 maja 1990 r., kiedy ponad 80 proc. mandatów zdobyła lista KO i Solidarności. Wracając do pytania. Oczywiście kryzysy pojawiały się i będą się pojawiać. Jan Paweł II powiedział, że demokracja daje szanse różnym ludziom. Dzisiaj zaledwie 45 proc. z nas chodzi na wybory. To jest słabość naszej demokracji. Trzeba chodzić na wybory, wybierać ludzi uczciwych, z doświadczeniem, kompetencjami i oczywiście pewnym stylem języka publicznego. Zachowajmy dystans do spraw krajowych. Osobiście mam pewien niedosyt jeśli chodzi o dokończenie reformy samorządowej. Niepokoi mnie to, co dzieje się wokół prezydentów i burmistrzów. Tworzą się tzw. dwory, pewne osoby pełnią swoje funkcje od kilku do nawet kilkunastu lat. To nie jest korzystne dla demokracji. Dlatego obóz rządowy i opozycja powinni dogadać się, by uchwalić kadencyjność organów wykonawczych.
- Tego typu problem zauważa pan także na terenie naszego powiatu?
- Pan prezydent Pobłocki, był przez 12 lat wiceprezydentem i prezydentem. Może już czas na zmiany? Być może byłby przydatny w regionie lub parlamencie. W tej chwili wygodnie jest wielu prezydentom okopać się w swoim mieście, bo system wyborczy daje ograniczone możliwości zmian.
- Zapytam wprost. Będzie pan kandydował na prezydenta Tczewa?
- Uważam, że jest potrzebna zmiana obecnego prezydenta. Obok pewnych dokonań, sukcesów, których nie kwestionuję, miało też miejsce kilka poważnych grzechów. Mnie bardzo interesuje, by miasto miało przełożenie na władze regionalne oraz centralne, w kontekście Unii Europejskiej. (...)
Cały wywiad przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej.











Napisz komentarz
Komentarze