Blisko ćwierć wieku należała do elity Tczewa
W czasie stanu wojennego miałem okazję poznać trzech odważnych i szlachetnych lekarzy tj. Zbigniewa Bulczaka, Danutę Galewską i Łucję Wydrowską oraz znanego nauczyciela Andrzeja Zielińskiego. Wspólnie nieśliśmy pomoc represjonowanym rodzinom działaczy „Solidarności” w Tczewie i najbliższych miejscowościach. Danusia Galewska ujmowała nas dobrocią, elegancją i pogodnym spojrzeniem na świat. Z czasem mówiliśmy o niej, wzorem księdza Stanisława Cieniewicza, po prostu „doktórka”.
Danusię Galewską poznałem w lutym lub marcu 1982 roku. Miało to miejsce na plebani u księdza proboszcza S. Cieniewicza. Tam spotykaliśmy się jako społecznicy Komisji Charytatywnej na terenie Tczewa. Z Gdańska, z kościoła św. Brygidy, nasi koledzy z podziemnej NSZZ „Solidarność”, regularnie przez kilka lat przywozili paczki żywnościowe i inne podstawowe produkty niezbędne do życia codziennego. Właśnie na plebani u ks. Stanisława dokonywaliśmy przeglądu, uporządkowania tych darów, a następnie rozwoziliśmy paczki do internowanych i więzionych rodzin działaczy tczewskiej „Solidarności”. Tą działalność prowadziliśmy przez kilka lat, praktycznie do 1988 roku. Naturalnie paczki z uwagi na ciężar i zawartość dla poszkodowanych rodzin, rozwoziliśmy samochodami. Miałem okazję nieraz towarzyszyć w takiej „wyprawie” Danucie Galewskiej, jako „pasażer” jej małego „Fiata” 126 p. W tych latach pomocy tczewskim rodzinom z „Solidarności”, bliżej i lepiej poznałem naszą „doktórkę”. Zaimponowała mi życiową mądrością, bezinteresowną pomocą bliźnim i odwagą. Warto wyjaśnić, że w latach 80. minionego wieku za pomoc podziemnej „Solidarności” ryzykowało się m.in. utratą mienia np. samochodu. Wtedy auta naprawdę stanowiły wyjątkową rzadkość.
Z czasem miałem okazję gościć w domu Danusi Galewskiej. Jako humaniści rozumieliśmy się bardzo dobrze, chociaż dzieliła nas bariera wieku, ponad 20. lat. Szczególnie dobrze zapamiętałem spotkanie u „doktórki” z dnia 1 września 1982 roku. Bowiem było to dzień po dużej manifestacji w Tczewie, w drugą rocznicę Porozumień Sierpniowych, w której wzięło udział 2-3 tysiące Tczewian. Podczas wspomnianego spotkania u Danusi Galewskiej opracowaliśmy komunikat z tczewskiej manifestacji. Był on potem cytowany w podziemnej prasie i czytany na falach Radia Wolna Europa. Oczywiście podczas redakcji komunikatu rolę gospodarza pełniła „doktórka”.
Kolejnym obszarem naszych spotkań była działalność na niwie Ruchu Trzeźwości im. św. Maksymiliana Kolbe w latach 1983-1989. Należy wyjaśnić, iż idea działalności trzeźwościowej w Tczewie narodziła się (1982-1983) podczas spotkań Duszpasterstwa Ludzi Pracy „Emaus” przy Parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Tczewie. Opiekunem tego Duszpasterstwa był ksiądz Feliks Kamecki, a ja pełniłem rolę animatora i organizatora spotkań. W tym tczewskim Klubie Inteligencji Katolickiej Danusia Galewska zaproponowała, aby obok bieżących dyskusji i rozważań historyczno-moralnych, podjąć konkretną służbę społeczną. W tym szlachetnym dziele najbardziej ją wspierali lekarze Łucja Wydrowska i Zbigniew Bulaczk oraz dwaj nauczyciele, Andrzej Zieliński i ja. W latach 1984-1986 w Tczewie kilkaset osób złożyło przyrzeczenia abstynencji. Tczewscy animatorzy Ruchu Trzeźwości „kolędowali” po Gdańsku i parafiach ówczesnej Diecezji Chełmińskiej, pomagając zakładać ogniwa tego Ruchu. Dla wielu z nas była to patriotyczna i wychowawcza aktywność społeczna. Dla Danusi Galewskiej było to coś więcej, jakby powołanie społeczne i zawodowe. W latach 90. minionego wieku „doktórka” była inicjatorką i liderem Tczewskiego Stowarzyszenia „Trzeźwości”. Udało się jej też powołać do życia Ośrodek Terapii Uzależnień Alkoholowych. Jako lekarz Poradni Odwykowej była wierna swojemu powołaniu podczas całej ówczesnej aktywności zawodowej.
Brakowało mi później spotkań z Danusią Galewską, szczególnie podczas odrodzenia „Solidarności” i budowy podstaw demokracji samorządowej. Tak się bowiem ułożyły okoliczności życiowe, że w latach 1986-1990 podjęła ona pracę w Szpitalu we Fromborku. Być może dzięki temu uniknęła bezpośrednich represji, szczególnie z uwagi na dorastające dzieci – Adama i Ewy. Naturalnie czasem „doktórka” przyjeżdżała na weekendy do Tczewa. Dopowiedzmy jednak, iż w tamtych latach weekendy były bardzo krótkie. Kiedy wiosną 1990 roku budowaliśmy od podstaw samorząd lokalny Danusia jeszcze pracowała jako ordynator Szpitala we Fromborku. W latach 90. jako Przewodniczący Rady Miejskiej w Tczewie i poseł miałem okazję do wieloletniej współpracy z Danusią Galewską. Jej praca na rzecz AA (anonimowych alkoholików) i w Poradni Odwykowej i we wspomnianym Stowarzyszeniu „Trzeźwości” była pełna pasji i poświęcenia. Gwoli rzetelności informacyjnej trzeba dodać, że nie zawsze była „doktórka” dobrze rozumiana przez władze miejskie i Dyrekcję ZOZ-u. Nie wykluczone, że z powodu nadmiaru pracy i obowiązków, mogło jej też brakować cierpliwości i zdolności do kompromisowych rozwiązań. Jej krytycy, których też nie brakowało, zarzucali jej to, że „była uparta”, a może po prostu konsekwentnie dążyła do realizacji wyznawanych idei i poglądów.
Na początku lat 90. minionego wieku Danuta Galewska przeszła na wcześniejszą emeryturę. Kolejne 10. lat pracowała w tczewskim ZOZ-ie w ograniczonym wymiarze czasu, jako kierownik Poradni Odwykowej. Jednakże dusza społecznikowska była wciąż w niej silna. Gdzież do 2004, 2005 roku udzielała się nadal aktywnie w organizacjach trzeźwościowych naszego miasta. Z czasem znalazła też godnych następców jak np. doktor Alina Jamrowska. Zawsze też interesowała się sprawami miasta i Polski. Pozostawała wrażliwą patriotką. Pod koniec pierwszej dekady obecnego wieku Danusia Galewska poważnie zachorowała. Dzieliła trudy i postępy choroby z którą zmagał się przez wiele lat m.in. Jan Paweł II.
Niewątpliwie Danuta Galewska należy do elity Tczewa z lat 1980-2010. Jej szlachetna działalność społeczna wyrosła na gruncie NSZZ „Solidarność”. Nie przypadkiem w latach 1980-1981 była Wiceprzewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w tczewskim ZOZ-ie. Dochowała wierności „Solidarności” w stanie wojennym. W tych trudnych latach pomagała wielu represjonowanym tczewskim rodzinom. Najpełniej jednak realizowała się w Ruchu Trzeźwości i Poradni Odwykowej przy tczewskim ZOZ-ie. Nie da się policzyć ile set ludzi wyciągnęła z niszczycielskiego nałogu pijaństwa. Na pewno wielu mieszkańcom Tczewa i Ziemi Tczewskiej uratowała życie, przywracając ich do trzeźwości i abstynencji.
Jako troskliwa matka doczekała się Danuta Galewska satysfakcji z wykształcenia swoich dzieci. Jej syn Adam ukończył studia (zarządzanie) na Uniwersytecie Gdańskim, a córka Ewa jest magistrem filologii angielskiej po Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Trzeba podkreślić, że syn Adam należał do najodważniejszych działaczy NSZZ „Solidarność” w FPS „POLMO” w pierwszych dniach stanu wojennego. Jego niezwykła aktywność, z odwagą „do końca”, zagrożona była kilkuletnim więzieniem. Dzięki przyjaciołom, a szczególnie „Solidarności” służby zdrowia, udało się uniknąć drakońskich represji.
Danuta Galewska wnosiła wiele dobra i inwencji do tczewskich środowisk solidarnościowych i opiniotwórczych. Miała w sobie duszę animatora i lidera. Konsekwentnie pogłębiała własną wiedzę i umiejętności. W jej mieszkaniu często można było zobaczyć najnowsze publikacje z zakresu literatury i poezji. Dobrze zapamiętałem z tego okresu komplet dzieł Edwarda Stachury. Wciąż wzbogacała swoją nieprzeciętną i oryginalną indywidualność. Warto więc zapytać, jakie wartości i postawy stawiała na pierwszym planie. W świetle moich doświadczeń i spostrzeżeń odpowiedziałbym następująco: w życiu zawsze stawiała na pierwszym miejscu szeroko pojęte wychowanie, naukę i porządek społeczny oraz pomoc drugiemu człowiekowi!
Z wielu więc powodów Danuta Galewska zasługuje na pamięć, szacunek i uznanie. Jako historyk jestem głęboko przekonany, że ma ona swoje godne miejsce w najnowszych dziejach Tczewa. Będąc przez dłuższy czas osobą samotną, wychowując dwoje dzieci, potrafiła jeszcze tak ofiarnie i skutecznie udzielać się dla dobra wspólnego. Pomimo nawału obowiązków, rozwijała konsekwentnie swoją bogatą osobowość. Wielu z nas pamięta ją jako „kobietę z klasą”, zawsze elegancką, uprzejmą i dążąca do pełnego profesjonalizmu. Jako Tczewianie możemy być dumni, że w naszym mieście żyli i działali tacy szlachetni i mądrzy ludzie, jak właśnie Danuta Galewska. Znamienne także, że sama mówiła o sobie: „Miałam szczęście do dobrych ludzi”. Na szczęście w Tczewie nigdy takich osób nie brakowało. Wspominając i niejako podsumowując swoje życie, na początku 2012 roku, powiedziała mi, że „chciałam być dobrym lekarzem”. I w istocie rzeczy była prawdziwie dobrym lekarzem, z powołania i z pasji.
Jan Kulas
P.S. Wspomnienie to wraz z ponad pięćdziesięcioma innymi znajdzie się w książce pt
”Doktor Danuta Galewska 1935-2012. Życie z pasją i w trosce o innych”, która ukaże się w lipcu tego roku











Napisz komentarz
Komentarze