- Nie chce pan przychodzić w piątkowy wieczór na cichy, elegancki, wolny od samochodów Rynek, po to, by zjeść z rodziną np. pizzę?
- Owszem. Świetnym pomysłem jest, aby w piątek po południu już nic nie działo się na Rynku. Ja przychodzę w sobotę do pracy, ponieważ wszystkie inne sklepiki też funkcjonują. Oczywiście wolałbym spędzić sobotę z rodziną np. nad morzem, albo na bulwarze czy tczewskiej starówce. Prezydent miasta już dawno obiecywał, że w weekendy na placu Hallera będą odbywały się liczne imprezy, pikniki itd. Dobrze. Niech ruch samochodowy w tej części miasta będzie ograniczony od piątkowego popołudnia do wieczora w niedzielę i niech dzieje się tutaj wszystko poza handlem i usługami. Moim zdaniem te punkty usługowe nie stracą na tym wiele. Nie rozumiem natomiast pomysłu ograniczania ruchu samochodowego przez siedem dni w tygodniu.
- Wydaje się, że prezydent i urzędnicy mają sprecyzowane plany wobec starówki. Chcą, zresztą zgodnie z wolą większości mieszkańców, by Stare Miasto pełniło funkcję cichej i zadbanej części miasta, bez samochodów, banków i ciuchlandów, za to takiej, w której będzie można odpocząć i dobrze zjeść. Pana zdaniem jest to niemożliwe do zrealizowania?
- Jest to bardzo ciekawy pomysł, jednak zupełnie nierealny. Mieszkańcy nie mają pieniędzy, by „balować” w restauracjach siedem dni w tygodniu. Część osób, która ma pieniądze i chce je wydać, będzie wolała pojechać do Sopotu nad morze, albo na Długą do Gdańska. Nie porównujmy Tczewa do miast, które żyją z turystów. Poza tym jesteśmy w stanie zrobić jedną, dwie imprezy w roku, które przebiją wydarzenia rangi Jarmarku Dominikańskiego i będą w stanie zapełnić Rynek ludźmi. Bywało już, że do Tczewa zjeżdżało pół Polski, np. na wydarzenia teatralne. Nikt nie robił problemu z tego, że ulice były pozamykane dla aut. (...)
- Pada zarzut, że to państwo parkujecie na Rynku i stąd oburzenie wobec proponowanych zmian.
- Mieszkańcy wzbogacili się, samochody staniały i jest ich coraz więcej. Pomiędzy godz. 8.00 a 10.00 odbywa się pewna wymiana. Do pracy wyjeżdżają osoby, które tu mieszkają, a parkują ludzie, którzy na Rynku pracują. Nie podoba mi się ta sugestia ze strony Urzędu, ponieważ ona zakłada pewną intencję. My nie jesteśmy złem tego miasta. Nie parkujemy tutaj złośliwie, po prostu tutaj pracujemy. Jestem przekonany, że osoby, które podpisały apel do prezydenta, mogą parkować w innym miejscu i nikt nie będzie robił z tego problemu. Nam chodzi o klientów, którzy są wygodni i przyzwyczaili się, że mogą dojechać do sklepu. (...)
Cały wywiad przeczytasz tylko w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!











Napisz komentarz
Komentarze