- Wiedzieliśmy, że do Pelplina tego dnia zjadą tłumy wiernych – wspomina mieszkanka Tczewa. - Zwłaszcza, że pogoda była piękna. Około godz. 4. rano byliśmy w Pelplinie. Udało nam się znaleźć miejsce przy barierkach. Pierwsi pielgrzymi zjeżdżali tuż po północy. Rozmawiałam z pielgrzymami z Trójmiasta, Bydgoszczy i z dalszych miast Polski. Nikt nie czuł zmęczenia pomimo rannego wstawania i coraz większego ścisku. Byłam bardzo dumna, że papież odwiedził Pelplin, że przyjechał tak blisko mojego miejsca zamieszkania.
Ziarno zostało posiane
Każdy katolik - mieszkaniec powiatu czuł się zaszczycony, że ma na wyciągnięcie ręki tak wspaniałego gościa. Atmosfera była niezwykła. Imponujące wrażenie robił ołtarz ze stalową siecią i 33 metrowy krzyż na górze, nazywanej dziś Górą Papieską.
- To spotkanie wiernych na Górze z Papieżem było niemalże mistyczne – góra często była miejscem spotkań ludzi z Bogiem w Biblii – mówi Joanna Kudelska. - Z Jana Pawła II – chociaż już coraz bardziej przygarbionego i schorowanego – biła ogromna siła. Przepełniony wewnętrznym spokojem, modlitwą - promieniował. Był uosobieniem samego dobra. Jego chciało się słuchać. Wszystkie słowa, jakie kierował do nas przesycone były autentyczną troską, serdecznością i miłością. Pięknie mówił o Bogu. Papież – polonista i poeta potrafił słowem w niezwykły sposób dotykać naszych serc, sumień i świadomości. Wielu ludzi nie mogło powstrzymać łez wzruszenia. Ja też płakałam. Według świętego Ignacego z Loyoli są to łzy łaski, pojawiają się, kiedy dostrzegamy obecność Boga. W przypadku papieża – Polaka – obecność świętego…
- Dla mnie Ojciec Święty był zawsze święty i naprawdę niezwykły – dodaje tczewianka. - Taki ludzki. Tak bliskie spotkanie z nim w Pelplinie tylko to potwierdziło. Udowodnił, że o Bogu można mówić nie tylko w kościele i przy ołtarzu, ale również na kajakach, podczas górskich wędrówek i ... wieczorami pod oknem Krakowskiej Kurii. Głowa Kościoła wchodząca na okna! I pomyśleć, że jego poprzednika noszono w lektyce! Pokazał, że rozmawiać z Bogiem można na wiele sposobów – poprzez kontakt z naturą, sztuką, literaturą... Sceptycy twierdzą, że z biegiem czasu zainteresowanie osobą Jana Pawła II stanie się coraz mniejsze, a ludzie zapomną o Jego nauce. To nieprawda. Są ludzie, o których nigdy się nie zapomina, o których nie można przestać mówić i pisać, którzy w pamięci ludzkiej żyją wiecznie. Do nich należy właśnie Karol Wojtyła. Teraz kontakt z nim jest głębszy, dojrzalszy. Ziarno zostało posiane...
Czuliśmy wyróżnienie goszcząc Wielkiego Rodaka
Przygotowania do pielgrzymki Ojca Świętego trwały rok. Najbardziej intensywne były od stycznia 1999 roku, od momentu tzw. "rekonesansu" delegacji z Watykanu, najwyższych przedstawicieli Kościoła w Polsce i szefów służb państwowych. Wtedy zapadły ostateczne decyzje o wyborze miejsca celebry w Pelplinie, czyli górze, która wtedy nosiła jeszcze nazwę Góry Biskupiej. Dzisiaj nazywa się Górą Jana Pawła II.
- Ponieważ należałem do organizatorów tej pielgrzymki i byłem w to bardzo zaangażowany przez ponad pół roku, pamiętam wspaniałą atmosferę tamtego dnia. – mówi ks. Ireneusz Smagliński, rzecznik Diecezji Pelplińskiej. - Przygotowania sprawiły, że współpraca na linii wszystkich instytucji państwowych, wojewódzkich, lokalnych i całej strony kościelnej, począwszy od organizatorów na szczeblu centralnym, aż po ogromną rzeszę ludzi w terenie, była budująca. Niekiedy jednego dnia spotykaliśmy się kilka razy w ramach różnych struktur, komisji. To było wielkie święto, w którego przygotowaniach był entuzjazm, jedność, ogromny oczywiście wysiłek, ale także ciągle towarzysząca nam świadomość, że przygotowujemy największe wydarzenie w historii tej ziemi. Dla nas to święto nie ograniczało się do 6 czerwca. Czuliśmy historyczne wyróżnienie, że możemy włożyć swoją cząstkę w przygotowanie pobytu wielkiego rodaka na pelplińskiej ziemi. Ogromna radość.
Rozmawiałem z Ojcem Św. zaraz jak wylądował w Pelplinie. Ks. biskup Jan Bernard Szlaga, przy helikopterze, przedstawił mnie Ojcu Św. Mówił o radiu i medialnych przygotowaniach, w tym o naszej modlitwie i całym duchowym przygotowaniu za pośrednictwem radia Głos do tej pielgrzymki. Pamiętam, że Ojciec Św. przytrzymał mnie chwilę i zapytał jak radio się nazywa.
„To był nasz papież, nie znaliśmy innego…”
- Miałem szczęście uczestniczyć w XV Światowych Dniach Młodzieży w Rzymie we Włoszech – mówi Damian Lichocki tczewskiego Czyżykowa. - W dniach 15 – 20 sierpnia 2000 r., Ojciec Święty zaprosił młodzież całego świata do Rzymu. Zgarbiony, coraz bardziej niedomagający otoczony dwoma milionami młodych ludzi – wprowadził nas w trzecie tysiąclecie. Circo Massimo, największy w starożytnym Rzymie stadion wyścigów rydwanów, stał się miejscem najliczniejszych zgromadzeń modlitewnych podczas tych dni. W pobliżu ruin pałacu cesarskiego i miejsca męczeństwa pierwszych chrześcijan, ustawiono 300 konfesjonałów, w których w kilkudziesięciu językach spowiadało codziennie do późnego wieczora ok. 2 tys. kapłanów. Codziennie odprawiano tu cztery msze św., w których uczestniczyło kilkanaście tysięcy młodzieży. W piątek wieczorem uczestniczyliśmy w Drodze Krzyżowej, jaka przeszła od Placu Weneckiego aż do Koloseum. Podobno była to największa Droga Krzyżowa, jaką kiedykolwiek przeżywał Rzym.
Jednym z najbardziej wzruszających momentów wieczornego czuwania Jana Pawła II z młodymi były świadectwa wiary czterech uczestników: Angolańczyka, Rumunki oraz Stefanii i Maksymiliana z Rzymu. Zapalili lampki oliwne, wykonane na wzór tych, których chrześcijanie używali w katakumbach. Rozświetlony plan przedstawiał niezwykły obraz.
- Nie chcieliśmy rozstawać się z Ojcem Świętym – tłumaczy Damian. - Jest takie polskie przysłowie – rzekł Papież i po polsku zacytował: –Z jakim przestajesz, takim się stajesz. Następnie przetłumaczył to powiedzenie zgromadzonym: To znaczy: jeśli obcujesz z młodymi, sam także musisz stać się młody. Dlatego odchodzę stąd odmłodzony. Reakcją był oczywiście ogromny entuzjazm. Papież zawsze dawał nam młodym do zrozumienia, że podczas tych spotkań on również odnosi korzyści, że te spotkania z nimi są mu potrzebne. A kiedy usiadł jeszcze w fotelu i wpatrywał się w pokaz fajerwerków, rozświetlających niebo nad Tor Vergata czuliśmy, że był jednym z nas.
W sierpniu 2005 r. tczewianin był na XX Światowych Dniach Młodzieży. Po raz pierwszy patronowało dwóch papieży: Benedykt XVI na ziemi i Jan Paweł II. Z nieba...
- Byliśmy przekonani, że papież – Polak był z nami obecny duchowo podczas każdego spotkania w Kolonii. Wspominaliśmy jego słowa, modliliśmy się za jego duszę, a każdego dnia o godzinie 21.37 przed katedrą w Kolonii zbieraliśmy się (razem z inną polską młodzieżą), by zmówić w jego intencji „Pod Twoją obronę”, odśpiewać „Barkę”...
- Nigdy nie zapomnę tych wspaniałych wydarzeń, tej niezwykłej atmosfery, głosu tego człowieka, który z nami śpiewał, żartował, modlił się i jak nikt inny pięknie mówił o Chrystusie. Nie zdarzyło się nigdy, że jakakolwiek osoba duchowna, a już zwłaszcza papież wzbudzała tak szalony, młodzieńczy entuzjazm. Dla wielu z nich stał się, być może, jedynym moralnym autorytetem.
Ciężko było go żegnać…
Podczas pogrzebu Jana Pawła II miałam okazję być w Rzymie – mówi Joanna Przetak z Suchostrzyg. - Pojechałam wraz z grupą znajomych. Nie zastanawialiśmy się długo – czuliśmy, że musimy tam być. Blisko niego, tak jak on zawsze był przy nas. Istnieją ludzie, których śmierć wydaje się być niemożliwa, odnosi się bowiem wrażenie, że są to istoty obdarzone pierwiastkiem nieśmiertelności, a świat bez nich nie mógłby istnieć. Ich odejście wywołuje głęboki ból, ale i niedowierzanie oraz ... bunt. Pojawiają się miliony pytań, a głęboka rozpacz nie znajduje ujścia w naturalnych łzach. Dlaczego nas zostawiłeś? Czy to możliwe, że Ciebie nie ma? Jak będzie wyglądało życie bez Ciebie?
- Takie nastroje występowały wśród nas 2 kwietnia 2008 r. – mówi Joanna. - Ludzi całego świata zjednoczonych w smutku, niedowierzaniu i wspólnej modlitwie. Jedni modlili się za to, aby już nie cierpiał, aby Bóg przyjął go do siebie. Większość jednak modliła się za jego wyzdrowienie, bo niewiarygodny wydawał im się fakt, że może go zabraknąć... Wszyscy jednak jak nigdy przedtem gorąco wierzyli, że Niebo istnieje...
Po godnej śmierci papieża, nastąpił uroczysty pogrzeb. Ciężko było żegnać człowieka, którego obecność tak bardzo zaznaczyła się w historii XX wieku.
- Wiedzieliśmy jednak, że to jeszcze nie koniec, że spełni się nasze największe pragnienie wypisane na transparentach: Santo Subito! Mimo ogromnego smutku mieliśmy nadzieję, która dawała nam siłę i pewnego rodzaju radość. Zresztą podczas całej uroczystości czuło się obecność papieża. Niezapomniane wrażenie, gdy wiatr przewracał kartki księgi leżącej na skromnej trumnie, aż w końcu całkiem ją zamknął. Zamknął się jeden etap papieskiego życia, ten doczesny. Zaczął nowy – duchowy.
Joanna razem z tą samą grupą znajomych wybiera się na kanonizację Jana Pawła II do Rzymu.
- W końcu spełniły się nasze wielkie pragnienia – mówi. - Bardzo szybko został błogosławionym, a już niedługo zostanie świętym. Ponownie chcę poczuć tę wielką jedność z rzeszą innych katolików, cieszyć się razem z nimi. Chcę też poczuć duchową obecność Jana Pawła II. Chcę też podziękować Bogu, że dał nam tak wspaniałego człowieka i tak długo pozwolił się nam nim cieszyć.










Napisz komentarz
Komentarze