- Pierwszy raz za pomocą kamery udało się państwu zarejestrować takie zdarzenie?
- Pierwszy raz tak bulwersujące. Zdarzało się, że po wrzuceniu zdjęć na facebooka, dostawaliśmy telefony od mieszkańców z informacją, że to pies ich sąsiada. Ale bywało też, że publikowaliśmy zdjęcia i nie było żadnego odzewu. W przypadku Wrzutka ludzi poruszył widok przerzucanego psa, który uderza w ścianę. Naszą pierwszą reakcją była chęć pokazania filmu, by jak najszybciej złapać sprawcę.
- Często spotyka się pani z taką ludzką bezdusznością? Pamiętam jak kiedyś opowiadała pani historię kilku kotków, które cudem przeżyły po tym jak ktoś wrzucił je na teren schroniska.
- Jednego pieska przerzucono nam wprost do boksu, w którym znajdowały się inne psy. Gdyby nie szybka interwencja pracownika schroniska, kto wie jak mogło się to zakończyć. Wiemy z innych schronisk, że tego typu przypadki kończą się tragicznie dla takiego podrzutka.
- Od kilku lat głośno mówi się o trzymaniu psów na łańcuchach. Czy w związku z nagłaśnianiem tego problemu zmienia się podejście właścicieli?
- Problem w dalszym ciągu istnieje, ale na szczęście nie jest już tak dotkliwy jak jeszcze kilka lat temu. Zauważyliśmy, że wystarczy w danej wsi jedna interwencja, by pozostali mieszkańcy zaczęli zmieniać swoje przyzwyczajenia. Widocznie boją się naszych interwencji. Sąsiedzi zgłaszają różne sytuacje, np. gdy pies przez całe życie biega na łańcuchu, że jest chudy, że nie ma dostępu do wody lub przygotowanej budy, do tego by w normalnych warunkach przeżyć zimę. Są osoby, które mieszkają na wsi, jednak adoptując psa z schroniska zaznaczają, że zbudują zwierzakowi kojec, bo wiedzą, że nie mogą trzymać go na łańcuchu. Gdy weszła w życie nowelizacja ustawy, niektórzy przychodzili i pytali, gdzie kupujemy kojce, bo oni też taki chcieliby mieć u siebie, by uniknąć problemów. Jednak ciągle zdarzają się gospodarstwa, w których psy trzymane są na łańcuchu. Niektóre osoby w ogóle nie widzą w tym problemu. Kiedy pytamy dlaczego tak robią, odpowiadają: dziadek i ojciec trzymali psa na łańcuchu, więc i ja będą trzymał. Won mi z podwórka. Czasami grożą siekierą i trzeba wzywać policję. Pojechaliśmy kiedyś na interwencję, do kaukaza, który przez całe życie żył zamknięty w stodole. Miał tylko niewielką dziurę, przez którą mógł wystawić głowę. Zimą pilnował krów, a latem sprzętu do dojenia. Kiedy zapytaliśmy właściciela, dlaczego tak go męczy usłyszeliśmy, że pies jest od tego by pilnować. Ręce opadają. Wystarczyło zrobić temu psu wejście do środka i dobudować niewielki kojec, by mógł chociaż czasami zobaczyć trochę świata.
Więcej na ten temat w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!










Napisz komentarz
Komentarze