Kurier Bydgoski z 24 czerwca 1939 r. informował o 3 utonięciach, które miały miejsce tego samego dnia. Śmierć w nurtach rzeki znaleźli 9-letni Edward Brucki, będący na urlopie 19-letni uczeń szewski Jan Mikusiński oraz 12-letni Babiński, zamieszkały przy ul Wąskiej. Ten ostatni nie umiejąc pływać, brodził w wodzie. W pewnej chwili stracił grunt pod nogami i zaczął tonąć. Ponieważ nie wzywał ratunku, dopiero kiedy ukazał się na powierzchni po raz trzeci kilku pływaków pospieszyło mu na pomoc. Niestety nie zdołali mu pomóc i dopiero wezwani rybacy po 15 minutach znaleźli nieszczęsnego chłopca. Mimo zastosowania przez lekarza sztucznego oddychania nie zdołano przywrócić mu życia.
Samobójstwo w nurtach
Wisła była punktem docelowym dla wielu osób chcących odebrać sobie życie. Gazeta Toruńska z 19 maja 1911 informowała o wyłowieniu z Wisły w okolicach Tczewa zwłok młodej kobiety. Okazała się nią być 24-letnia Reichenstein z Charlottenburga, która wyjechała z przyjaciółką do Torunia oświadczając, że mają zamiar się utopić. Jak donosiła Gazeta Toruńska z 12 maja 1911: „Dziewiętnastoletnia Alfreda Poprawa z Szarlotenburga i 24 letnia jej przyjaciółka znikły od kilku dni bez wieści i śladu. Oświadczyły one, że wyjeżdżają do Torunia, ażeby utopić się we Wiśle. Ktoby o pobycie dziewczyn tych coś wiedział, niechaj uwiadomi o tem policyę grudziądzką”. Dwa dni później ta sama gazeta informowała, że znaleziono na brzegu Wisły ciało młodej dziewczyny i, jak z
rysopisu stwierdzić zdołano, topielcem była Alfreda Poprawa. 16 maja podano do wiadomości nazwisko drugiej dziewczyny. Odkrycie zwłok Reichenstein zostało przez Gazetę Toruńską skwitowane stwierdzeniem: „obie dziewczyny zatem samobójczy zamiar swój spełniły.”
Nie zawsze próba odebrania sobie życia kończyła się z takim samym skutkiem. Jak informowała lokalna prasa z okresu międzywojennego, na przeszkodzie w realizacji zamiaru mógł stanąć wiślany rybak: „Dnia 16 bm usiłowała 15-letnia córka niższego urzędnika pocztowego S. skoczeniem do Wisły zakończyć życie, atoli rybak Gobert spostrzegł ją dość wcześnie i wyratował. Podobno złe obejście ze strony macochy popchnęło ją do tego rozpaczliwego kroku.” Nie wszyscy niedoszli samobójcy okazywali wdzięczność za uratowanie życia. Godną podziwu zapalczywość możemy poznać dzięki Gazecie Gdańskiej z 16 września 1909 r.: „ Do Wisły w celu utopienia się wskoczył handlarz Ludwik Goldschmidt. W pobliżu łódką płynący uczniowie Klawon i Zehrt, wyciągnęli niedoszłego samobójcę z wody, pomimo zaciekłego oporu, jaki stawiał.”
Tuż przed ślubem
Ofiarami Wisły często były osoby w przededniu wstąpienia na nową drogę życia. Gazeta Sępoleńska z 1937 r, opisuje pod wymownym tytułem „Mydło powodem tragiczniej śmierci” wypadek, jaki spotkał zamieszkałego przy ul. Wiejskiej 27-letniego Feliksa Walkowskiego. Kilka dni przed swoim ślubem postanowił się opalić nad brzegiem Wisły. W pewnym momencie zbliżył się do rzeki, aby umyć ręce. Podczas mycia wyślizgnęło mu się mydło, które wpadło do wody. Walkowski chciał je złapać, ale stracił równowagę i wpadł głową do Wisły. W tym miejscu znajdował się głęboki na 6 metrów dół i mimo niezwłocznej akcji ratunkowej nie udało się go uratować ani nie natrafiono na jego zwłoki. Gazeta Gnieźnieńska z 21 sierpnia 1921 napisała o strasznym wypadku na rzece pod Czyżykowem: „Kilka panienek poszło kąpać się do Wisły, dwie z nich Gertruda Mueller i Marja Smuczyńska dostały się w jakieś topielisko i poszły na dno, zanim zdołano im przyjść z pomocą. Zwłoki Muellerówny wypłynęły w następnym dniu w pobliżu jakiegoś parowca, zwłoki Smuczyńskiej wypłynęły w piątek wieczorem. Wypadek jest ten boleśniejszy, że Smuczyńska miała wkrótce wyjść za mąż”. Orędownik Ostrowski z 18 października 1929 r. w tytule „Utonęła na oczach ojca i narzeczonego” opisał inny tragiczny wypadek. Około 4 po południu znany miejscowy kupiec Jan Górski ze swą narzeczoną, 22-letnią Małgorzatą Freyer wybrali się na przejażdżkę łodzią po Wiśle. W pewnej chwili łódź z nieznanych powodów przewróciła się i para narzeczonych znalazła się w wodzie. Górski, który umiał pływać, chwycił swoją narzeczoną, ale ze względu na wartki prąd nie mógł dopłynąć do brzegu. Widząc to, znajdujący się w pobliżu niejaki Paweł Gobert, wypłynął łodzią w kierunku tonących. Górski niestety stracił szybko siły i wypuścił z rąk narzeczoną, która natychmiast utonęła. Młodego kupca udało się uratować. Wypadek wydarzył się na oczach ojca dziewczyny, który obserwował przejażdżkę narzeczonej pary.
Jak (nie)pomóc
Goniec Nadwiślański z 24 lipca 1926 roku opisał wypadek, jaki miał miejsce 19 lipca pomiędzy godziną 16 a 17. W Wiśle utonął mieszkający na Suchostrzygach 17-letni uczeń piekarski Franciszek Kreft z piekarni Tornow przy ulicy Pocztowej. Chłopak umiał pływać, więc wypłynął poza obszar kąpieliska. Dostał się w silny nurt i prawdopodobnie spowodowało to zsunięcie się stroju kąpielowego na nogi i uniemożliwienie pływania. Na pomoc skoczyła mu jakaś dziewczyna, ale że sama nie umiała pływać to ją najpierw trzeba było ratować. Nikt Kreftowi z pomocą przyjść już nie zdążył. Jeszcze bardziej bulwersujący przypadek opisało Słowo Pomorskie z 26 października 1933 r.: „Starogardzki Sąd okręgowy rozpatrywał na sesji wyjazdowej w Tczewie ponurą sprawę świadomego nieudzielenia pomocy tonącym. W dniu 10 lipca rb. w czasie kąpieli w Wiśle w Tczewie, w oddaleniu około 5 m od brzegu, począł tonąć 15 letni Kuśnierz Edmund. Koledzy jego widząc rozpaczliwą walkę Kuśnierza, a nie umiejąc pływać, zwrócili się do łowiących ryby kolejarza Józefa Mikołajczyka i robotnika Szulca Juliana, o podanie tonącemu Kuśnierzowi wędki, co niewątpliwie przyczyniłoby się do uratowania tonącego. W odpowiedzi na prośby rybacy oświadczyli, że wędka kosztuje 1,50 i odmówili udzielenia pomocy. W tej chwili skoczył tonącemu na ratunek 23-letni Kazimierz Bytoniec ze Lwowa, który nie umiejąc pływać, znalazł wraz z Kuśnierzem śmierć w nurtach Wisły. Sąd po rozpatrzeniu sprawy skazał Szulca i Mikołajczyka każdego na 6 tygodni aresztu z zawieszeniem kary na lata.”










Napisz komentarz
Komentarze