W czwartek, wyjątkowo na stadionie przy ul. Ceglarskiej Gryf podejmował solidny zespół z Redy. Mecz lepiej zaczęli piłkarze Orląt.
Orlęta ambitnie, ale nieskutecznie
Łatwo stworzyli kilka groźnych sytuacji. Już w 3. minucie zbyt słabo, by zaskoczyć Damiana Janiszewskiego, strzelał z 14 metrów Krzysztof Ziemak. Chwilę później z dalszej odległości, ale dużo groźniej, strzelał Adam Wolszlegier - interwencja Janiszewskiego była jeszcze lepsza. Groźnie było też po rzutach rożnych redzian - tczewianie mogli mówić o szczęściu. W 13. minucie Gryf odpowiedział szybką akcją - w pole karne wdarł się Kamil Gronkowski - już wychodził na pozycję sam na sam, ale zagrał do Sławomira Riebandta, który miał odsłoniętą bramkę, jednak w pełnym biegu z 12 metrów posłał piłkę obok słupka. Dużo było walki i ostrej gry. Sędzia już w pierwszej połowie pokazał po trzy żółte kartki tczewianom i redzianom. Tyle tylko, że obrońca Orląt Marcin Królik obejrzał dwie z nich i od 45 minuty jego zespół musiał radzić sobie w dziesiątkę. Wcześniej, w 38 minucie, Gryf zdobył gola. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka trafiła przed pole bramkowe. Tu w zamieszaniu, w pozycji siedzącej, Michał Ossowski odegrał do Gronkowskiego. Napastnik Gryfa uderzył płasko na tyle sprytnie, że piłka przedostała się przez gąszcz nóg i po rykoszecie znalazła drogę do siatki.
Gryf zachowawczo
W drugiej połowie Gryf grał zbyt kunktatorsko. Tczewianie starali się jedynie utrzymać przewagę i oddali inicjatywę rywalom. Osłabieni liczebnie goście mieli swoje szanse, w zasadzie zasłużyli na wyrównującego gola, jednak na wywiezienie z Tczewa choćby remisu nie pozwolił im Janiszewski. W 57. min był lepszy w sytuacji sam na sam od Zbigniewa Bodzaka. Chwilę później Gryfowi dopisało znów szczęście - po strzale Ziemaka z blisko 30 metrów z rzutu wolnego piłka odbiła się od poprzeczki a potem linii bramkowej, a następnie jeszcze dobijał głową niemal do pustej bramki z kilku metrów Paweł Fopka - nad poprzeczką. Tczewianie starali sie kontratakować, ale grali niedokładnie, zbyt statycznie. Dopiero akcja Mateusza Włodowskiego w doliczonym czasie gry mogła przynieść podwyższenie wyniku. Obrońca Gryfa przeprowadził dynamiczny rajd niemal przez całe boisko, a pod bramką gości posłał piłkę nad poprzeczką zamiast podawać do kolegów.
- Jestem zadowolony z wyniku, ale zdaję sobie sprawę, że rozegraliśmy dziś słaby mecz - mówił po spotkaniu trener Leszek Różycki. - Słabo było zarówno w obronie jak i w ataku. W pierwszej połowie sporo było błędów w defensywie, a w drugiej piłkarze chcieli dowieźć wynik małym nakładem sił. Goście grali w dziesiątkę, a my nie wykorzystaliśmy tego. Prawda jest taka, że w przewadze trzeba być jeszcze bardzo skoncentrowanym, bo przeciwnik jest zmotywowany. Wierze jednak w ten zespół, wiem, że potrafi grać lepiej. Mamy dwa zwycięstwa, z tego należy się cieszyć, nie mówimy o żadnych celach dalekosiężnych, o awansie, po prostu zbierajmy punkty - zakończył trener Różycki.
Trzy razy gonili
W meczu trzeciej kolejki IV ligi Gryf Tczew zremisował 3:3 z beniaminkiem Piastem Człuchów. To tczewianie w Człuchowie doprowadzali trzykrotnie do remisu, jednak szansa na zwycięstwo była. W pierwszej połowie Gryf grał słabo. Tczewianie długo nie potrafili sie przystosować do nierównej nawierzchni i krótkiego boiska. Gospodarze mieli w pierwszych 30 minutach przewagę. Dodatkowo uskrzydlił ich gol zdobyty 13 min po szybkiej akcji, rozpoczętej po faulu na Michale Dmitrzyku, którego nie dostrzegł arbiter. W końcówce pierwszej połowy gryfici doszli do głosu. Przeprowadzili kilka groźnych akcji, blisko zdobycia bramki był dwukrotnie Sławomir Riebandt, jednak gol nie padł i do szatni tczewianie schodzili przegrywając. W drugiej połowie Gryf grał znacznie lepiej. Już w pierwszej minucie po wznowieniu piłkarze Leszka Różyckiego przeprowadzili składną akcję zakończoną skutecznym strzałem Kamila Nowaczyka. Gra toczyła się na połowie Piasta, Gryf miał inicjatywę, ale człuchowianie dzięki temu mieli szanse na kontrataki. W 53. min znów objęli prowadzenie, a nie bez winy przy golu był tczewski bramkarz Damian Janiszewski. Niespełna 7 minut wystarczyło Gryfowi, by wyrównać na 2:2. Gola świetnym strzałem bezpośrednio z rzutu rożnego zdobył Dmitrzyk. Na fali wciąż był Gryf, atakował i... znów stracił gola. W 72. min. strzałem z rzutu wolnego zaskoczył Janiszewskiego Mariusz Kaźmierczak. Końcowy kwadrans spotkania to napór gości. W 83. min. Maciej Saczuk wygrał po dośrodkowaniu Szymona Grzelaka pojedynek główkowy wyrównując na 3:3. Tczewianie mieli kilka szans na zwycięskiego gola, zabrakło jednak skuteczności.
- Przed meczem z remisu byłbym zadowolony, ale po spotkaniu, pomimo, że goniliśmy wynik odczuwam duży niedosyt - powiedział trener Leszek Różycki. - To nie był łatwy mecz, ale piłkarsko byliśmy zespołem lepszym i powinniśmy wygrać.
Po dwóch zwycięstwach na koncie Gryfa pierwsza w tym sezonie strata punktowa.
Mecze Gryfa
Gryf Tczew - Orlęta Reda 1:0 (1:0)
Bramka Kamil Gronkowski (38.)
Gryf: Janiszewski - Wojciechowski, Ossowski, Saczuk, Włodowski - Kołodziej, Dmitrzyk, Riebandt (90. Żelechowski) - Gronkowski - Wszołek (58. Dyller), Nowaczyk (71. Schmidt).
Piast Człuchów - Gryf Tczew 3:3 (1:0)
BramkI: Czarnowski Łukasz (13), Świadek Maciej (53.), Kaźmierczak Mariusz (72.) - Kamil Nowaczyk (46), Michał Dmitrzyk (60.), Maciej Saczuk (83.)
Gryf: Janiszewski - Wojciechowski, Ossowski, Saczuk, Włodowski - Kołodziej, Dmitrzyk (80. Grzelek), Riebandt (80. Schmidt), Gronkowski - Wszołek (72. Dyller), Nowaczyk.












Napisz komentarz
Komentarze