Orkiestra wystąpiła pod batutą Szymona Morusa. Natomiast Paweł Zagańczyk nie tylko zagrał na akordeonie, ale i poprowadził konferansjerkę, barwnie opowiadając np. o tym, co o tangu sądzi obecny papież Franciszek, rodowity Argentyńczyk. Jak się okazuje, bardzo je lubi, bo tango to coś . co wypływa z jego wnętrza. Dowiedzieliśmy się, że z pierwszego okresu najbardziej lubi orkiestrę D’Arienzo, a spośród solistów: Carlosa Gardela, Julia Sosę i Adę Falcón. Natomiast z drugiego okresu podziwia szczególnie Astora Piazzolę i Amelitę Baltar.
Szanujmy wspomnienie
W programie koncertu były m.in. porywające tanga Astora Piazzolli oraz El tango de Roxanne z musicalu Moulin Rouge. Po występie zaś można było nabyć płytę „Bruno Lohengren & Orkiestra Kameralna Progress”. To pierwsza z dwóch płyt, która nagrali w ub. roku, z muzyką polskiego kompozytora żyjącego na co dzień w wielkiej Brytanii. Klimaty trochę podobne do muzyki Jana P. Kaczmarka, np. do Marzyciela.
Koncert dofinansowany był ze środków budżetu miasta w ramach dotacji dla
organizacji pozarządowych w zakresie kultury i ochrony dziedzictwa narodowego. Na bis orkiestra zagrała utwór „Wspomnienie” (Obvio). Czy z premedytacją? Już Skaldowie przed laty śpiewali: Szanujmy wspomnienie, bo warto je mieć.
- Tak jest przecudnej urody, wyjątkowy – mówi Szymon Morus, dyrygent. - Chociaż ciężko powiedzieć, bo każdy inaczej odbiera muzykę. Ten utwór bardzo pobudza wrażliwość, zahacza o wszystkie emocje. A jeśli się go zagra tak, jak to zrobiliśmy, w takiej wyciszonej dynamice, to po to, by właśnie u słuchaczy wyzwolić różne emocje, wszystkie zmysły. Aby można było zamknąć oczy i poczuć ten klimat. Wszak udowodniono naukowo, że jeżeli orkiestra gra głośniej, to i w człowieku coś innego zaczyna mu grać. A jak orkiestra się wycisza, to i rytm serca się zwalnia. Zdecydowanie zagraliśmy „Wspomnienie” na bis, aby publiczność mogła dobrze wspominać ten koncert. Byśmy mogli się spotkać za jakiś czas, mając nas w dobrej pamięci.
Stulecie tanga nad Wisłą
- W Polsce mamy stulecie tanga, a w ubiegłym roku obchodzono okrągłą rocznicę urodzin Astora Piazolli – dodaje Szymon Morus. - Dlatego stwierdziliśmy, że taki pomysł jest jak najbardziej słuszny. Dementuję to co powiedział Paweł ze sceny. Gramy już nie trzy, a cztery lata. Chcemy dotrzeć do jak najszerszego grona słuchaczy i dla każdego coś ciekawego zaproponować, aby pokazać, że muzyka klasyczna nie jest taka straszna, jak się niektórym wydaje. Mamy szeroki repertuar i coraz więcej koncertów. Oprócz cyklicznych koncertów, dzięki miejskiej dotacji, gramy na całym na całym Pomorzu. W kwietniu był bardzo udany koncert w Berlinie, a przed nami również bardzo ciekawe plany. W przyszłym roku obchodzić będziemy 5-lecie orkiestry. Chcemy zrobić bardzo duży symfoniczny koncert. Zaprosimy gwiazdę pop, ale nie zdradzę jej nazwiska.
Dodajmy na koniec, że Szymon Morus w tym roku, w maju, ukończył Akademię Muzyczną w Gdańsku, dyrygując Filharmonią Bałtycką. Jest więc dyplomowanym dyrygentem. Koncert spotkał się naprawdę w dużym zainteresowaniem i entuzjazmem publiczności. 10 lat temu na tej samej uczelni ukończył studia w klasie skrzypiec. Również panu Szymonowi, podobnie jak niektórym osobom w Tczewie, marzy się nocny koncert np. na pl. Grzegorza w świetle staromiejskich lamp. Wszak repertuar nokturnów na taką okoliczność mają gotowy. A panie z orkiestry grając tango wyglądały przepięknie.


















Napisz komentarz
Komentarze