O historii rodu Swianiewiczów - powstańcze zrywy i tragedia Katynia
W przededniu Święta Niepodległości w Centrum Wystawienniczo Regionalnym Dolnej Wisły w Tczewie miał miejsce wieczór poświęcony pamięci zasłużonych potomków rodu Swianiewiczów, głównie Olimpii Swianiewiczowej, nauczycielce i etnografce, którą zajmowała kulturą ludów białoruskich.
Postać jej męża Stanisława Swianiewicza, jednego z niewielu naocznych świadków tragedii katyńskiej, jedynie zarysowano. Tym razem sięgnięto dalej - aż do pokolenia rodziny, która żyła w cieniu Powstania Styczniowego.
Pamięć o tradycjach i powstaniu
Tę burzliwą tematykę przedstawiły: córki pani Olimpii - prof. dr hab. Maria Swianiewicz – Nagięć i Bernadeta Swianiewicz-Szeglowska oraz dr Grażyna Charytoniuk – Michiej.
Ojciec pani Olimpii Józef Zembrzycki pracował jako maszynista na kolei. Jako Polak został w burzliwych czasach aresztowany przez władze carskie, co później skutkowało niemożnością pracy w swoim zawodzie. Rodzice Olimpii kultywowali pamięć Powstania Styczniowego. Mieszkali w okolicach Mińska na Białorusi. W 1906 r. Józef Zembrzycki odziedziczył rodzinny majątek. Dzieci musiały pracować w gospodarstwie, dzięki czemu nauczyły się podstawowych prac związanych z ogrodem, żniwami. W okresie około powstaniowym w Mińsku mieszkało blisko 30 tys. Polaków. Miasto to, podobnie jak Wilno i Warszawa, pielęgnowało rocznice Unii Lubelskiej, co jest dowodem na to, że tradycje polskie były pamietane nawet daleko od Warszawy. W tamtych czasach, w 40 lat po Powstaniu Styczniowym, pamięć o nim była wciąż żywa.
- Mama Olimpii zorganizowała pocztę grepsową dla więźniów odsiadujących wyroki za działalność związaną z powstaniem – mówiła prof. Swianiewicz – Nagięć. – Ten motyw znajduje swoje odzwierciedlenie w pamiętnikach Apolinarego Świętorzeckiego.
Poznała Kociewie i Kaszuby
Olimpia Swianiewiczowa urodziła się w 1902 r. w Homlu na Białorusi. Studiowała nauki związanez geologią i geografią na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, gdzie od 1928 r. pracowała jako nauczycielka w szkołach średnich. W 1926 r. wyszła za mąż za Stanisława Swianiewicza, późniejszego wybitnego ekonomistę, znawcę systemów gospodarczych III Rzeszy i ZSRR. Doczekała się czwórki dzieci: Marii, Witolda, Jerzego i Bernadety.
- Mama weszła z jednego patriotyzmu w drugi – tłumaczyła Bernadeta Swianiewicz-Szeglowska, wiceprezes Stowarzyszenia Rodzin Ofiar Katynia Polski Południowej w Krakowie.
Burzliwe czasy II wojny światowej przeżyła w Wilnie i Wiazyniu, aż do 1946 r., kiedy z czwórką dzieci – po zmianie granic Polski, repatriowała się do Tczewa. Tam rodzina otrzymywała pomoc w postaci ubrań, dostarczanych przez amerykańską organizację UNRRA.
Po przyjeździe zdziwiło ją, że na Pomorzu bardziej ceni się gen. Józefa Hallera, którego „tu” uważano za jednego z wyzwolicieli ziem zachodnich, niż Józefa Piłsudskiego, dążącego w większym stopniu do odzyskania kresów wschodnich. Z czasem poznawała Kociewie i Kaszuby poprzez analizę działalność takich historycznych postaci jak: ks. Czapiewski, Florian Ceynowa czy Jan Struczyński.
Przemycała prawdziwą historię
Bernadeta Swianiewicz opisywała matkę jako osobę bardzo religijną i rozsądną. W Wilnie w latach 1936-1941 uczyła w Gimnazjum Benedyktynek, a w Tczewie w latach 1946 – 1957 kolejno w: LO im. Adama Mickiewicza, Państwowym Liceum Administracyjno – Handlowym i Państwowym Technikum Handlowym (obie szkoły funkcjonują teraz jako Zespół Szkół Ekonomicznych). Uczyła tam geografii i biologii. Zasłynęła jako nauczycielka niezłomna, wierna tradycji patriotycznej i filarecko – filomackiej oraz obdarzoną niezwykłym podejściem do młodzieży.
Z oczywistych względów przemycanie w PRL prawdziwej historii, ale też tradycji regionalnej podczas wycieczek i zajęć pozalekcyjnych było nie tylko niemile widziane, ale i niebezpieczne. Kiedy jeden z synów Olimpii Swianiewiczowej wygrał Radio Pionier za zdobycie I nagrody w olimpiadzie matematycznej, nie pozwoliła mu na jego trzymanie w domu. Domyślała się, że i tak UB, by je zarekwirowało pod pretekstem słuchania przez domowników Radia Wolna Europa.
Wkrótce zaczęły się problemy w pracy. Prawdopodobnie na skutek donosu dyrekcja szkoły w Tczewie próbowała zwolnić nauczycielkę. Jednak po wizycie Olimpii Swianiewiczowej u prominenta partyjnego, sprawę udało się załagodzić i znów mogła pracować.
- Ludzie byli mamie bardzo życzliwi, dlatego mama miała poczucie pewnej bezkarności – stwierdziła pani Bernadeta. – Historia z próbą zwolnienia mamy dowodzi, że społeczeństwo tczewskie uznawało, że należy ją chronić.
Dziady z białoruskich Seledczyk
O tym, że Olimpia Swianiewiczowa nie ograniczała się tylko do nauczania i wychowywania młodzieży opowiedziała dr Grażyna Charytoniuk – Michiej z Uniwersytetu Białostockiego.
- Gdy zaczynałam pracę na moim biurku wylądowała gruba teczka z badaniami prof. Elżbiety Smełkowej nt. realizmu ludowego Dziadów. Olimpia Swianiewiczowa miała bardzo dobry warsztat etnograficzny na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Interesowała ją geneza białoruskich Dziadów, której dokonywała badając w terenie wieś Seledczyki, której obecnie nie ma nawet na mapie.
Podczas badań powstał spór naukowy z uznanym prof. Stanisławem Pigoniem, który także badał Dziady kowieńsko - wileńskie, ale utrzymywał, że Dziady wywodzą się z obrzędu wiosennego – Radavnicy.
- Z tym nie zgodziła się Olimpia Swianiewiczowa, udowadniając to badaniami.
Polskie Towarzystwo Naukowe na Obczyźnie dysponuje trzema jej artykułami dotyczącymi Dziadów: „Pogrzeby, stypy i dziady we wsi Seledczyki”, „Dziady białoruskie” i „Interpretacja „Dziadów” Mickiewiczowskich na podstawie folkloru białoruskiego”.
Losy Stanisława Swaniewicza
Stanisław Swianiewicz (ur. 1899), mąż Olimpii, został we wrześniu 1939 r. wzięty do niewoli przez Armię Czerwoną. Trafił do obozu w Kozielsku. 29 kwietnia 1940 r. z innymi oficerami przewieziono go więziennym pociągiem do stacji Gniezdowo koło Katynia. Jednak enkawudziści zabrali go do innego pociągu. Przez mały otwór pod sufitem wagonu obserwował, jak jego koledzy są przewożeni autobusami z oknami zamalowanymi wapnem gdzieś w głąb lasu. Wówczas nie zdawał sobie sprawy z losu oficerów. Z ZSRR wyszedł z armią gen. Andersa w 1942 r. Gdy Niemcy ujawnili odkrycie masowych grobów polskich oficerów w lesie katyńskim, prof. Swianiewicz stał się jednym z nielicznym naocznych świadków tej zbrodni.
Po wojnie opublikował na Zachodzie książki i artykuły poświęcone mordowi katyńskiemu. Historycy nie wiedzą dlaczego pozwolono mu przeżyć. Udało się tylko ustalić, że jego teczka personalna miała inny kolor niż pozostałe. W ostatniej chwili z Moskwy przyszedł rozkaz, aby go nie rozstrzelać. Wg jednej z wersji NKWD chciało wykorzystać jego wiedzę uniwersytecką na temat gospodarki Niemiec. Wydaną w 1981 r. książkę „W cieniu Katynia” Stanisław Swianiewicz zadedykował żonie Olimpii. Zmarł w 1997 r.limpii. Zmarł w 1997 r.
Reklama
Przemycała prawdziwą historię
TCZEW. Przemycanie w PRL prawdziwej historii, ale też tradycji regionalnej podczas wycieczek i zajęć pozalekcyjnych było nie tylko niemile widziane, ale i niebezpieczne. Ojciec pracował jako maszynista na kolei. Jako Polak został aresztowany, co później skutkowało niemożnością pracy w swoim zawodzie.
- Wawrzyniec Mocny
- 19.11.2011 10:08 (aktualizacja 18.08.2023 01:09)

Data dodania:
19.11.2011 10:08
Temperatura: 13°C Miasto: Tczew
Ciśnienie: 1022 hPa
Wiatr: 9 km/h
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze