Na ten rok miasto zaplanowało remont ul. Andersa oraz dokończenie modernizacji 350-metrowego odcinka (między ul. Okrętową a Pionierów) ul. Spółdzielczej. Rozstrzygnięto przetarg na wykonawcę remontu ul. Andersa. Z dwóch ofert wybrano tańszą – 1,291 mln zł. Realizacja według zamówienia – 115 dni. Odcinek ul. Spółdzielczej miał być zakończony 30 kwietnia. Miał, ale nie będzie...
Zamiast sukcesu - porażka
Spółdzielcza pisze swoją historię. Na remont czeka od 50 lat. W poprzedniej kadencji Rady Miejskiej radna Bogumiła Jeszke usilnie zabiegała o wciągnięcie remontu tej ulicy na listę miejskich inwestycji. Udało się „rzutem na taśmę” w ub. roku. Założono modernizację w dwóch etapach. Na pierwszy przyznano środki. Na drugi nie znaleziono ich w tegorocznej marcowej korekcie budżetu.
- Ta ulica nadal będzie moim priorytetem – twierdził w marcu Mirosław Pobłocki, prezydent Tczewa. - Na tym etapie nie ma żadnej odpowiedzi, kiedy będzie wykonany drugi etap, bo musimy uchwalić nowy Wieloletni Plan Inwestycyjny.
- Zrobienie całej ulicy jest gwarancją tego, że i inne inwestycje będą realizowane prawidłowo – uważał radny Krzysztof Misiewicz. - Wówczas w WPI możemy myśleć o innych ulicach i je remontować.
W ub. roku decyzja o remoncie Spółdzielczej była sukcesem. Wszak pierwotnie radna Jeszke myślała o remoncie ul. Stoczniowców, a potem dopiero o Spółdzielczej. Realia zweryfikowały te nadzieje. Trzeba jednak przyznać, że na os. Staszica w ostatnich latach udało się wybudować ul. Chłopską, nowe boisko i plac apelowy przy Szkole Podstawowej nr 7. Modernizacja pierwszego odcinka Spółdzielczej jest dziś porażką.
Do komunii po piachu
Mimo opóźnień i uwag mieszkańców dotyczących prac w ul. Spółdzielczej, wydawało się, że odcinek zostanie zrobiony. Rzecz w tym, że pracownicy to pojawiali się, to znikali z remontowanego fragmentu ulicy. Były też i inne przeszkody. A to najpierw ktoś zniszczył drzwi baraku na budowie, a to wreszcie ktoś spalił barak. Nawet toi-toi leży przewrócony. Mimo to jeszcze w marcu mieszkańcy, dziękując za decyzję o rozpoczęciu pierwszego etapu modernizacji, upominali się o określenie kiedy zacznie się drugi etap oraz o ujęcie inwestycji np. w czerwcowej korekcie budżetu.
- Na remont całości czekamy od lat – mówili. - To jest centralna ulica osiedla, ale w fatalnym stanie. Dobrze, że jeszcze nikt sobie nóg nie połamał na krzywej nawierzchni ulicy czy chodnika (jest tylko z jednej strony ulicy).
Wskazywano na utrudnienia w poruszaniu się dla osób starszych i na wózkach inwalidzkich, o przypadkach dotkliwych stłuczeń po upadkach. Widząc „postępy” w remoncie mieszkańcy słusznie przewidywali, że w maju dzieci przystępujące do I Komunii do kościoła będą brnąć przez piachy na niedokończonej ulicy. Wkrótce dowiemy się, czy wykonawca dokończy remont, czy też zostanie rozwiązana umowa i ogłoszony nowy przetarg. Tylko co temu winni mieszkańcy?
Za blisko... boisko
Budowę boiska sportowego, znajdującego się między budynkiem SP nr 7 a plebanią tutejszej parafii zrealizowano w ramach programu „Blisko boisko”. Jak się okazuje za blisko... domów. Skargi mieszkańców na hałasy dochodzące non stop już docierały do redakcji. Docierały też i do Urzędu Miejskiego. Na kwietniowym spotkaniu z mieszkańcami zorganizowanym przez radnego Zenona Żyndę i posła Kazimierza Smolińskiego padło na ten temat wiele gorzkich i wręcz dramatycznych słów.
- Od rana do wieczora, codziennie, nawet w święta słyszymy uderzenia piłki o siatkę – relacjonowała kobieta. - Piłka notorycznie wlatuje na posesje. Były stłuczone szyby i poczynione szkody w szklarni sąsiada. Dziecko czuję się jakby w jego pokoju grano w piłkę. Nie ma reakcji na uwagi. Co gorsza są wyzwiska, groźby pod moim adresem.
Mieszkańcy domów sąsiadujących przez ul Stoczniowców z boiskiem skarżą się, że nie po to się tu budowali czy przeprowadzali, by teraz nie zaznawać spokoju i możliwości odpoczynku. Oczekują od miasta rozwiązania problemu. Zarówno radny, jak i poseł obiecali zająć się tym. Pierwsza reakcja już jest – można grać na boisku, ale tylko do godz. 19.30. A tak przy okazji – przy boisku nawet nie ma toalety...
Spółdzielcza w ogniu krytyki. Boiskowy hałas zatruwa życie mieszkańcom
TCZEW. - W rozmowie z wykonawcą ul. Spółdzielczej zobowiązaliśmy go, że w ciągu dwóch tygodni określi się, czy jest w stanie dokończyć remont – mówi Adam Burczyk, wiceprezydent Tczewa. Co to oznacza? W najgorszym przypadku zerwanie umowy i rozpisanie nowego przetargu.
- Janusz Cześnik
- 23.04.2011 00:00 (aktualizacja 19.06.2023 15:27)

Data dodania:
23.04.2011 00:00
Reklama











Napisz komentarz
Komentarze