- 65 lat istnienia to zacna rocznica. Trudno wyobrazić sobie kalendarz tczewskich imprez bez koncertów Harcerskiej Orkiestry Dętej. W jaki sposób buduje się taką markę?
- Długo, powoli i cierpliwie. Orkiestra jest znana nie tylko w Tczewie, ale na terenie całego województwa. Cieszymy się dobra sławą. Budowanie naszej marki to żmudna praca, często u podstaw, bo dzieci, które do nas przychodzą, w przeważającej części nie potrafią grać. Tego wszystkiego, co potem umieją, uczą się u nas w zespole. Ale orkiestra to nie tylko zespół koncertujący, ale też grupa przyjaciół, młodych ludzi, którzy chcą wspólnie spędzać czas, stąd integracja na obozach.
- To, co wyróżnia tczewską orkiestrę, to szeroki repertuar, w którym znajdują się też utwory z muzyki jazzowej, czy popularnej. Skąd pomysł, aby wykonywać także i te piosenki, które najczęściej słyszymy w radiu?
- Trzeba iść z duchem czasu. Większości odbiorców, zwłaszcza tych starszych, orkiestra kojarzy się z typową muzyką marszową, ale już dawno poszliśmy naprzód. W tej chwili właściwie każdy gatunek muzyczny może zostać wykonany przez orkiestrę dętą, począwszy od muzyki stricte poważnej po muzykę rozrywkową – jazz, rock, pop. Mamy w swoim repertuarze wiązankę utworów Franka Sinatry, Grzegorza Ciechowskiego (które graliśmy w czerwcu podczas nadania jego imienia amfiteatrowi), a nawet Michaela Jacksona, czy Freddiego Mercury.
- W grudniu mija także 10 lat, od kiedy to pani przejęła zespół po swoim tacie, który z kolei został dyrygentem po swoim ojcu. To był dla pani naturalny proces?
- Dla mnie w ogóle orkiestra jest czymś absolutnie naturalnym. Jeżeli człowiek rodzi się w takiej rodzinie, to siłą rzeczy muzyka towarzyszy mu od kołyski. Wychowywałam się na obozach orkiestry, odkąd pamiętam chodziłam z tatą na próby, sama przez wiele lat grałam w zespole na flecie. To wszystko wpłynęło na wybór mojej edukacji, bo ukończyłam średnią szkołę muzyczną w Gdańsku oraz Akademię Muzyczną w klasie dyrygentury. W tym sensie przejęcie zespołu było rzeczywiście czymś naturalnym.
- Czy rotacja muzyków w orkiestrze jest duża?
- Jest dosyć spora. Nowymi członkami zostają dzieci najczęściej w wieku 10-11 lat, choć zdarzają się i 8-latki. Po ok. dwóch latach ćwiczeń, co zależy od indywidualnych postępów w graniu, wchodzi się do orkiestry, gra się przez np. 5 lat i odchodzi. Choć nie brakuje muzyków, dla nas bardzo wartościowych, którzy grają przez kilkanaście lat.
- Nie brakuje chętnych na nowych członków?
- Raczej nie. Bardziej brakuje zapału i wytrwałości. Granie sprawia frajdę, gdy już się to potrafi, ale zdobycie umiejętności wymaga trochę wysiłku. Obecnie liczymy 54 członków i ponad 20 osób w trakcie nauki grania.
- Są jakieś problemy, z którymi boryka się orkiestra?
- Na szczęście mamy już swoje stałe miejsce, w Domu Organizacji Pozarządowych. Oczywiście chciałoby się mieć trochę więcej funduszy na wymianę instrumentów. Niektórzy muzycy grają na instrumentach, które liczą po kilkadziesiąt lat. Chcielibyśmy też więcej podróżować, ale nie ma co narzekać. Przydałby się magazyn na bibliotekę nutową i stroje, którą obecnie mamy w Centrum Kultury i Sztuki.
- Czego możemy życzyć orkiestrze z okazji urodzin?
- Dobrej harmonii we współpracy i muzyce oraz fajnego klimatu w zespole.
Idziemy z duchem czasu
Minęło 65 lat od dnia, w którym Harcerska Orkiestra Dęta zagrała po raz pierwszy dla mieszkańców Tczewa. O zespole rozmawiamy z jego dyrygentką, Magdaleną Kubicką – Netka.
- 06.10.2012 11:08 (aktualizacja 14.08.2023 15:13)

Reklama












Napisz komentarz
Komentarze