Centrala firmy w Warszawie zapewnia, że w razie zgłoszenia nieprawidłowości niezwłocznie je wyjaśni.
Do redakcji „Gazety Tczewskiej” zgłosiły się klientka, dwie byłe oraz obecna przedstawicielka pelplińskiego oddziału firmy Provident, czołowego kredytodawcy w Polsce.
Czerwone światło po dziwnej rozmowie
Kiedy pani Krystyna była bliska spłaty kredytu, zaciągniętego w firmie Provident, dostała propozycję pracy w jej pelplińskim oddziale.
- Wahałam się, mąż mi odradzał, ale zgodziłam się zostać przedstawicielem - wspomina. - Na pierwszym szkoleniu otrzymałam kupę papierów, których nawet nie zdążyłam przeczytać przed podpisaniem. Były to weksle, chyba na sumę 1500 euro. Nie wiem dlaczego musieliśmy je podpisać. Papiery od razu zostały zabrane.
Pierwsze dni w nowej pracy przebiegły spokojnie. Czerwone ostrzegawcze światło „zapaliło” się w momencie, gdy pani Krystyna była świadkiem co najmniej dziwnego dialogu pomiędzy osobami z kierownictwa firmy.
- Jedna z nich powiedziała do mnie: „Wie pani co, przydałoby się dzisiaj z...ć komuś w kły”. Inna osoba odparła: „Ja komuś dzisiaj z...ę”. Nie wiedziałam jak mam to zrozumieć. Wyszłam z sali, wyjęłam dwa papierosy i ze zdenerwowania chciałam zapalić oba naraz. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę.
Pożyczka na poczet… pożyczki
Z kolei panią Kamilę, również przedstawicielkę firmy, zaskoczyło to, że kierownictwo oddziału wydawało się nie zainteresowane zdolnością kredytową klientów.
- Gdy naszym zdaniem klient był niewypłacalny, to mówiłyśmy kierowniczce o naszych obawach – podkreśla. – W odpowiedzi słyszałyśmy: „Dobra dajcie tę pożyczkę, później będziemy się martwić”.
W przypadku, gdy klient miał kłopoty ze spłatą kredytu sugerowano wzięcie kolejnej pożyczki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że z drugiego kredytu potrącano zaległości pierwszego, jeszcze nie spłaconego, bez zgody klientów, do których rąk trafiało np. zaledwie 100 zł, zamiast całej sumy pożyczki. Tak było w przypadku pani Heleny, klientki Providenta, oraz pani Krystyny.
- Tego nie można było traktować jako pożyczki, ale jako spłatę odsetek – zaznacza pani Krystyna. – Przecież to jest moje prawo co zrobię ze swoim kredytem.
- Ludzie, żeby nie mieć zaległości w Providencie, zaciągają kolejne pożyczki w innych bankach – dodaje pani Kamila. - Zadłużają się po uszy.
Co wypływało „na mieście”
- Kiedy wzięłam pierwszą pożyczkę Bóg mi chyba rozum odebrał – gorzko stwierdza pani Helena. – Mąż jej nie chciał, ale pieniądze były nam bardzo potrzebne. Umówiłam się z przyjaciółką rodziny, że ona weźmie kredyt, którego żyrantem będzie mój mąż, ale pieniądze trafią do mnie. Mąż nie miał się o tym dowiedzieć. Po jakimś czasie zaczęłam mieć problemy ze spłatą kredytu. Przyjechał do nas pan od windykacji powiedzieć o tym mężowi. Prosiłam, żeby tego nie robił, bo mąż jest bardzo nerwowym człowiekiem. Obiecałam, że jak najszybciej ureguluję zaległości. Niestety, ten pan pozostał głuchy na moje prośby. Powiedział o zaległościach mężowi, który mnie pobił na jego oczach.
- Kierownik ds. windykacji „nie zapomniał” poinformować o tym przykrym wydarzeniu na spotkaniu przedstawicieli – dodaje pani Kamila. – Dlaczego nie zachował tego dla siebie? Zresztą na takich zebraniach każdego klienta omawiano oddzielnie, bez zachowania jakiejkolwiek tajemnicy.
- Od razu takie informacje wypływały „na mieście” – żali się pani Helena. – Naraz rodzina i sąsiedzi wiedzieli, że nie spłacasz pożyczki. Przecież tak nie można traktować własnych klientów!
„Nówki” i inne cele
Przedstawicielki firmy zatrudniano na podstawie umowy zlecenia.
- Jak przyjmowano mnie do pracy to obiecano mi, że będę chodziła tylko na zbiórki – wspomina pani Kamila. – Była to praca na zlecenie, a pracowałam praktycznie dzień i noc. Nawet po godz. 22 były telefony, które kazano odbierać w każdym momencie. Co chwilę organizowano jakieś zbiórki, czy szkolenia do późnego wieczora, nie licząc się z tym, że dziewczyny wracają nocami same do domów. Obiecywano mi dobre zarobki, bo dużo ludzi bierze pożyczki. Ale nikt mi nie powiedział, że będę musiała wykonywać cele tygodniowe, czyli zdobycie dwóch „nówek” (nowych klientów – przyp. red.), dodatkowo nowa pożyczka dla starego klienta oraz refinansowanie. Kierownictwo najbardziej interesowały pożyczki „104”, czyli na 2 lata. Tak zwany cel sprzedażowy wynosił co najmniej pięć lub sześć tysięcy złotych tygodniowo. Gdyby mi od razu powiedziano o tak wygórowanych celach, to w życiu bym się tam nie zatrudniła.
- A potem dostawaliśmy po niespełnieniu norm telefony: „Co się k... dzieje? Nie macie żadnych „nówek!” Co robicie żeby zdobyć klientów, bo siedzeniem w domu na d…e nic nie zrobicie!”. Szlak mnie trafiał po takich wyzwiskach – nie kryje zdenerwowania pani Krystyna.
Nasze rozmówczynie podkreślają, że dla kierownictwa pelplińskiego oddziału najważniejsze było wykonanie określonego celu, nieważne jak, za wszelką cenę.
- Miałam w tygodniu cztery „nówki”, pierwsze miejsce jako przedstawiciel miesiąca, kierownictwo było bardzo zadowolone – opowiada pani Karolina, przedstawicielka Providenta. - W następnym tygodniu, niestety, nie miałam już żadnego nowego klienta i zostałam zmieszana z błotem przez kierownictwo. I tak w kółko. Nie ma możliwości znalezienia nowych klientów, w takiej liczbie jakiej od nas wymagano, w tak małym mieście jak Pelplin.
Pomówienia metodą kontroli?
Nasze rozmówczynie najbardziej bulwersuje działalność kierownika ds. kontroli wewnętrznej. Panią Krystynę i wiele innych przedstawicielek potrafił oskarżyć o nie odprowadzenie wpłat na konto firmy i przywłaszczenie pieniędzy od jednej z klientek.
- Po spotkaniu z tą klientką oczywiście okazało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale tak przejęłam się tym pomówieniem, że tego samego dnia trafiłam na pogotowie, gdzie lekarz dał mi zastrzyk na uspokojenie – mówi pani Krystyna.
Z kolei pani Karolina została oskarżona przez tego samego kierownika o sfałszowanie podpisu pod umową o zaciągnięciu kredytu.
- Ten pan potrafił wydzierać się na mnie w moim domu tak, że wszyscy sąsiedzi słyszeli, albo zatrzymać mnie na ulicy i krzyczeć, że nie spłacam rat – wspomina. - Byłam wtedy tylko klientką. Napisałam na niego skargę, a teraz jak jestem przedstawicielką to mnie gnębi. Byłam u pewnego klienta, który powiedział mi, że wspomniany wyżej kierownik namawiał go, by podpisał oświadczenie, że jako jego przedstawicielka, nie dokonuję wpłat na konto firmy i przez to ma zaległości. Kierownik powiedział, że jestem nierzetelnym przedstawicielem, złodziejką co bierze pieniądze dla siebie, a ja w życiu nikogo nie okradłam. Poszłam raz po zakupy i biegłam do domu, bo zostawiłam wodę na gazie. Pan z kontroli wewnętrznej zajechał samochodem i zaczął mówić, że przed nim uciekam, bo robię jakieś przekręty.
- Co oni mają z takiego dręczenia własnych pracowników? – pyta pani Krystyna. – Nie lepiej od przedstawicieli firmy mieli jej klienci zalegający z ratami, do których potrafiono przyjeżdżać bez zapowiedzi późnym wieczorem z żądaniem jak najszybszej spłaty rat.
- Tymczasem w umowie jest wyraźnie napisane, że z klientami trzeba się umawiać telefonicznie lub listownie, a nie robić naloty na prywatne mieszkania, zakłócając prywatność i spokój oraz niszcząc psychikę przedstawicieli i klientów – tłumaczy pani Kamila. - Zdaniem pana kierownika każda nowa umowa jest fałszywa i jaki jest sens tej pracy?
Wezwanie do zapłaty na „do widzenia”
- Po roku pracy nasze możliwości się wyczerpały, bo już wszystkich znajomych wciągnęłyśmy w pożyczki, więc przyszedł czas na zwolnienie nas i zatrudnienie nowych osób, które mają „nowych” znajomych – zgodnie uważają panie Krystyna i Kamila, które zwolniły się z firmy, nie otrzymawszy nawet wynagrodzenia za ostatni miesiąc pracy.
Pani Krystyna rozwiązała umowę o pracę, gdy ponownie została oskarżona o nie odprowadzanie wpłat na konto firmy. Mówi, że nie mogła już wytrzymać pomówień.
- Namawiano mnie do powrotu – wspomina. – Kierownik ds. kontroli wewnętrznej dzwonił do mnie nieraz snując dziwne insynuacje, proponując spotkanie w ustronnym miejscu. Mówiłam o tym w regionalnej centrali firmy w Starogardzie Gdańskim. Powiedziałam, że nie życzę sobie więcej takich telefonów, bo postaram się o biling i wytoczę mu sprawę sądową. Po tej rozmowie w centrali obiecano mi, że pan kierownik już nigdy do mnie nie zadzwoni.
Po trzech miesiącach od zakończenia pracy w Providencie pani Krystyna otrzymała pismo z Działu Windykacji firmy informujące o tym, że jest obciążona pożyczką swojego byłego klienta, wraz z wezwaniem do zapłaty 3640 zł. W przypadku nie uiszczenia tej kwoty sprawa zostanie skierowana do sądu.
- W Dziale Windykacji powiedziano mi, że jestem tym obciążona, bo klient podobno wyparł się pożyczki – mówi pani Krystyna. - Nikt tego nie potwierdził, także osoba, która tę pożyczkę wzięła. Pan z kontroli wewnętrznej stwierdził, że pożyczka na pewno była wzięta dla mnie. To absurd - mam cztery dorosłe osoby w domu, które mogłyby wziąć dla mnie kredyt, więc po co mi do tego obcy człowiek?
- Według mnie to zemsta pelplińskiego oddziału firmy, za to, że wypowiedziałam umowę o pracę, bo nie do przyjęcia dla nich jest fakt, że przedstawiciel zwalnia się sam – kończy pani Krystyna.
Kierowniczka rejonowego oddziału Providenta w Pelplinie nie chciała z nami rozmawiać, odsyłając do centrali firmy w Warszawie.
Imiona bohaterek artykułu (na ich prośbę) zostały zmienione. Prawdziwe dane rozmówczyń pozostają do wiadomości redakcji.
Informację o nieprawidłowościach wyjaśnimy w firmie
Rozmowa z Marcinem Janasem z Biura Prasowego firmy Provident Polska S.A.
- W jaki sposób są rekrutowani przedstawiciele firmy Provident? Czy zdarzają się sytuacje, że klientom po spłaceniu kredytu oferuje się pracę w firmie?
- Przedstawiciel świadczy dla nas usługi na podstawie umowy zlecenia. Jest to umowa o świadczenie usług przez przedstawiciela. Dla wielu naszych przedstawicieli współpraca z naszą firmą nie jest podstawową i jedyną formą zatrudnienia, często jest zajęciem dodatkowym. Taka forma umowy pozwala im na regulowanie czasu wykonywania świadczenia np. tylko popołudniami. Wykorzystujemy kilka sposobów rekrutacji przedstawicieli. Przedstawicielami mogą zostać osoby polecone przez dotychczasowych przedstawicieli czy pracowników, w tym także klienci naszej firmy, jeżeli są zainteresowani i spełniają odpowiednie warunki. Po pomyślnym przejściu procedury rekrutacyjnej oczywiście oferujemy im współpracę. Przedstawicieli szukamy też tradycyjnymi metodami np. poprzez ogłoszenia w prasie ogólnopolskiej, ale przede wszystkim prasie lokalnej.
- Czy stałą praktyką jest podpisywanie weksli przez nowo zatrudnianych przedstawicieli firmy? Jeśli tak, to dlaczego i na jaką sumę weksle są podpisywane?
- Każdy przedstawiciel jest zobowiązany do dostarczenia weksla in-blanco i podpisania deklaracji wekslowej. Deklaracja wekslowa służy do zabezpieczenia interesów firmy na wypadek kradzieży, fałszerstw, defraudacji. W deklaracji wekslowej zostały dokładnie opisane warunki wypełnienia weksla. Tylko w przypadku zaistnienia zapisanych tam okoliczności (kradzież, fałszerstwo, defraudacja) firma może wypełnić weksel. Zgodnie z deklaracją wekslową firma może wypełnić weksel wyłącznie na sumę równą skradzionej kwocie pieniędzy lub szkodzie w mieniu.
Zawieranie tego typu umów jest praktyką na rynku finansowym. Korzystają z takiego zabezpieczenia chociażby firmy ubezpieczeniowe. Zarówno nasi przedstawiciele, jak i agenci firm ubezpieczeniowych nie są związani z firmą umową o pracę, a dysponują pieniędzmi, zarówno firmowymi, jak i pieniędzmi klientów. Chodzi o to, aby zminimalizować ryzyko bezprawnego rozdysponowania tymi środkami (funkcja prewencyjna) oraz ułatwić ich odzyskanie w razie bezprawnego rozdysponowania przez osobę nieuczciwą (postępowanie nakazowe). Oczywiście takie sytuacje są rzadkie.
- Czy docierały do Państwa skargi od byłych i obecnych przedstawicieli na działalność pracowników oddziału firmy Provident w Pelplinie (konkretnie chodzi o osoby kierownika ds. windykacji i od kontroli wewnętrznej)?
- Polityka firmy zakłada, że każdy pracownik i przedstawiciel ma możliwość zgłaszania swoich uwag i problemów. Wyjaśnianiem zasadności skargi zazwyczaj zajmuje się jednostka niezależna od lokalnego oddziału, czyli Dział Personalny naszej firmy, lub Dział Współpracy z Przedstawicielami we współpracy z przełożonym pracownika, na którego otrzymaliśmy skargę. Każda skarga jest dokładnie analizowana. Jeżeli chodzi o osobę kierownika ds. kontroli wewnętrznej z Pelplina to faktycznie otrzymaliśmy jedną skargę od byłego przedstawiciela. Po dokładnym wyjaśnieniu sprawy okazało się, że zarzuty się nie potwierdziły. Na pracę kierownika ds. windykacji nie mieliśmy żadnych skarg. Bardzo dbamy o pozytywną atmosferę w naszej firmie. Zależy nam na dobrych pracownikach i dobrych przedstawicielach, dlatego wszystkie ewentualne nieporozumienia staramy się rozwiązywać na bieżąco.
- Jaki jest minimalny pułap zarobków klienta, żeby miał możliwość uzyskania kredytu w firmie Provident? Według przedstawicielek, które zgłosiły się do naszej redakcji, kierownictwo oddziału w Pelplinie sugerowało, żeby „dawać wszystkim pożyczki, a ich spłatą to będziemy martwić się później”.
- To czy decyzja o przyznaniu pożyczki jest pozytywna, czy nie, zależy od zdolności kredytowej klienta. Wymagamy, żeby klient miał zdolność kredytową czyli, żeby jego dochód pozwalał na regulowanie jego bieżących zobowiązań. Wymaganie to zostało wprowadzone ze względu na ochronę zarówno interesów klientów, jak i naszych (zależy nam przecież na spłacie pożyczki). Przy ocenie zdolności kredytowej pracownicy oddziałów lokalnych korzystają z systemu komputerowego (system na podstawie analizy historii spłat i sytuacji finansowej klienta generuje ofertę pożyczki dla danego klienta bądź odmowę udzielenia pożyczki). Udzielanie pożyczek „wszystkim” nie leży w interesie naszej firmy. Jeżeli pojawiają się takie sygnały oczywiście sprawdzimy, czy nie doszło do przekraczania naszych wewnętrznych procedur.
- Według moich informatorów kilka razy zdarzyło się, że osobom, które miały problemy ze spłatą kredytu, przyznawano kolejny kredyt, ale z jego kwoty spłacano, bez zgody klienta, tę pierwszą pożyczkę, tak że do rąk tych osób trafiało np. tylko 100 zł. Takie działanie chyba nie jest zgodne z prawem...
- Nasza firma udziela niewielkich pożyczek (średnia to ok. 1000 zł). Każdy klient może ubiegać się o kolejną pożyczkę. To czy decyzja o przyznaniu kolejnej pożyczki będzie pozytywna, zależy przede wszystkim od zdolności kredytowej klienta. Oczywiście, jeżeli klient ma zdolność kredytową i otrzymał pożyczkę, to jeżeli chce, może przekazać część kwoty na spłatę swoich zobowiązań. Decyzję o sposobie rozdysponowania pożyczką zawsze podejmuje klient. Bywa tak, że są one przeznaczane na bieżące wydatki (zaległy rachunek domowy, niespodziewane wydatki, rata kredytu, czy okazjonalne zakupy).
- Według umowy zawieranej z każdym klientem firmy Provident, w przypadku nieregularnego spłacania rat kredytu klient jest informowany o zaległościach telefonicznie lub listownie. Z moich informacji wynika, że regułą oddziału w Pelplinie były osobiste wizyty kierownika ds. windykacji w domach klientów, wizyt niezapowiedzianych i nierzadko odbywających się późnym wieczorem. To chyba nie jest normalna praktyka w firmie Provident?
- Nie otrzymaliśmy reklamacji na ten temat od naszych klientów z Pelplina. Wizyty kierowników regionalnych u klientów są częścią naszego systemu zarządzania zaległościami. Zawsze dokładamy starań, żeby takie wizyty odbywały się w okolicznościach dogodnych dla klienta. Kierownik jest osobą uprawnioną do tego, aby w razie okresowych kłopotów finansowych klienta czasowo obniżyć ratę pożyczki lub wyrazić zgodę na czasowe odroczenie raty (przedstawiciel bez zgody kierownika nie ma takiej możliwości). W przypadku, gdy otrzymamy reklamację z informacją, że klient jest niezadowolony z przebiegu wizyty, od razu reagujemy. Nasi klienci zazwyczaj cenią sobie elastyczne podejście firmy do okresowych trudności w spłacie pożyczki.
- Czy jest szansa, w przypadku potwierdzenia nieprawidłowości, na wewnętrzną kontrolę pracy oddziału w Pelplinie?
- Oczywiście cały czas monitorujemy jakość pracy wszystkich naszych oddziałów. W oddziałach przeprowadzamy regularne audyty i kontrole. Jeżeli otrzymalibyśmy informację o nieprawidłowościach to niezwłocznie ją wyjaśnimy.
Reklama
„Niszczyli nam psychikę...”
KOCIEWIE. Skargi na działalność kierownictwa oddziału firmy „Provident” w Pelplinie. Poniżanie i oskarżanie własnych pracowników o oszustwa; nocne niezapowiedziane „wizyty” w domach klientów; dawanie pożyczek bez względu na zdolność kredytową – taki obraz pelplińskiego oddziału Providenta wyłania się z opowieści byłych przedstawicielek i klientów firmy.
- 29.03.2008 10:00 (aktualizacja 17.08.2023 14:13)

Reklama
Napisz komentarz
Komentarze