Prawdopodobnie zaprószył ogień i zaczadził się.
Ogień, a zwłaszcza bardzo gęsty, czarny dym przez ponad 20 minut uniemożliwiał strażakom dotarcie do uwięzionego 49-letniego mężczyzny. Kiedy dotarli tam (w aparatach powietrznych) było już za późno...
Widać było niewiele...
Strażacy odebrali zgłoszenie w sobotę o godz. 21.06. Pewnie przybyliby na miejsce później, gdyby nie przytomna reakcja jednego domowników palącego się domu.
Przed godz. 21 do domu (stojącego naprzeciw) pobiegła zdenerwowana młoda kobieta, lokatorka domu, który płonął. Szczęśliwie złożyło się, że w domu była akurat Wioletta Polak. Oto jej relacja:
- Dziwiła się, że nikt z sąsiadów nie reagował, ale niewiele było widać... Nie pamiętam, która dokładnie była godzina, spokojny wieczór zakłóciło jej głośne pukanie. Akurat oglądałam z mamą telewizję. Była to młoda mieszkanka z naprzeciwka. Zdenerwowana prosiła, by jak najszybciej zaalarmować strażaków. Szybko chwyciłam za słuchawkę. Od siebie widziałam płomienie. Z okien wydobywał się gęsty dym. Gdyby nie ta kobieta chyba niczego bym nie zauważyła... Mieszkańcy tego domu stali na zewnątrz. Przyjęliśmy ich dzieci. Nie myślałam o tym, że pożar może się rozprzestrzenić. Czułam, że coś niedobrego może się zdarzyć. Widziałam, że na miejscu zjawiła się - oprócz trzech wozów strażackich - także policja i służby z gazowni, które odłączyły gaz. Wiem, że była już prokuratura.
Pani Wioletta cieszy się, że lokatorów feralnego domu nie było (poza jednym) w czasie wybuchu pożaru, bo ofiar mogłoby być więcej, gdyby pożar wybuchł w nocy.
- Sytuacja była przerażająca – dodaje. – Znałam tego pana, który zginął. Żyło nam się z nim dobrze. Pomagał nam w drobnych naprawach, czasem skosił trawnik.
Nie uciekł przed żywiołem
Dom, który dotknęła tragedia ocalał. Nie została naruszona konstrukcja, ani więźba dachowa. Od ok. roku zamieszkiwało go sześć osób – trójka dzieci, dwóch mężczyzn i kobieta, którzy mieszkali „na wynajmie”.
- W akcji brało udział pięć zastępów straży pożarnej – relacjonuje asp. Mariusz Mokwa, który dowodził akcją. – Wejście do pomieszczenia możliwe było o godz. 21.23, wówczas strażacy zaczęli przeszukiwanie pomieszczeń. Zaryzykowali wejście w mocno zadymionym pomieszczeniu przy gęstym, czarnym dymie. Znaleziono 49-letniego mężczyznę, który usiłował się schować przed pożarem. Niestety, zaczadził się. Ostatnia jednostka wróciła do bazy o 23.17.
Strażaków zmyliło pomieszczenie, które było podzielone na dwie części: pokój i pomieszczenie gospodarcze. Ofiara znajdowała się w malutkim wnętrzu przeznaczonym na spiżarnię. Prawdopodobnie mężczyzna usiłował się schować przed żywiołem.
Pożar trudny do ugaszenia
- Udało się szybko zlokalizować źródło pożaru, ale z uwagi na silne zadymienie ogień był trudny do opanowania – stwierdził asp. Marcin Mokwa. – Pożar zapalił się w większym pokoju na poddaszu, gdzie spał wspomniany 49-latek. Prawdopodobnie doszło do zaprószenia ognia od niedopałka. To nie było podpalenie. Wszystkie drzwi były pozamykane. Budynek znajdował się w gęstej zabudowie, co mogło doprowadzić do rozprzestrzenienia się ognia na sąsiednie budynki. Niestety, na razie poddasze i sąsiadujące z nim pokoje nie nadają się do zamieszkania. Część parterowa została lekko zalana. Budynek nie został uszkodzony. Jest solidny, stary, ale chyba niedawno remontowany.
Jeszcze w niedzielę nad ranem na ul. Wigury wyczuwalny był zapach spalenizny. Dom, który ucierpiał nie wyróżnia się niczym szczególnym. Trudno na pierwszy rzut oka stwierdzić, że miała tam miejsce taka tragedia. Widać jedynie czarną smugę pomiędzy wybitymi w niewielkim stopniu oknami...
W pożarze zginął człowiek
TCZEW. W budynku przy ul. Wigury 76 w Tczewie, wybuchł pożar. Większość mieszkańców była poza domem - na przyjęciu. Jeden lokator został w mieszkaniu. Gdy przyjechała straż stwierdziła zgon - zaczadził się...
- Wawrzyniec Mocny
- 23.03.2008 00:55 (aktualizacja 12.08.2023 08:48)

Data dodania:
23.03.2008 00:55
Reklama












Napisz komentarz
Komentarze