Tak stało się też z mieszkaniem pana Mariusza. Jak na ironię losu najbardziej ucierpiało ono właśnie od wody.
Ratowanie dobytku
Na czas remontu domu wiele rodzin musiało opuścić swoje mieszkania. Tak też zrobili lokatorzy z całkowicie zalanych pomieszczeń.
- Lokal zastępczy przydzielono mi przy ul. Królowej Jadwigi – wspomina pan Mariusz. – Mieszkałem tam trzy miesiące. Był mniejszy od mojego: pokoik, kuchnia i wspólna z innymi lokatorami łazienka, wszystko wyremontowne. Płaciłem 75-80 zł czynszu miesięcznie. Później postanowiłem wrócić na „stare śmieci”. Mieszkanie – to zalane, w którym rozmawiamy - jest własnościowe. Nie chciałem, żeby niszczało, poza tym lepiej się tu czuję.
Można było też mieć obawy co do bezpieczeństwa swojego dobytku. Już w pierwszych dniach po pożarze, w kamienicy zaczęli pojawiać się szabrownicy. Rodziny schodziły się i zabierały co cenniejsze, ocalałe rzeczy.
Mieszkanie pełne pleśni
Mariusz Dolny praktycznie pozostał sam ze swoim problemem. Nie ma bliskiej rodziny, z wyjątkiem żony zmarłego brata.
- Tuż po wypadku moja kwatera przedstawiała się tragicznie! Po parogodzinnym laniu wody wszystko było kompletnie zalane... Skrzynia wersalki była cała napełniona wodą. Brałem szmatę, wiadro i usuwałem wodę. Pozbywanie się grzyba od początku było syzyfową pracą.
Jeszcze teraz ściany kuchni są pełne zielonych, zapleśniałych kółek. Wszystko przez wilgoć. Podobnie podłogi – pełne pleśni.
Wilgotność ponad normę
W pewnym momencie Mariusz Dolny pokazuje gustowny barometr, otrzymany od znajomych. Służy mu do mierzenia wilgotności.
- Z reguły jest tak jak teraz - 75 proc. Ale norma mieści się między 40 a 70 proc. Przez kilkanaście tygodni miałem 90 proc. Aby pozbyć się wilgoci, co kilka dni robię przeciąg. Jednak w zimie nie mogę tego robić zbyt często, bo mieszkanie całkowicie się wyziębia.
Wchodzimy z powrotem do pokoju. Strop jest dość wysoko (ok. 3 m), ale pan Mariusz - by łatwiej ogrzać kwaterę - obniżył go. Dobudował drugi, niższy strop i dzięki temu może zaoszczędzić na cieple. Posłużyły mu do tego jego własne meble.
Wszystko do wymiany
W tej chwili w mieszkaniu praktycznie wszystko nadaje się wymiany. Także... ściany i balkonowe okna.
- Mam powyginane drewniane okna, przydałoby się również skuć osłabione tynki. Poradziłbym sobie z malowaniem i cekolowaniem. Musiałbym mieć jednak na to jakieś środki, a tych brakuje. Remont jest możliwy jedynie „na raty”. Składka na fundusz remontowy, z uwagi na liczne prace naprawcze w budynku, została podniesiona do 130 zł. Obecnie w sumie płacę za lokal miesięcznie ok. 300 zł, w tym opłaty za media. Przy mojej małej, 500-złotowej rencie niewiele zostaje potem na życie. Pozytywnie zaskoczyli mnie pracownicy Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, którzy wstawili mi nowe drzwi. Gdyby nie oni do dziś miałbym w tym miejscu prowizoryczne „coś”.
Ratunkiem ubezpieczenie mieszkania
Wiele osób przez całe życie dąży do własnego „M”, jednak gdy dochodzi do pożarów sytuację pogorzelców ratuje fakt ubezpieczenia mieszkania albo to, że mieszka się w lokalu komunalnym. Miasto ma wówczas podstawy do udzielenia pomocy. Natomiast lokatorzy nie ubezpieczonych, własnościowych mieszkań często pozostawieni są własnemu losowi.
Mogą wtedy liczyć jedynie na pomoc Miejskich Ośrodków Pomocy Społecznej lub organizacji pozarządowych.
Mariusz Dolny próbował podejmować się różnych prac. Ma zresztą dopiero 49 lat. Niestety, zdrowie nie pozwala mu na zbyt wiele. Problemy z kręgosłupem, wzrokiem i łękotką wykluczają wykonywanie różnych fizycznych robót. Kiedyś próbował pracować na budowie, ale musiał zaprzestać z uwagi na kręgosłup. Z kolei gdy zbierał jakiś czas jabłka odezwała się łękotka w kolanie. Ból uniemożliwiał pracę...
Zimowy horror
Po ubiegłorocznym, styczniowym pożarze ostatnia kondygnacja budynku przy ul. Kopernika 8 została rozebrana. W związku z tym - mimo zabezpieczenia folią - przez strop lała się woda.
- Było to w lutym 2007 r., gdy przyszły deszcze i śnieg. Co prawda trzecie piętro było zabezpieczone, ale i tak woda przedostawała się przez niższe kondygnacje. Od stycznia do lutego ub. roku pięć razy miałem zalaną kwaterę! Od lutego aż do teraz zalewało mnie już rzadziej – jakieś 6-7 razy. Pamiętam taką noc, podczas której co 15 minut musiałem zmieniać miejsce, bo wciąż kapało mi na głowę! Wtedy pozostawało mi zbierać wodę szmatami do misek i korytek. Na szczęście, gdy wreszcie zrobili dach z prawdziwego zdarzenia, horror z zalewaniem mieszkania się skończył.
Problem w finansach...
W MOPS-ie korzysta z talonów na obiady. Dzięki temu odpadają koszty kupowania produktów żywnościowych i te związane z gotowaniem. Zresztą i tak nie miałby gdzie ich sobie przyrządzać.
Z lepszych czasów pozostał mu zakupiony kiedyś piecyk, który czasem go ratuje. Z MOPS otrzymuje trochę węgla. Dzięki temu, gdy jest zimno, ma na 20 godzin spokój.
- Jakiś czas temu dostałem pieniądze na centralne ogrzewanie, otrzymałem nawet kaloryfery, ale piec gazowy jest zbyt drogi. Sprawdzałem w firmach kredytowych – nie stać mnie na to. Cały problem w finansach. Przydałaby się jakaś zapomoga na remont...
Będzie pod stałą opieką
Mówi Julita Jakubowska, dyr. Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tczewie:
- Mariusz Dolny jest objęty naszą opieką od 23 stycznia ub. roku, także z uwagi na nie najlepszy stan zdrowia. Korzysta z bezpłatnych obiadów, co pozwala mu jakoś funkcjonować. I nadal będzie pod stałą opieką, musi być! 18 lutego wywiad środowiskowy przeprowadzał u niego nasz pracownik socjalny. W czasie zimy pilnowaliśmy, by miał węgiel. Teraz przekażemy mu środki na remont sufitu. Będę chciała także doprowadzić do naprawy pokoju i kuchni. Trwają prace przy wycenie kosztów. Nie chcemy, aby mieszkał w zagrożeniu dla siebie i swoich sąsiadów.
Powiedział naszemu pracownikowi, że nie bardzo opłaca mu się oddać mieszkanie. Z kolei zdajemy sobie sprawę, że z renty nie jest w stanie utrzymać 3-pokojowego lokalu. Pan Dolny stwierdził, że chce ruszyć z remontem na wiosnę, z części przekazanych przez nas wcześniej środków. Rozwiązaniem mogłoby być współmieszkanie ze znajomym lub sprzedaż lokalu. Będziemy starać się dla niego o jakąś pracę chroniona. Namawialiśmy go na zajęcia w Środowiskowym Domu Pomocy Społecznej. Poza tym - po ostatnich tragicznych pożarach - nasi pracownicy za każdym razem, zwracają swoim klientom uwagę na konieczność ubezpieczanie swojej własności.
Reklama
Uratował się od ognia, ale nie od problemów
TCZEW. Dramat po zalaniu mieszkania. 21 stycznia 2007 r. życie 49-letniego tczewianina Mariusza Dolnego zmieniło się całkowicie. W nocy przy ul. Kopernika 8 wybuchł pożar, który doszczętnie strawił poddasze kamienicy. Wskutek akcji gaśniczej wiele mieszkań zostało zalanych.
- Wawrzyniec Mocny
- 03.03.2008 00:19 (aktualizacja 20.08.2023 19:35)

Data dodania:
03.03.2008 00:19
Reklama
Reklama









Napisz komentarz
Komentarze