Ludwika urodziła się w Gniewie w 1961 r. Wtedy była tam Izba Porodowa. Rodzice Ludwiki, Marta i Edward, prowadzili gospodarstwo rolne w Gogolewie. Mieli około 10,5 hektara.
Lekarze zrobili co mogli...
- Jestem najmłodsza w rodzinie, mam jeszcze trójkę starszego rodzeństwa - opowiada Ludwika Lamek. - Najstarszy jest Mietek, potem Ania i Feliks. Dzieciństwo miałam fajne. Blisko do szkoły. Ale nasza szkoła w Gogolewie była tylko czteroklasowa. Potem musiałam dojeżdżać do Gniewu. A jak skończyłam szkołę podstawową, poszłam do ogólniaka - do Pelplina. Bardzo chciałam się uczyć. Zdobyć wykształcenie i dobrą pracę. Niestety, w wielu 16 lat zachorowałam. Nagle, ale bardzo poważnie. W tczewskim szpitalu zrobiono mi pierwszą przetokę. Trochę pomogło, lecz już nie mogłam wrócić do szkoły. Musiałam przerwać naukę. Ciągle mnie pobolewało.
W około trzy lata od pierwszej operacji, bóle bardzo się nasiliły. Zawieziono mnie do Akademii Medycznej w Gdańsku. Lekarze badali mnie i badali. Kiwali głowami i nawet mówili, że ja udaję. A ja miałam tak straszne bóle, że nawet chciałam przez okno wyskoczyć. Nie wytrzymywałam, nawet traciłam przytomność z bólu. W końcu lekarze zrobili mi drugą przetokę - wewnętrzną. Po operacji nie odzyskałam przytomności. Lekarze tłumaczyli, że ropa wylała się do krwi i został uszkodzony mózg. Powiedzieli mojej mamie, że zrobili co mogli, ale ja już z tej choroby nie wyjdę. Dokładnie tak powiedzieli. Ale moja mama postanowiła o mnie walczyć. To było przed Bożym Narodzeniem. Mama pojechała do Sanktuarium w Piasecznie. Wierzyła, że tylko cud może mnie uratować. Wzięła cudowną wodę do buteleczki i przyjechała do Akademii Medycznej. Ubłagała profesora, aby zwilżał mi usta tą wodą. I profesor tak robił.
Tu jest mój dom
Pani Ludwika zaciska mocno wargi. Zaczynają się jej trząść ręce. Patrzy na mnie coraz szerzej otwierającymi się oczami. Potrząsa energicznie głową, jakby chciała zrzucić z niej nietoperza wplątanego we włosy.
- Jak się podenerwuję, to mnie tak bierze - tłumaczy po chwili pani Ludwika. - To epilepsja. Czasami mam też kłopoty z pamięcią, ale raczej wszystko pamiętam. Tego profesora z Akademii też pamiętam. Dokładnie w czasie Pasterki odzyskałam przytomność. Nawet sam profesor stwierdził, że to był cud. I żyję. Jestem tylko bardzo chora. Ale żyję. I nikomu nie zawadzam. Od ponad czterech lat mieszkam w Domu Pomocy Społecznej w Gniewie. Tu mi jest najlepiej. Mam opiekę przez całą dobę. Jak mam atak, to mi natychmiast pomogą. Do Gogolewa stąd niedaleko. Mam kochanego brata. Często go odwiedzam w Gogolewie. Właśnie w miniony piątek byłam u niego. Teraz jednak tutaj jest mój dom i zawsze tu wracam. Myślę, że mój brat przyjedzie do mnie w niedzielę. Z kwiatkiem na Dzień Kobiet.
Reklama
Niezwykła historia Ludwiki z Gogolewa - uratowała ją cudowna woda z Piaseczna
GNIEW. Lekarze stwierdzili, że Ludwiki już nie da się uratować... A jednak Ludwika żyje. Wszystko dzięki cudownej wodzie z Piaseczna.
- 10.03.2009 00:00 (aktualizacja 03.08.2023 09:24)

Reklama








Napisz komentarz
Komentarze