sobota, 13 grudnia 2025 03:10
Reklama

Budynek byłej masarni wciąż straszy. Wyłonienie kuratora jedyną nadzieją

TCZEW. Za górami, za lasami, w krainie księcia Sambora II, przy ul. Jagiellońskiej 30, stał Błękitny Pałac. Był to budynek tak brzydki, że mieszkańcy krainy zwrócili się do Rady z prośbą o jego wyburzenie. Rajcy rozłożyli jednak ręce: „Zaginął właściciel, a bez jego zgody nic nie możemy zrobić” - rzekli.
Budynek byłej masarni wciąż straszy. Wyłonienie kuratora jedyną nadzieją
Pałac ów - budynek niegdysiejszej masarni - straszył mieszkańców krainy od lat niezliczonych. W zdewastowanej, sypiącej się konstrukcji schronienie znaleźli bezdomni. Często zaglądali tam i miejscowi hulacy, którzy pozostawiali po sobie porozbijane butelki po trunkach rozmaitych, ściany zamalowane, zapachy nieprzyjemne, a i ogień zaprószony czasem. Śmiałków, którzy rudery pozbyć się z krajobrazu miejskiego próbowali, było wielu. Nic wskórać jednak nie mogli, albowiem właściciel Pałacu Błękitnego… zaginął. Podrapali się po głowie: „Znaleźć kuratora musimy!” - postanowili.

Bezdomni szykują parapetówę
Budynek przy ul. Jagiellońskiej 30 - była masarnia. Tczewscy radni zabierali głos w tej sprawie nie raz, nie dwa. Temat powrócił na ubiegłotygodniowej sesji Rady Miasta.
- Nie dość, że budynek zagraża bezpieczeństwu, to teraz, kiedy zbliża się jesień, do budynku wprowadzają się bezdomni. Podobno już wnoszą sienniki - poinformowała Gertruda Pierzynowska. Radna zwróciła również uwagę, jak niechlubną wizytówką dla miasta jest gmach opuszczonej masarni:
- Odbyła się niedawno wystawa poplenerowa, podczas której jeden z mieszkańców miasta partnerskiego Witten zaprezentował rysunek, na którym uwiecznił ten budynek. Przedstawił go dokładnie tak, jak wygląda on w tej chwili, a nazwał go „Błękitnym Pałacem”.
Miejscy i powiatowi urzędnicy bardzo chcieliby, aby obiekt zniknął z tczewskiego krajobrazu, ale nie jest to takie proste. Pod ziemię zapadł się właściciel „pałacu”.
- Wiadomo jak się nazywa, ale… jego nie ma - rozłożył ręce zastępca prezydenta Tczewa Mirosław Pobłocki. - Próbę wyznaczenia kuratora podjął już powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Sąd odmówił jednak wyznaczenia opiekuna twierdząc, że „kandydata” powinien wskazać sam inspektor. Ten jednak tego nie zrobił.

Jedyna nadzieja - nowy właściciel
Miecze z pochwy powyjmowali też tczewscy urzędnicy:
- Zaproponowaliśmy, aby funkcję kuratora pełniła jedna z naszych pracownic - tłumaczył wiceprezydent Pobłocki. - Sąd zgodził się. W maju br. otrzymaliśmy uprawomocnione postanowienie o ustanowieniu kuratora, który zastąpiłby zaginionego właściciela. Wystąpiliśmy do naczelnika Urzędu Skarbowego z wnioskiem o wszczęcie egzekucji z nieruchomości. Organ administracyjny dokonał w czerwcu zajęcia nieruchomości, a także powołał rzeczoznawcę, który oszacował wartość nieruchomości. Następnym krokiem będzie licytacja tego budynku.
A właściciela jak nie było, tak nie ma.
- Próbowaliśmy go szukać - wyjaśnił Mirosław Pobłocki. - Wystąpiliśmy do Urzędu Stanu Cywilnego w Gdańsku, aby uzyskać informacje o posiadaniu dzieci - nie ma. Wystąpiliśmy do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Gdańsku, ale i tam nic nie wiedzą. Podobnie gdańska komenda policji. Pomyśleliśmy, że skoro znany z imienia i nazwiska właściciel nie figuruje na żadnych listach, to może jest bezdomny. Ale i w MOPS-ach ani śladu - zapadł się! W tej chwili jedyna nadzieja na rozwiązanie problemu to wyłonienie nowego właściciela.

Daj pan pieniądze na pustaki
Z tego, że urząd wystąpił o ustalenie kuratora oraz że toczy się proces wyceny obiektu, cieszy się m. in. Gertruda Pierzynowska. Radna zwraca jednak uwagę na inny problem:
- Wszystko jest pięknie, ale co zrobić z budynkiem w chwili obecnej? Mieszkańcy apelują o zabezpieczenie budynku poprzez zamurowanie bądź zabicie deskami wejść i okien, aby nie kręcili się tam bezdomni i chuligani. Nad zabezpieczeniem budynku pracuje pani kurator z UM, ale sama nic nie wskóra. Zgodę na zamurowanie wejść do budynku powinien dać powiatowy nadzór budowlany. Rozmawiałam z panem wicestarostą, który w odpowiedzi na moje pytanie roześmiał się tylko i stwierdził, że nadzór nie podlega pod starostwo, a pod wojewodę, a pieniędzy w kasie zero. Co robić? Mam pojechać do wojewody i powiedzieć „Daj pan pieniądze na pustaki”?

Nie do zdobycia
Mirosław Pobłocki obiecał, że porozmawia z inspektorem nadzoru budowlanego.
- Niczego jednak nie obiecuję, ponieważ inspektor nie raz, nie dwa interesował się tym obiektem - przypomniał zastępca prezydenta. -  Była mowa m. in. o tym, że on jako jedyny ma możliwość prawnie wejść do obiektu, ale tylko kiedy obiekt zagraża zdrowiu i życiu ludzi. Jednak wg inspektora budynek przy ul. Jagiellońskiej 30 nie jest niebezpieczny, w związku z tym nie ma on prawa wejść do środka. Budynek stanowi przecież własność prywatną. Zdaję sobie sprawę, że to nienormalne, ale takie jest w Polsce prawo. Dlatego proszę, aby potraktować sprawę poważnie - właściciel budynku może w każdej chwili wrócić i powiedzieć: „Jakim prawem weszliście na mój teren?”.
Wiceprezydent zwrócił również uwagę na bezcelowość zabezpieczania wejść i okien obiektów.
- Zrobiliśmy tak m. in. na ul. Podmurnej. Rano zamurowaliśmy wejście, a już po południu była wybita dziura.
Wygląda na to, że mury Błękitnego Pałacu są w tej chwili nie do zdobycia. Wszystko wskazuje na to, że pomimo wszelkich starań - zarówno ze strony miejskich urzędników, jak i inspektora nadzoru budowlanego - budynek byłej masarni jeszcze trochę postraszy. Morał? Gdzie dwóch się głowi, tam bezdomny korzysta.

Tydzień w „Błękitnym Pałacu”
Na podstawie codziennych obserwacji:
Dzień 1: Do Pałacu wchodzi grupka starszych jegomości. W ich reklamówkach pobrzękują butelki. Będzie impreza.
Dzień 2: Z budynku wydobywa się dym. Impreza musiała być naprawdę niezła!
Dzień 3: Piątkowy wieczór. Tradycyjne „bicie butelek”.
Dzień 4: Spotkanie na świeżym powietrzu - grupka młodych kibiców podtrzymuje ściany „Pałacu”. I słusznie - jeszcze by runął!
Dzień 5: Niedzielny poranek. Na „dziedzińcu” pojawia się zarośnięty mieszkaniec Pałacu. Przeciąga się i drapie po kroczu. Ludzie idący do kościoła krzywią się i przyspieszają kroku.
Dzień 6: Nic się nie działo.
Dzień 7: Radosne śpiewy dochodzące z wnętrza Pałacu mogą świadczyć tylko o jednym - kolejna impreza!

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama