sobota, 13 grudnia 2025 03:07
Reklama

Ratował tonącego kajakarza - po latach dowiedział się, że był to ks. Karol Wojtyła

CZARLIN k/TCZEWA. Ratował młodego człowieka z tonącego kajaka podczas spływu Dunajcem. O tym, że był to Karol Wojtyła dowiedział się po kilkudziesięciu latach! Losy Józefa Weltrowskiego to kopalnia wiedzy dla historyków.
Ratował tonącego kajakarza - po latach dowiedział się, że był to ks. Karol Wojtyła
Józef Weltrowski podczas II wojny światowej był partyzantem AK, działał w Gryfie Pomorskim. Zupełnie czym innym jest jednak duchowa część jego życia, w której stykał się z Janem Pawłem II. W 1955 r. ratował nawet Ojca Świętego z tonącego kajaka podczas spływu Dunajcem. O tym, że był to Karol Wojtyła dowiedział się po kilkudziesięciu latach!

Polski Papież wywarł na niego ogromny wpływ. Uważa, że spotkania z nim należą do najważniejszych chwil w jego życiu. Twierdzi, że Ojciec Święty był jego natchnieniem duchowym i że dawał mu nie tylko słowo.

Wojna zastała go na rzece
Jako chłopiec wychowywał się blisko lasu w Jastrzębiu (gm. Osieczna, powiat starogardzki). Piękno kociewskich rzek i jezior od zawsze przykuwało jego uwagę.
- Gdy miałem 15 lat już od jakiegoś czasu planowałem, że zbuduję własny kajak – wspomina niespełna 84-letni dziś Józef Weltrowski. – Jeszcze w 1937 r. pływało w naszych stronach mnóstwo kajaków. Łódź zbudowałem wspólnie z moim rówieśnikiem Alojzym Onezorgą. W pracach pomagał nam miejscowy stolarz. Dzięki temu w sierpniu 1939 r. wypłynęliśmy w dwuosobowy rejs kajakiem z Zimnych Zdrojów - Czarną Wodą i Wdą. Wojna zastała nas, gdy płynęliśmy jedną z rzek. W czasie wojennej zawieruchy z oczywistych względów na tego typu wypoczynek trudno było się wybierać. Wtedy inne sprawy były ważniejsze...
Dzięki znajomości lasu, runa leśnego, pobliskich terenów udawało mu się przetrwać jako partyzantowi Gryfa Pomorskiego Armii Krajowej. Służył też w Ludowym Wojsku Polskim na terenie Bieszczad.
Rodzina Weltrowskich znana jest z wydawania podziemnej prasy w bunkrze w jastrzębskim lesie. Zimą 1940/41 r. postanowiono wspólnie z por. Janem Klamanem, że pierwszy numer będzie nazywał się „Głos Serca Polskiego”.

Z powrotem w kajaku
Po II wojnie światowej wrócił do swojej pasji, czyli pływania po polskich akwenach. Zaczął w 1949 r. od podróży rzeką Wdą. Potem były pomniejsze rejsy aż do 1955 r.
W dniach 28-29 maja 1955 r. w weekend odbywał się pierwszy powojenny spływ kajakowy Dunajcem. Wzięło w nim udział 250 osób. Józef Weltowski był jednym z organizatorów imprezy.
- Był to Ogólnopolski XIV Spływ Kajakowy – mówi pan Józef. – Płynęły z nami grupy z klubów z całej Polski, m.in. z Nowego Sącza, Gdańska, Częstochowy, Wrocławia i Krakowa. Przepływaliśmy akurat przez góry Pieniny przy wylocie ze Szczawnicą, gdy postanowiliśmy, że zrobimy sobie odpoczynek. Dopływaliśmy już do brzegu i wówczas nasza grupa (z Gdańska) zauważyła, że jeden z kajaków grupy krakowskiej zaczyna tonąć. Z miejsca wezwałem pomoc i wskoczyłem do Dunajca. Zacząłem ratować ludzi w tamtej ekipy. Wyciągnęliśmy kajak z całą załogą, pomogliśmy też z bagażem podróżnym. Moje zainteresowanie wzbudziła jedna z osób. Miała wszystko przemoczone: rzeczy i plecak z wyjątkiem jednego przedmiotu, który wyglądał na książkę w skórzanej oprawie. Mężczyzna trzymał ją przez cały czas w rękach, dzięki czemu się nie zamoczyła.

Ratowałem Karola Wojtyłę!
Jeden z uczestników grupy krakowskiej wyraźnie różnił się od pozostałych. To on trzymał wtedy tę książkę. Z czasem dowiedzieliśmy się, że był to brewiarz, a on sam był księdzem.
- Z początku wymienialiśmy się podstawowymi informacjami typu: „skąd jesteś”, „czym się zajmujesz” - relacjonuje Józef Weltrowski. - Rozmawialiśmy z turystami z Krakowa jak ze zwykłymi uczestnikami spływu. Ale ta jedna osoba miała coś takiego, co przyciągało do niej innych kajakarzy. Wiele osób podchodziło do niego, bo był bardzo otwarty i rozmawiało z nim...
Dopiero po wielu latach, dokładnie w 1991 r., dowiedziałem się, że był to Karol Wojtyła, późniejszy kardynał metropolita krakowski, od 16 października 1978 r. Ojciec Święty Jan Paweł II. Wydaje mi się, że wtedy nikt z nas (być może poza paroma osobami z grupy krakowskiej) o tym nie wiedziało. O tym fakcie poinformował mnie franciszkanin, ojciec Piotr Kyć. O. Kyć w latach 60. był wykładowcą Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Przyjechał do mnie do Czarnej Wody w 1991 r.

Nikt nie miał wiedzieć
- Organizowaliśmy wtedy jeden ze spływów - kontynuuje pan Józef. - Pewnego dnia przyszedł do mnie około północy i zaczęliśmy rozmawiać. Spytał czy wiem, że pływałem kajakiem z Janem Pawłem II. Byłem kompletnie zaskoczony! Okazało się, że wiedział o tym od jakiegoś czasu, ale chciał bym mu to osobiście potwierdził. O. Kyć podarował mi książkę autorstwa Jana Pawła II „Moje hobby wodniackie”, gdzie Papież opisywał historię, w której uczestniczyłem.
Pan Józef dowiedział się, że celowo nikt nie miał wiedzieć, że pływał wtedy z nimi Karol Wojtyła. On sam nie zdradzał się. Ówczesne czasy były nie najciekawsze. Trwał konflikt komunistów z Kościołem.
Gdy dowiedziałem się o nieznanych mi szczegółach tego niezwykłego rejsu, często rozmawiałem o nim z kolegami z klubu. Starałem się przekazywać kolegom informacje o tym, z kim przyszło nam wiele lat temu płynąć.

Prawie 80-latek pływał po Bajkale...
Pan Józef mimo przeżytych lat wciąż poświęcał się kajakarstwu. Ostatni rejs odbył 13 września ub. roku. Podczas naszej rozmowy w niewielkim pokoiku pana Józefa zwracał uwagę duży ceramiczny puchar z napisem: „XXV lat Klubu Kajakarskiego PTTK „Wodniak” przy G.S.R.”.
Teraz stan zdrowia nie pozwala mu na wiele, ale nadal jest aktywny i pojawia się na wielu historycznych spotkaniach. Koledzy zapraszają go na uroczystości kombatanckie do Gdańska i nie tylko. O tym, że zawsze była w nim iskra podróżnika dowiódł 25 sierpnia 2002 r., kiedy wyruszył na Syberię wraz z grupą 10 osób i dotarł nad jezioro Bajkał, na którym rzecz jasna... pływał. Z tamtej podróży pozostała mu drewniana pamiątka z drewnianą płaskorzeźbą przedstawiającą krajobraz Bajkału.

Spotkanie w Watykanie
Józef Weltrowski miał to szczęście, że udało mu się zamienić parę słów z Karolem Wojtyłą już jako Papieżem Janem Pawłem II.
Między 15 a 24 października 2004 r. zorganizowano na Pomorzu pielgrzymkę do Rzymu w intencji beatyfikacji bp. pelplińskiego Konstantyna Dominka. Pan Józef postanowił do niej dołączyć. Dodajmy, że bp. Dominik bierzmował go w 1939 r. Za jego decyzją przemawiało także to, że wierzył iż modlitwa różańcowa i wstawiennictwo bp. Dominika uchroniły jego rodzinę od nieszczęść podczas okupacji i pozwoliły jemu samemu przeżyć starcia z bandami UPA w Bieszczadach.
Później pisał dla „Pelgrzyma”: „Zgłosiło się ok. 180 osób z terenu całego Pomorza. Jechały trzy autokary – z Gdańska, Gdyni oraz Kartuz. Z wielkim zadowoleniem jechałem do Rzymu, by kolejny raz spotkać Jana Pawła II i podziękować Mu za wszystkie otrzymane łaski oraz prosić o dalsze”.
Podczas tej podróży spotkał kilku znajomych ze spływów. Coraz więcej osób zgłaszało się do niego, prosząc o relację najstarszego uczestnika pamiętnego spływu Dunajcem z Karolem Wojtyłą. Wiadomość o tym dotarła do bp. pelplińskiego Jana Bernarda Szlagi.
- Podczas tej pielgrzymki o. Hejmo, który się nami opiekował, przypomniał Papieżowi o jego wyprawie w 1955 r. Dunajcem. Gdy Ojciec Święty dowiedział się o tym poprosił, by mnie zawołać. Powiedziałem: „Ojcze Święty, przyjmij życzenia od uczestnika XIV Ogólnopolskiego Spływu Kajakowego na Dunajcu w 1955 r.”. Potem przypomniałem tamte dni. Jan Paweł II podał mi rękę, którą ucałowałem. Następnie pozdrowił i pobłogosławił wszystkich kajakarzy oraz nasze rodziny. Odwdzięczyłem się wręczając mu album ze zdjęciami ołtarzy z gdańskich pielgrzymek papieskich. Pan Józef ma zdjęcie z tej wizyty, razem z Papieżem.

Uścisk dłoni w stroju kaszubskim
Nie było to pierwsze osobiste zetknięcie się z Janem Pawłem II. Z „urzędującym” na Stolicy Piotrowej Papieżem zetknął się już podczas pielgrzymki do Rzymu w 1987 r.
- Zawsze zaskakiwało mnie przywiązanie do ziemi Ojca Świętego – dodaje nasz rozmówca. – Będę pamiętał jak „wyłowił” mnie z tłumu. W 1987 r. pomógł mi w tym przypadek. Wraz z pielgrzymami zdecydowaliśmy, że przebierzemy się w stroje kaszubskie. Ale... koniec końców założyłem go tylko ja. Dzięki temu wyróżniałem się, a Papież podszedł do mnie na pl. Św. Piotra, uścisnął rękę i pobłogosławił. Na pamiątkę pozostało zdjęcie dokumentujące tę chwilę.
Pan Józef uczestniczył w pielgrzymkach Jana Pawła II do Polski w 1979 r. w Gnieznie, w 1987 r. w Gdańsku i Gdyni, w 1991 r. w Olsztynie i w 1999 r. w Pelplinie. Najbardziej zapamiętał I pielgrzymkę Gaude Mater Polonia, której jednym z „przystanków” było Gniezno. Podczas spotkania z wiernymi na Zaspie w Gdańsku (1987 r.) służył w straży zabezpieczającej wizytę.
- Także pielgrzymka w Pelplinie utkwiła mi w pamięci ze względu na wspaniały klimat. Niestety, nie uczestniczyłem w niej w całości. Ze względu na podeszły wiek musiałem zostać w domu, ale pojawiłem się, gdy Ojciec Święty odlatywał z Góry Papieskiej w Pelplinie, by Go pożegnać.

Partyzant Armii Krajowej
Józef Weltrowski urodził się 29 listopada 1924 r. w Jastrzębiu gm. Osieczna (pow. starogardzki) jako syn rolnika, właściciela gospodarstwa rolnego o powierzchni 27 ha. Służył jako partyzant w Armii Krajowej (pseudonim „Pstrąg”) w oddziale Gryfa Pomorskiego oraz jako żołnierz Ludowego Wojska Polskiego w Bieszczadach, gdzie walczył m. in. bandami UPA. W pobliżu gospodarstwa w Jastrzębiu w lasach Borów Tucholskich jego rodzina zgodziła się na zbudowanie bunkra z podziemną drukarnią, w której wydawano podziemny „Głos Serca Polskiego”. Publikacje dokumentujące tę działalność można znaleźć w Kociewskim Magazynie Regionalnym Nr 7/89, 8/90, 9/91, 10/92. W 1993 r. napisał broszurę „Ks. Gen. Brygady Franciszek Jan Wołoszyk (ps. Komar)”. Publikuje artykuły o tematyce historycznej, m.in. w „Pomeranii”. Aktywnie współpracuje ze Środowiskowym Pomorskim Światowym Związkiem AK w Gdańsku, Fundacją Archiwum Pomorskiego AK w Toruniu i jej filią w Gdańsku.




Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama