Inwestycja warta bagatela 160 mln zł została przyjęta do rozpatrzenia, ale w ramach pomocy publicznej. Oznacza to, że planowane dofinansowanie na poziomie 75 proc. może się zmniejszyć do zaledwie 40 proc.
- Mi się praktycznie nie chce pracować… - powiedział podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej prezydent Tczewa Zenon Odya, nie kryjąc irytacji na wieść o decyzji Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Plany z rozmachem
Radni podczas majowej sesji zgodzili się na realizację projektu Regionalnego Systemu Gospodarki Odpadami, który zakłada budowę Regionalnego Zakładu Przetwarzania Odpadów Komunalnych w Tczewie, do którego będą sprowadzane śmieci z 23 gmin czterech powiatów – tczewskiego, gdańskiego, nowodworskiego i malborskiego. Oprócz tczewskiego zakładu utylizacji odpadów ma powstać także stacja przeładunkowa i sortownia w Stegnie oraz zakład przetwarzania odpadów budowlanych w Pelplinie. Przewidziano również rekultywację 11 składowisk. Aż 75 proc. wartości inwestycji miało zostać dofinansowane w ramach unijnego Funduszu Spójności.
Niezrozumiała decyzja Funduszu
Do Mariana Cegielskiego, prezesa Zakładu Utylizacji Odpadów Stałych, dotarło pismo informujące o przyjęciu i rozpatrywaniu tczewskiego projektu „śmieciowego”. Niestety, druga część pisma nie była już tak optymistyczna. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zakwalifikował projekt do pomocy publicznej.
- Skutek jest taki, że maksymalne dofinansowanie może wynieść tylko 40 proc. zadania – tłumaczył Zenon Odya. - Jeżeli nasz projekt wynosi np. 100 mln zł, to aż 60 mln zł musielibyśmy znaleźć z własnej kasy, co moim zdaniem jest niemożliwe do wykonania.
Prezydent przyznał, że nie wie dlaczego NFOŚiGW dopiero teraz i w taki sposób zinterpretował przepisy, zwłaszcza, że wcześniej mówiło się o dofinansowaniu rzędu 75 proc. Gdyby miasto chciało realizować inwestycję na blisko dwukrotnie mniejszym poziomie wsparcia finansowego, oznaczałoby to ogromne zadłużenie i zahamowanie innych działań inwestycyjnych samorządu.
Będzie odwołanie
Do pomocy publicznej, w ramach Regionalnego Systemu Gospodarki Odpadami, zostały przyjęte także elementy projektu z Pelplina i Stegny. Wyłączono tylko rekultywację 11 składowisk.
- Dlaczego my mamy się zadłużać i nie realizować żadnych innych zadań inwestycyjnych w mieście, a pozostałe gminy, na rzecz których RSGO by pracował, takiego obciążenia by nie miały? – pytał prezydent Odya.
Nad interpretacją przepisów według NFOŚiGW „główkują” nie tylko tczewscy samorządowcy, ale także eksperci z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i Ministerstwa Finansów. Tymczasem Fundusz wciąż stoi na stanowisku, że projekt RSGO kwalifikuje się do pomocy publicznej… Władze miasta nie mają zamiaru składać broni.
- Przygotowywana jest w tej chwili opinia prawna i odwołanie od tego stanowiska – powiedział Zenon Odya. - Jak to się zakończy, trudno powiedzieć, ale wydaje mi się, że będzie ciężko ten projekt zrealizować, jeżeli ta zasada (dofinansowanie na poziomie 40 proc. – przyp. red.) zostanie utrzymana. Sytuacja jest nieciekawa, nie tylko w przypadku Tczewa, ale wszystkich gmin, które weszły w nasz system.
Gdańsk też liczy na 75 proc.
Większy - pod względem finansowym – ból głowy mają włodarze Gdańska, którzy rozpoczęli realizację projektu budowy spalarni i zakładu utylizacji odpadów, wartego aż 300 mln zł. Nie trzeba dodawać, że gdańszczanie, tak jak władze Tczewa, liczą na możliwie najwyższe dofinansowanie.
Reklama
„Śmieciowy” ból głowy - irytacja prezydenta
TCZEW. Ciemne chmury zebrały się nad projektem Regionalnego Systemu Gospodarki Odpadami. Brakuje pieniędzy. Prezydent Tczewa mówi, że "nie chce mu się pracować"...
- Przemysław Zieliński
- 22.07.2008 00:07 (aktualizacja 01.08.2023 09:01)

Data dodania:
22.07.2008 00:07
Reklama











Napisz komentarz
Komentarze