Każda ze stron ma po części rację, ale to pani Maria i Edmund Bukowscy nie mogą swobodnie korzystać ani ze swojej posesji, ani z wejścia do własnego domu.
Bez zgody na przejazd
Jak zwykle w tego typu sprawach bywa trudno powiedzieć od czego się zaczęło. Bukowscy posiadają mały domek i spory kawałek gruntu (600 m kw.), ale bez swobodnego do niego dostępu. Uważają, że skoro gmina dała im kiedyś ziemię i pozwoliła się wybudować, to mają do tego prawo.
Domek usytuowany jest przy ul. Szkolnej. Od tej strony nie ma bezpośredniego wejścia na posesję i do domu. Jest za to rozkopana działka, na której usiłują wybudować sobie garaż. Ma on pozwolić na uniezależnienie się od wjazdów na posesję od strony sąsiadów – rodziny po jednej stronie i lokatorów wspólnoty - po drugiej. Wielu z nich to nauczyciele miejscowej szkoły - byli, obecni albo ich rodziny. Pierwsi nie godzą się dalej udostępniać podjazdu. Drudzy, jak na razie, nie zezwalają na przejazdy Bukowskich swoim dzierżawionym kawałkiem gruntu. Tymczasem obie drogi prowadzą do drugiego końca posesji Bukowskich, gdzie znajduje się ich stary, ok. 30-letni, drewniany garaż. Tylko tą drugą stroną działki można sprowadzić do mieszkania większe przedmioty, np. meble lub materiały budowlane (kafelki, terakoty itp.).
Bardzo wąskie przejście...
Budowę garażu małżeństwo wstrzymało na czas zimy, ale mąż pani Marii wznowił prace jak tylko zrobiło się cieplej. Zresztą nawet gdyby nowy garaż już powstał, nie rozwiązałoby to problemu całkowicie, ponieważ od strony garażu Bukowscy nie mają wejścia do swojego domu. Muszą go okrążać i wchodzić z drugiej strony, jedynym wąskim przejściem - szerokości ok. 1 m - które ogranicza płot postawiony na początku ub. roku przez wspólnotę.
- Chodzi mi jedynie o to, aby swobodnie dojeżdżać do swojego domu i posesji! – denerwuje się Maria Bukowska.
Płot oddziela posesję Bukowskich od działki wspólnoty mieszkaniowej. Powstało wąskie „gardło”, którym można obejść dom i do niego wejść. Dość trudno jest się tamtędy przecisnąć. Dwie osoby, stojąc jedna przy drugiej, prawie się nie mieszczą. Jeszcze trudniej zrobić to z siatkami pełnymi zakupów lub innym towarem, nie mówiąc już o wnoszeniu mebli! Przed laty Bukowscy przy wjeździe na posesję korzystali z podjazdu Józefy Marczuk siostry pani Bukowskiej. Ale po tym jak rodziny chciały się od siebie uniezależnić, pani Marczuk postawiła „szlaban” na przejazdy. Poza tym, jak mówi, chce mieć wreszcie trochę prywatności i czuć się jak u siebie.
Różnica zdań ze wspólnotą
- Rozwiązaniem mogłoby być przesunięcie płotu jeszcze o metr lub dwa, ale gdyby na to nam nie pozwolono to chcielibyśmy - chociaż małym fragmentem drogi - przejeżdżać na naszą ziemię przez teren, który dzierżawi wspólnota – przyznaje pani Maria Bukowska. – Przydałaby się możliwość wykupienia tego małego kawałka gruntu – pokazuje.
- Po drugiej stronie jeżdżą samochody, co to za różnica gdyby jeździł jeszcze jeden? – dodaje mocno poirytowany Edmund Bukowski. - Zamierzaliśmy podejść do przetargu na dzierżawę, ale nie mieliśmy o tym informacji. Wiedzieli za to mieszkańcy wspólnoty i to im gmina pozwoliła na dzierżawę. A tak moglibyśmy okrężną drogą dojeżdżać do siebie! Wspólnota nie zgadza się na udostępnienie nam działki. Jeśli chodzi o przejście między płotem a naszym domem... Kiedyś przejście było szersze, ale na początku ub. roku sąsiedzi rozebrali płot i postawili nowy – nieestetyczny i brzydki, a do tego przesuwający granicę na naszą niekorzyść. Na planach jest zapis, że 2 metry od naszego domu powinna być nasza posesja. Lokatorzy wspólnoty straszą, że przesuną płot do ściany naszego budynku! Nie zostaliśmy powiadomieni, że nastąpiło przesunięcie granic. Nigdy nie dostaliśmy w tej sprawie żadnego pisma. Gdy zapytaliśmy o to w gminie zastępca wójta Henryk Łucki nas wyprosił.
Wspólnota utrzymuje jednak, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Przyszli geodeci i co trzeba wymierzyli. Były sprawy w sądzie, z niekorzystnym dla małżeństwa Bukowskich orzeczeniem.
Nie oddamy ani kawałka ziemi!
Argumentem za przejazdem przez teren dzierżawiony przez wspólnotę jest fakt, że działka ta przylega do ziemi Bukowskich. Teren dzierżawiony od gminy przez sąsiadów ma ok. 100 m kw., przylega do nieco mniejszego podwórza - ok. 80 m kw. Jest jednak problem.
- Po tym jak Bukowscy ciągali nas po sądach nie oddamy im ani kawałka ziemi – mówi jedna z mieszkanek wspólnoty. – Wieszamy tam pranie, dzieci tam się bawią. Poza tym obawiamy się, że jeśli pozwolilibyśmy im na to, wkrótce sami nie moglibyśmy z tego terenu korzystać, bo by nam to wkrótce uniemożliwili. Oni potrafią się strasznie zachować...
W latach 2006-2007 wspólnota uczestniczyła w czterech rozprawach sądowych w sądzie rejonowym, grodzkim, a nawet okręgowym.
- Niepotrzebnie ta sprawa trafiła do sądu, a wraz nią my - 13 osób, czyli 6 rodzin – informuje pani Danuta, od 25 lat mieszkająca w budynku wspólnoty przy ul. Szkolnej. – Przez ich zacietrzewienie i sądy jako mieszkańcy nie chcieliśmy dać im nawet tego kawałka, który teraz mają. Zaczęło się od ich konfliktu z siostrą pani Bukowskiej, która w pewnym momencie zapowiedziała, że nie będą już mogli korzystać z jej podjazdu.
Inna lokatorka powiedziała nam, że mieszkańcy mieli problem z ociepleniem domu od strony Bukowskich, bo ci nie chcieli ich wpuścić... Dodała, że wolałaby aby Bukowscy nie przechodzili pod jej oknem, bo się zwyczajnie boi!
Każdy obstaje przy swoim
Już 11 grudnia 2004 r. sąd stwierdził, że wnioskodawcy mają dostęp do drogi publicznej, ale nie na zaplecze działki oraz że udostępnienie dzierżawionej drogi stanowiłoby zarzewie przyszłych konfliktów.
- Każdy chce być od nich odseparowany... – podkreślają mieszkańcy wspólnoty.
- Nawet to przejście przy ich domu to nasza dobra wola – twierdzi Benedykt Urbański, członek wspólnoty. – Poprosiliśmy geodetów, gdy stawialiśmy płot graniczny. Oni poprosili swoich, którzy wykazali, że ich dom stoi na granicy. 6 rodzin zostało wciągniętych w konflikt z powodu kłótni między siostrami!
Niby racja, ale siostry mają oddzielne działki i każda z nich ma prawo do indywidualnego i swobodnego korzystania z posesji. Czy Bukowscy nie mają prawa na własnej ziemi czuć się jak u siebie?
To nie jest konflikt rodzinny
Józefa Marczuk, radna Rady Gminy Tczew, nie zgadza się ze stwierdzeniem, że konflikt dotyczy w rzeczywistości różnicy zdań między nią, a jej siostrą – Marią Bukowską.
- Nie widzę tu żadnego konfliktu rodzinnego, to nie jest wciąganie wspólnoty w taki konflikt. Każdy ma swoje racje. Poprzedni wójt Ireneusz Włochyń chciał rozwiązać problem, przebudowując drogę od strony ul. Topolowej, która jest częściowo państwowa, a częściowo gminna. Była szansa na zbudowanie wjazdu do posesji państwa Bukowskich oraz sąsiednich działek. Ale nowe władze wprowadziły chaos, pewnie celowo by nie wytyczać przejazdu... Wspólnota dzierżawi teren, o którego udostępnienie Bukowscy proszą co najmniej od 2006 r. Informacja o wystawieniu tego gminnego terenu pod dzierżawę nie była podana w sposób jasny i czytelny dla wszystkich. Tym bardziej, że Bukowscy w swoich pismach wyrazili chęć i prosili władze gminy o powiadomienie ich w przypadku wystawienia działek na sprzedaż, najem lub dzierżawę. A oni po prostu o tym nie wiedzieli. Nikt ich nie informował, choć gmina była zorientowana w sytuacji. Dlaczego jeszcze jedna rodzina nie może korzystać z tej gminnej działki? Jeśli chodzi o przerwę między budynkami, gdzie ostatnio powstał nowy płot: zarówno wcześniej, jak i obecnie nikt nie korzystał z tego niewielkiego odcinka ziemi. Dlaczego sąsiad nie może z tego terenu skorzystać?
A żeby to się już skończyło!
Pani Józefa, podobnie jak reszta zaangażowanych w konflikt mieszkańców, ma już dość tej sytuacji i chciałaby, by ta sprawa była rozwiązana raz na zawsze. Wszyscy mają dość, ale nikt nie chce ustąpić ani o centymetr.
Końca konfliktu nie widać. Wystarczy wspomnieć, że Maria i Edmund Bukowscy zwracali się do gminy z prośbą o pomoc w rozwiązaniu sporu już w lipcu 2005 r. A przecież były także rozprawy sądowe, które Bukowscy przegrywali, topiąc przy okazji pieniądze.
Wicewójt gminy Tczew Henryk Łucki pytany przez nas o tę sprawę powiedział, że nie wypowie się publiczne. Stwierdził tylko, że ta sprawa dawno przekroczyła granice absurdu, a spór jest sąsiedzki i strony - teraz mocno zacietrzewione - powinny dochodzić swoich praw w sądzie. Usłyszeliśmy, że samorządy dawno przestały być arbitrami.
Porozumienie to jedyne wyjście
Krzysztof Jonaczyk, przewodniczący Rady Gminy Tczew, konfliktowi w Miłobądzu przygląda się od dłuższego czasu.
- Pod względem sporów sąsiedzkich ta gmina jest okropna. Pracuję w samorządzie od 1998 r. Byłem świadkiem czterech podobnych sporów, w dwóch udało się dojść do porozumienia. Jeśli chodzi o tę sprawę - gmina nie ma obowiązku zapewniać dojazdu na posesję z każdej strony. Bukowscy kiedyś żyli w zgodzie z sąsiadami; od jakiegoś czasu starają się o wykorzystywanie działki, która nie może być odsprzedana, ponieważ nie ma do niej dojazdu. Wójt stwierdził, że nie sprzeda tego gruntu ani jednej, ani drugiej stronie. Gmina decydując się na umożliwienie dzierżawy chciała, by teren był zadbany. Tylko mieszkańcy wspólnoty o to wystąpili. Nasze negocjacje ze stronami doprowadziły do tego, że wspólnota zgodziła się wykonać przejazd dla Bukowskich, ale poprosiła by w zamian oni wycofali sprawę z sądu. Nie zgodzili się. Wkrótce na granicy obu posesji powstał płot. Bukowscy cały czas uważają, że mają szansę na przejęcie dzierżawionego gruntu, co jest mało prawdopodobne. Nie mają wyjścia - muszą dojść do porozumienia albo ze wspólnotą, albo ze swoją rodziną. Myślę, że gdyby państwo Bukowscy pożyliby jakiś czas w zgodzie z sąsiadami, atmosfera by się uspokoiła i sąsiedzi sami zaproponowaliby jakieś rozsądne wyjście.
Reklama
Sąsiedzi walczą o miedzę: Jak Kargul z Pawlakiem
KOCIEWIE. Konflikt wokół dojazdu na posesję. Swobodny dojazd państwa Bukowskich na własną posesję od kilku lat zatruwa życie kilkunastu mieszkańcom Miłobądza (gmina Tczew). Poróżnił małżeństwo z mieszkającymi obok lokatorami wspólnoty oraz doprowadził do napiętej sytuacji z żyjącą po sąsiedzku rodziną. Po jednej i po drugiej stronie padają ciężkie słowa.
- Wawrzyniec Mocny
- 12.04.2008 14:18 (aktualizacja 15.08.2023 08:19)

Data dodania:
12.04.2008 14:18
Reklama
Reklama











Napisz komentarz
Komentarze