Radny Zbigniew Urban, nie zdając sobie sprawy, że do ponownego głosowania już doszło, o liczbie zebranych głosów poinformował podczas grudniowej sesji RM.
Mieszkańcy wspólnoty po raz kolejny zadecydowali o montażu na dachu ich budynku anten. Przypomnijmy, że pierwotny dokument w tej sprawie zatwierdzono ponad 56 proc. głosów. „Za” głosował m.in. przedstawiciel posiadającej ponad 30 proc. udziału Gminy Miejskiej Tczew. Zbigniew Urban zwrócił wówczas uwagę, że gdyby Gmina głosowała przeciwko budowie stacji, do podjęcia uchwały by nie doszło. Tym razem przedstawiciel miasta w ogóle wstrzymał się od głosu. Skutek? Ten sam - uchwała w sprawie instalacji anteny przeszła.
Gmina wstrzymała się od głosu
Niedowierzając, że do ponownego głosowania doszło bez jego wiedzy, radny Urban zadał pytanie wiceprezydentowi Tczewa Mirosławowi Pobłockiemu: czy prawdą jest, że uchwała wspólnoty została już podjęta i kiedy odbyło się głosowanie?
- Wiceprezydent odpowiedział, że spotkanie odbyło się wczoraj - zrelacjonował rozmowę z zastępcą prezydenta. Sam fakt, że nie poinformowano go o terminie ponownego głosowania zapewne nie rozeźlił by radnego tak bardzo, gdyby nie to, że… Gmina Miejska wstrzymała się od głosu.
- Dlaczego tak się stało, skoro pan Pobłocki polecił przedstawicielom Gminy głosowanie PRZECIWKO wyrażaniu zgody na lokalizację stacji bazowych we wspólnotach, w których ma ona swój udział? - chciał dowiedzieć się Zbigniew Urban. - Co powie pan tym ponad 400 mieszkańcom, którzy podpisali się pod inicjatywą obywatelską oraz osobom zaangażowanym w ich (podpisów) zbieranie?
Radny zwrócił uwagę, że gdyby Gmina Miejska nie wstrzymała się od głosu, a zagłosowała przeciwko budowie stacji na dachu budynku przy ul. Wyzwolenia 1, uchwała nie została by podjęta.
- Poza tym tak na zdrowy rozsądek: czy logiczne jest budowanie stacji bazowej na 4-piętrowym budynku jeżeli kilkadziesiąt metrów dalej stoją dwa 10-piętrowe wieżowce?
Masło, mięso i… promieniowanie
Tego, że radny Zbigniew Urban nie ma racji, próbował dowieść Mirosław Pobłocki:
- Kiedyś wmawiano nam, że szkodliwe jest jedzenie masła czy mięsa, dziś mówi się o szkodliwości wszystkiego co związane jest z telefonią komórkową. Zawsze znajdzie się coś szkodliwego, wszystko zależy od tego, kto zapłacił za badania. Ale tutaj mamy do czynienia z troszeczkę inną sytuacją: otóż dwóch radnych (Urban i Mirosław Kaffka, który zajął się sprawą stacji bazowej wybudowanej na połaci dachowej budynku mieszkalnego przy ul. Czyżykowskiej 66 - przyp. aut) próbuje uzurpować sobie prawo decydowania za resztę co jest dla nich dobre, a co jest złe. Próbują oni podejmować decyzje za wspólnoty mieszkaniowe, które przecież są niezależne i samorządne. A co gorsza, tych dwóch radnych próbuje wmanewrować w to wszystko miasto.
Zastępca prezydenta zauważył, że członkowie wspólnot to nie idioci i sami bardzo dobrze wiedzą jak głosować:
- Tymczasem przychodzi ktoś z zewnątrz i mówi: „Nie macie racji, macie głosować przeciw, bo ja tak uważam”. Należy szanować decyzje większości, nawet jeżeli dana decyzja się nam nie podoba. Inaczej wprowadzamy dyktaturę.
Sprawa jest zamknięta
- Zgadza się, poleciłem dyrektorowi ZGKZM, że w przypadku nowych wniosków o lokalizację anten, przedstawiciel miasta ma głosować przeciw - przyznał wiceprezydent, podkreślając zarazem słowo NOWYCH. Radnemu Urbanowi dał tym samym do zrozumienia, że zalecenie to nie dotyczyło ponownego głosowania WM przy ul. Wyzwolenia 1, a kolejnych potencjalnych wniosków.
- Pojawiło się pytanie: jak nasi przedstawiciele mają głosować w sprawie inwestycji przy ul. Wyzwolenia? Uznałem, że najbezpieczniej będzie, jeżeli wstrzymają się od głosu - wyjaśnił Mirosław Pobłocki. - Doszedłem do wniosku, że mieszkańcy sami powinni zdecydować o tym, czy zależy im na uchyleniu wcześniejszej uchwały i rozwiązaniu umowy, czy nie. Postanowili niczego nie zmieniać. Moim zdaniem sprawa Wyzwolenia 1 jest zamknięta.
Zastępca prezydenta skomentował również wypowiedź radnego na temat sensu stawiania stacji bazowej na 4-piętrowym budynku:
- Gdyby powiedział to kto inny, to jeszcze machnąłbym ręką, ale to powiedział fizyk - wytknął Zbigniewowi Urbanowi. - Gdyby fizyk dokładnie zapoznał się ze sprawą, to dowiedziałby się, że anteny, jakie mają pojawić się na bloku, są antenami kierunkowymi: promieniują w określonym kierunku, w tym przypadku w przestrzeń pomiędzy wieżowcami. Ich mieszkańcom nie zagraża tym samym żadne niebezpieczeństwo.
Szkodliwa czy nie, stacja bazowa zostanie zainstalowana. Czy w przypadku podobnych ofert ze strony firm telekomunikacyjnych pozytywnie zagłosują również inne wspólnoty?
„Nie jest to nasze widzimisię”
Pojawiła się na jednym z budynków na Czyżykowie, pojawi się na dachu przy ul. Wyzwolenia 1. Łączy je jedno - stanowią zagrożenie dla zdrowia mieszkańców zamieszkujących ich okolice. Tak uważają m.in. dwaj tczewscy radni, którzy wzięli sprawę w swoje ręce. Choć Zbigniewowi Urbanowi nie udało się nakłonić członków wspólnoty przy ul. Wyzwolenia do próby rozwiązania umowy ws. budowy na dachu ich budynku stacji bazowej, z kolejną inicjatywą w tej sprawie wychodzi jego klubowy kolega - Mirosław Kaffka:
- Chodzi tu o zdrowie i życie mieszkańców i nie jest to nasze „widzimisię”, a orzeczenie Parlamentu Europejskiego. W zw. z tym z Czyżykowa wyszła inicjatywa obywatelska mieszkańców miasta w sprawie podjęcia przez prezydenta miasta i Radę Miejską wszelkich możliwych działań zmierzających do zakazu budowy stacji bazowych telefonii komórkowych na osiedlach mieszkaniowych w kontekście rezolucji PE ws. obaw dotyczących wpływu pól elektromagnetycznych na zdrowie. Owszem, zdaję sobie sprawę, że od tej technologii nie ma już odwrotu. Apeluję jednak o zdrowy rozsądek. Stacje bazowe nie powinny powstawać na dachach budynków mieszkaniowych, ani na osiedlach mieszkaniowych w ogóle.
- Owszem, najlepiej byłoby gdyby anteny stały gdzieś na polach lub w lasach, tylko że wtedy nikomu by nie służyły - tłumaczy Dariusz Matuszak z firmy Polkomtel. - Zasięg takiego masztu to promień ok. 800-1000 m.










Napisz komentarz
Komentarze