Dolina Dolnej Wisły i Dolna Wisła to wyjątkowy na skalę europejską obszar obfitujący bioróżnorodnością. To europejski szlak migracji dla milionów ptaków i miejsce rozrodu dla kilkuset gatunków. Europa nam jej zazdrości. My zazdrościmy Europie dróg i mostów...
Zjedzone przez mewy
Jeszcze kilka tygodni temu na rzece były liczne piaszczyste wyspy tętniące ptasim życiem. Niestety, znowu przyszła powódź. Dzisiaj nielotne pisklęta jak rozbitkowie płyną na gałęziach w stronę morza. Większość z nich porwał nurt lub zjadły mewy. Te, które płyną, nie mają szans na przeżycie. Dziesiątki piskląt rybitw zostały zmyte z wysp za sprawą fatalnych dla przyrody zrzutów wody ze zbiorników retencyjnych przy włocławskiej tamie. Wszystko w imię żeglugi i ochrony przeciwpowodziowej obszarów położonych poniżej tamy. Ekolodzy i przyrodnicy mają jednak inne zdanie. Jak mówią działania hydrologów doprowadzają do przyrodniczych zniszczeń poniżej tamy na obszarach objętych ochroną. Czy więc tama we Włocławku jest niepotrzebna? Ta dyskusja toczy się już latami. Przyrodnicy uważają, że zrzuty wody mogłyby odbywać się w mniej drastyczny dla natury sposób.
Zabrakło 2-3 tygodni
Tymczasem w Dolnej Wiśle znowu dramat. Zabrakło dosłownie 2-3 tygodni, by wszystkie młode rybitwy rzeczne i białoczelne szczęśliwie opuściły lęgowe wyspy. Bezlitosna tama we Włocławku zrobiła swoje. Dzisiaj młode rybitwy z dorosłymi ratowały się płynąc na konarach i gałęziach. Kolejne zrzuty wody okazały się wyrocznią.
W ubiegłym roku wysp nie było przez cały sezon lęgowy ptaków, bo szalała powódź. W tym roku natura łudziła ptaki do samego końca. W maju były wyspy. Rybitwy założyły liczne kolonie lęgowe. Sucho było aż do lipca. Na samym finiszu, niestety, fala zmyła wiele nielotnych piskląt do Wisły...
I podobnie jak w ubiegłym roku, barki zacumowane w okolicach Jaźwisk okazały się jedyną nadzieją dla ratowania populacji lęgowej rybitwy rzecznej i białoczelnej w Dolinie Dolnej Wisły...
Kontrowersyjna tama
Zrzuty wody na początku lipca spowodowane były budową sztucznej wyspy pod jednym z filarów nowego toruńskiego mostu. Wbijane są pale z barki, a by ta mogła w odpowiednie miejsce podpłynąć, musi mieć określony poziom wody.
Tama we Włocławku budzi kontrowersje wśród przyrodników. Na jednym z forów internetowych czytamy: Spuszczanie wody w środku sezonu rozrodczego i wegetacyjnego ze zbiorników to dość poważne zagrożenie dla organizmów (w tym ptaków lęgowych) w korytach rzek. Ciekawe czy dla takich praktyk też powinny być robione Oceny Oddziaływania na Środowisko (tak jak w przypadku innych inwestycji, np. drogowych i mostowych)? Może powinny powstać plany zarządzania dostosowane do potrzeb ochrony tego, co poniżej zbiornika (i na zbiorniku), szczególnie w przypadku rzek i zbiorników z sieci NATURA 2000? – pyta jeden z przyrodników.
Inny pisze: Sam się przekonałem, iż zarządy zbiorników czasami nie zdają sobie sprawy, że spuszczając wodę w maju/czerwcu w celu zrobienia rezerwy powodują katastrofę ekologiczną poniżej zbiornika; czasami wystarczy im to uświadomić jak udało się kilka lat temu ze Zbiornikiem Dobczyckim, który notorycznie corocznie zrzucał wodę w maju/czerwcu, ale po interwencji zaprzestano tego procederu i już od kilku lat nie ma problemu (poza sytuacjami kryzysowymi jak powódź w 2010).
Decyduje ekonomia...
Czy nie można było poczekać ze zrzutami wody 2-3 tygodnie? Pewnie nie.
- Prace w korytach robi się wtedy, kiedy jest na to „kasa”, a ta przychodzi najczęściej późną wiosną i trzeba ją szybko wydać (nie patrząc jaki może być tego efekt, np. dla przyrody) – powiedział jeden z pracowników Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej (RZGW).
Jak czytamy w artykule Polityki „Cud nad Wisłą” z 7 sierpnia 2004 r., wyglądało to tak: „...umawiają się z zaporą we Włocławku w sprawie większej ilości wody w rzece. Ustalają, kiedy będą spławiali statek – co do godziny. Włocławek napełnia Wisłę jak wannę i statek płynie do Rotterdamu. Lub idzie, jak mówią wilki wód śródlądowych. Idzie, wyprzedza falę i czasem włazi na mieliznę, bo i tak jest za płytko. Fala dogania, spycha statek i tak dalej, a Holendrzy wpadają w osłupienie. Operacja napełniania rzeki powtarza się jakieś 10 razy w roku”. Tak działo się w przypadku transportu wielkogabarytowych produktów stoczni rzecznej w Płocku spławianych Wisłą.
Barki i zdradliwe wyspy
Jaki jest więc sens tworzenia obszarów Natura 2000, kiedy nie dają one żadnej ochrony gatunkom, które miały chronić? Pojawił się więc pomysł przeniesienia ptaków na barki. Kolonie lęgowe rybitw założone na barkach są bezpieczne i nie groźna jest im fala powodziowa, czy zrzuty wody z Włocławka. Jednak nie wszystkie gatunki rybitw je preferują. Wszystko zależy od konstrukcji. Przykładem takiej udanej kompensacji są barki cumowane dwa kilometry w dół Wisły od budowy mostu łączącego Gniew z Kwidzynem. Również w tym roku na barkach lęgną się pisklęta rybitw. Jednak rybitwy białoczelnej na barkach nie ma. Zdecydowanie woli naturalne wyspy i otwarte barki bez burt. Te otwarte jednak trzeba grodzić, bo pisklęta spadają do wody i giną. Rybitwa białoczelna to najmniejsza z europejskich rybitw. Wielkości szpaka. Różni się od dużo większej rybitwy rzecznej żółtym dziobem – rzeczna ma czerwony. Wyspy te jednak są zdradliwe. Dzisiaj są, jutro ich nie ma. Tylko niektóre z młodych ptaków w momencie nadejścia fali potrafią wzbić się w powietrze.
Reklama
Zjedzone przez mewy. Dramat ptaków na Wiśle. Pisklęta płyną na gałęziach - nie mają szans na przeżycie
GNIEW. Po zrzutach wody ze zbiorników we Włocławku Wisłą przetacza się fala wezbraniowa zalewając wszystko, co spotka w nurcie rzeki. - Zniszczona została populacja chronionych gatunków ptaków na chronionym przez Unię Europejską obszarze NATURA 2000 – alarmują przyrodnicy.
- 04.08.2011 00:10 (aktualizacja 15.07.2023 09:28)

Reklama
Napisz komentarz
Komentarze