Obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej były w tym roku wyjątkowo bogate. Na Westerplatte była Kanclerz Angela Merkel i premier Władymir Putin, a w Tczewie - tam, gdzie Niemcy zaatakowali Polskę kilka chwil przed obstrzałem Westerplatte także wspominano tragedię i osamotnioną walkę Polaków z hitlerowskim najeźdźcą.
Inscenizacja walk z 1 września 1939 r.
Po oficjalnych uroczystościach dla gości, a przede wszystkim dla samych tczewian, przygotowano widowisko historyczne, odtwarzające wydarzenia z jesiennego poranka 1 września 1939 r.
W zrozumieniu przebiegu akcji pomagały komentarze lektora. Z obiektywnych przyczyn nie było możliwości pełnego odwzorowania wydarzeń sprzed 70 lat. Rolę wschodniego (lisewskiego) przyczółka mostu „zagrał” przyczółek tczewski.
Rekonstrukcja rozpoczęła się od przypomnienia wydarzeń w Szymankowie. Tamtejsi, rozstrzelani przez Niemców, kolejarze i celnicy są uznawani za pierwsze ofiary II wojny światowej. Wkrótce nadleciały myśliwce (nie niemieckie, ale całkiem współczesne Migi-29 z Malborka), bezskutecznie próbujące zbombardować przyczółki mostu.
W końcu doszło do bezpośrednich walk z wysypującymi się z pociągu niemieckimi żołnierzami, wspomaganymi m. in. przez opancerzony transporter. Polacy z kolei posiłkowali się m. in. lekkim samochodem pancernym wz. 34. Obrońcy mostu zasypywali Niemców gradem kul, ale w walce z przeważającymi siłami wroga nie mieli większych szans. Po półgodzinnej wymianie ognia ppłk Stanisław Janik, dowódca polskich sił, wydał rozkaz wycofania się ze wschodniego przyczółka. Przed godziną 6.00 na polską stronę dotarli ostatni żołnierze 2 Batalionu Strzelców.
Wreszcie ppłk Janik podjął decyzję o wysadzeniu mostu (efekty tego rozkazu prezentowała historyczna kronika pokazana na telebimie). Zniszczona przeprawa skutecznie zamknęła przed hitlerowcami drogę przez Wisłę. Sami niemieccy dowódcy operacji przyznali już po walkach, że bitwa z polskimi żołnierzami skutecznie opóźniła realizację ich planu.
Inscenizację oglądały tłumy mieszkańców miasta, przede wszystkim uczniów tczewskich szkół, którzy na nadwiślański bulwar przyszli tuż po inauguracji roku szkolnego.
- Bardzo fajny pomysł z tymi walkami – przyznał Paweł, gimnazjalista z „dwójki”. – Warto byłoby odgrywać coś takiego co roku. Dobrze, że ustawiono telebim, bo inaczej niewiele byłoby widać.
Wśród widzów nie brakowało także gości z sąsiednich miast.
- Ogólnie pomysł był inscenizacji był dobry, ale przez niedociągnięcia techniczne organizatorów (nie rekonstruktorów) wyszło średnio – uważa Maciej Hypś z Gdańska. - Po pierwsze jak turysta miałem problemy z dojazdem w miejsce imprezy, nie było żadnych drogowskazów. Pierwszej części pokazu z miejsc publiczności nie było nic widać – egzekucję zamiast koło pociągu można było przeprowadzić poniżej skarpy. Nie zapowiedziano też z którego kierunku nadlecą myśliwce. Szkoda, że wybuchy na moście były pomarańczowe i dość słabe, a nie takie efektowne jak te, które symulowały bomby lotnicze.
Inscenizacji towarzyszyły występy Chóru Męskiego Echo i Harcerskiej Orkiestry Dętej. Można też było spróbować żołnierskiej grochówki oraz zrobić sobie zdjęcie z żołnierzami i użytym w rekonstrukcji sprzętem.
Reklama
Polacy nie dali się Niemcom i… znowu wysadzili most
TCZEW. Polscy żołnierze ponownie stanęli w obronie strategicznego Mostu Tczewskiego przed atakami Niemców. Kanclerz Merkel i premier Putin o tym nie wiedzieli.
- 02.09.2009 00:00 (aktualizacja 06.07.2023 14:48)

Reklama















Napisz komentarz
Komentarze